Portret anioła - roz. II, ❶FANFICTION, NIE AKTYWNE, OPOWIADANIA, Portret Anioła - zawieszony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Autorstwa: Cornelie
Beta: madam butterfly
Rozdziaþ II
Anglia Î zima 1893
Jesteśtutaj,tylkotomadlamnieznaczenie–szepnąłwprostdouchaukochanej,odgarniając
niesfornykosmykwłosów,któryopadłnajejczoło.
Uśmiechnęłasięciepłoipocałowałagodelikatniewbladypoliczek.
Myślisz,ŜetakaidyllamoŜetrwaćwiecznie?
Zmarszczyłbrwi,wiedząc,comiałanamyśli;wiedząc,ŜeniemoŜedaćjejtego,czego
pragnienajbardziej.Zbytdobrzeznałprzekleństwo,którenanimciąŜyłoinigdyniemiałby
odwagiskazaćjejnatosamo,choćbymiałobserwować,jakpowolisięstarzejeizgodniez
kolejąrzeczyzbliŜasiędośmierci.
Ztobą?Tak.Wszędzie–ucałowałczubekjejgłowy.–OkaŜdejporze.
Wtuliłasięwjegoramiona,czując,jaksłodkieuczucierozkoszyprzepływaprzezjejciało.
Jaktojest?–Uniosłagłowęnatylewysoko,byspojrzećwjegomiodoweoczy.–Jaktojest
byćwampirem?
Niemógłdokońcazrozumieć,jakimcudemnieodczuwałalęku.PrzeraŜałagomyśl,Ŝe
kiedyśmogłabystwierdzić,ŜeniemoŜeznimbyć,bopotwornośćjegoegzystencjiją
przerasta,asamoobcowaniezkimśjegopokrojujestuwłaczające.Niemógłpojąć,dlaczego
wciąŜgokochała,choćwiedziała,kimjest.
Tonicwspaniałego,ukochana.Nicwspaniałego.Tylkoprzytobieczuję,Ŝezostałowemnie
człowieczeństwo.
PołoŜyładłonienajegoramionachizaczęłaprzejeŜdŜaćpowolipalcamipogładkiejskórze.
OdnosiławraŜenie,Ŝezostałwykutyzmarmuru–jegomięśniebyłytwardejakstal,askóra
niewiarygodniezimna,jednaknieprzeszkadzałojejto.Temperaturaciałaniemiała
znaczenia,gdywgręwchodziłysprawybardziejprzyziemne.
Zawszewydawałomisię,Ŝewampirypłonąwsłońcu,atynie.Jesteśwyjątkiem?
Jejuśmiechrozjaśniłciemnąklitkę,wktórejsięznajdowali.
Nie.Poprostuniewieszwszystkiego,mojadroga.
Doszczęściapotrzebujętylkociebie.
Zasnęła,wtulonawjegoklatkępiersiową.śałowała,ŜeniemoŜeusłyszećbiciajegoserca.
Nowy Jork Î 2009
NiemógłoprzećsięwraŜeniu,Ŝewszystko,codotejporyprzeŜyłiwidział,miało
doprowadzićgodotegodnia.Dnia,wktórymdowiesię,Ŝejegoukochananiezginęła
całkowicie,Ŝejakaśjejcząstkazostałanaziemiiprzybrałapostaćjegowiernejczytelniczki.
Przechadzałsięniespokojniepopustympokoju,próbujączebraćmyśli.
Zaoknemświeciłygwiazdy.Gdybynieokna,nierozróŜniałbydniainocy,którezlewałysię
dlaniegowjedność.Terazwszystkouległozmianie,nawetbarwy,któredostrzegałza
kaŜdymrazem,gdyotwierałoczy.
Przezlataobawiałsię,Ŝewiecznośćwkońcugozłamieisprawi,Ŝeodkrytedziękiniej
człowieczeństwoupadnie,zostawiającgozniczym.Doniczegotakiegojednakniedoszło,a
onnadaltrwał,wtymsamymniezmienionymcieleiztąsamąduszą,którazdnianadzień
bardziejgorzkniała.
Jakibyłtwójnajszczęśliwszydzień?
Dzień,wktórymspotkałemciebie.
Niemógłzabićwsobiewspomnień,którenawiedzałygodniamiinocami,atymbardziejnie
mógłzabićmiłości,któramimoupływulat,niezmalałaanitrochę,skazującgonawieczne
mękiŜyciabezukochanej.
Nigdyniepodejrzewałsiebieotakgłębokieuczucia.Nawetteraz,gdyminęłosporoczasu,
zastanawiałsię,jakimcudemmógłtoznieśćinadalŜyćwśródludzi.
Todziękiniejpanowałnadgłodeminiezabijałdlaprzyjemnościanistrawy,dziękiniej
trzymałsięwryzach.PamiętałczasytuŜpoprzemianie,Ŝądzękrwi,któraogarniałagoza
kaŜdymrazem,gdypoczułwpobliŜuczłowieka.Tamtewydarzeniabyłydlaniegowstydliwe
ipróbowałdonichniewracać.Wtedywystarczyłachwila,bytraciłpanowanieiatakowałjak
niebezpiecznydrapieŜnik,przedktórymniemaucieczki.
Aleona,jakojednaznielicznych,nieczułastrachu,wręczprzeciwnie,zewszystkichsił
próbowałasięznimzaprzyjaźnić.Jasperniewiedział,cotakiegosprawiło,Ŝenazawsze
postanowiłzrezygnowaćzludzkiejkrwi,jednakdzisiajbyłpewienjednego–postąpił
właściwie.
KaŜdąjejwolnąchwilęspędzalirazem.OnopowiadałoswoimŜyciu,aonasłuchałajak
zauroczonakaŜdejhistorii,wypływającejzjegoust.
NigdywięcejniepoŜywiałsięludźmi,uwaŜająctozaokrucieństwo.Wcześniejpolowałna
zwierzęta,jednakteraznastałanowaera,wktórejfunkcjonowałybankikrwi.Dzięki
rozległymznajomościom,cotydzieńprzychodziładoniegodostawa.
Niematojakdobryobiad–powiedziałdosiebieprzyostatnimhauście.OpróŜnionykielich
nadalspoczywałwjegodłoniach.Obracałgonawszystkiestrony,zapatrzonywszkłobez
Ŝadnejrysy.
Alice–przypomniałsobie.Przepowiedziałanadejściekobiety.JednakniemiałŜadnych
powodówdopowątpiewaniawjejdar.Odkiedypamiętał,spełniałosięwszystko,co
zobaczyła.Niewiedziałjedynie,czytymrazemjesttodobryznak.
Gdytylkootrzymałlist,postanowił,Ŝezadzwonidoniejiwszystkoopowie.Niemiałprzed
niąŜadnychtajemnic,taksamojakonaprzednim.Zachowywalisięniczymstarzy
przyjaciele,którzywielerazemprzeszliinicniejestwstanieichrozdzielić.Itakbyło.
ToAlicepodniosłagonaduchupoutracieukochanejitoonasprawiła,Ŝepotrafiłnadal
funkcjonować.Wdzięczność,jakądoniejczuł,byłazdecydowaniezamałąpodzięką.
Sięgnąłpotelefoniwykręciłznanysobienumer.
Jazz,cośsięstało?–jejpoddenerwowanygłostrochęgootrzeźwił.
Muszęsięztobązobaczyć,natychmiast.
Usłyszałcichejęknięciepodrugiejstroniesłuchawkiiszybkąodpowiedź,Ŝeniedługosię
pojawi.
Dlaniegoczasbyłpojęciemwzględnyminiemiałznaczenia.Potym,cogospotkało,lecznie
zabiło,mógłprzyjąćwszystko,coloszechciałprzynieść.
***
Forks Î 2009
ZełzamiwoczachzamknęłaksiąŜkęiznamaszczeniemułoŜyłająnaregale,tuŜobokinnych
dziełJasperaWhitlocka.Byłtopiątytom,jakiprzeczytałaijuŜterazmogłastwierdzić,Ŝe
zdecydowanienajlepszy.Gdybytylkomiałazkimporozmawiać,mogłabysięnaichtemat
rozwodzićdniamiinocami,jednakludzie,którychznała,nieinteresowalisięliteraturą,tym
bardziejtaką,wktórejprzeplatasięzbytwielewątków,akaŜdyznichzakończonyjest
niespodzianką.ToteŜprzeŜywałajewzaciszupokoju,wyobraŜającsobie,jakwrazz
bohateramiprzemierzaTeksasistajenaprzeciwkobandywampirów,którezabiłyjej
ukochanego.Oczamiwyobraźniwidziałasiebie,stojącąnawzniesieniuibłagającąbogówo
coś,coludzienazywajązbawieniem,awampiryrozgrzeszeniem.Razemzinnymistaczała
bitwyzbytkrwawe,bymówićonichbezstrachu.
Towszystkobyłotakrealne,ŜeaŜbolało.NiemogłajednakoprzećsięwraŜeniu,Ŝe
wszystko,cospisał,miałojuŜkiedyśmiejsce.Byłotozbytprzesyconeemocjami,zbyt
uczucioweiŜyciowe,wjakimśsensie,bymoŜnaprzejśćoboktegodoporządkudziennego.
ImoŜewłaśniedlategoniemogłategozrobić?śyławświecieiluzji,alenieprzeszkadzałojej
to.
Zestrachemwysłałalistdoswojegoidola,myślącotym,comoŜesobiepomyśleć,otwierając
kopertęiwidzącwniejtowszystko.PłatekróŜywłoŜyłatamtylkodlatego,Ŝetenkwiatmiał
swójmały,aczkolwiekromantycznyepizodwtrzecimtomiepowieści„PortretAnioła”.
Uznała,Ŝebędzieidealnyjakoprzesłanie,iŜwszystko,conapisałaito,cotrzymaławsobie,
jestprawdą.
Zezdjęciemsprawamiałasięcałkowicieinaczej.Zrobiłatonieświadomie,popychanajakąś
magicznąsiłą,którapodpowiadałajej,Ŝetakbędzienajlepiej.Więczrobiłato.Wydrukowała
jenaspecjalnymfotograficznympapierzeipokilkuchwilachniepewnościwłoŜyłado
koperty,szybkozakleiłaiwysłałaczymprędzej,byniezmienićzdania.
Zdrugiejzaśstronyzastanawiałasię,czytobyłodobreposunięcie.Niechciaławyjśćna
fanatyczkę,którawyskakujegdzieśzzaroguirzucasięnaswojegoulubieńcazewzrokiem
drapieŜnika.
Cosięstało,tosięnieodstanie–tłumaczyłasobie.NieoczekiwałaŜadnejodpowiedzi,choć
gdzieśwgłębiduszypaliłoją,bychoćtenjedenrazŜyczeniesięziściło.
WkońcuwstałazłóŜkaipowędrowaławdółschodów,Ŝebyprzekąsićjakieśśniadaniei
wyjśćdopracy.KaŜdewakacjepoświęcałanaszkolenieswoichkwalifikacji.Niebyłto
szczytmarzeń,alepieniądzsięliczył.
ZauwaŜyła,ŜeojcajuŜdawnoniema.Uśmiechnęłasięlekko,widzącnotkęprzyczepionądo
lodówki.
Niezapomnijumyćnaczyń.Wrócępóźno,więcnieczekajnamnie.Kochamcię.
Uśmiechnęłasiędosiebieiwyjęłakartonmleka,bypochwiliwlaćjegozawartośćdo
wypełnionejpłatkamimiski.Pałaszowałaje,wyglądającprzytymprzezokno.Nazewnątrz
delikatnieświeciłosłońce,słychaćbyłośmiechbawiącychsiędzieciiśpiewptaków.
Latomiałodosiebieto,ŜeniezaprzeczalnieoŜywiałoludzi.Wtymczasiewszyscywokół
sprawialiwraŜeniebardziejzadowolonychicieszącychsięznajmniejszejnawetdrobnostki.
Usłyszałapukaniedodrzwi.Zastanawiającsię,ktotomoŜebyć,podbiegłaotworzyć.
Jezu,Jake,niemaszcorobić?
Wodpowiedziuśmiechnąłsięiwkroczyłdośrodka,nieczekającnazaproszenie.
Tak,zapomniałam,ŜeprzecieŜzawszejesteśmilewidziany,prawda?
Bells,zajmijczymśumysłiniewściekajsięnamniedlatego,ŜeNewtonczujedociebie
miętę,okej?
Jesteśobrzydliwy–stwierdziła,powracającdośniadania.
Jakerozsiadłsięnaprzeciwkoniej,uwaŜnieobserwująckaŜdyjejruch.Pochwilinie
wytrzymała.
Będzieszsiętakgapił?
Pokiwałgłowąiuśmiechnąłsięjeszczeszerzej,ukazującrządrównychbiałychzębów.Był
odniejmłodszy,jednakkomuśzzewnątrznigdyniewpadłobytodogłowy.Jakemiał
sylwetkęatlety,lekkobrązowąskóręikrótkoostrzyŜone,czarneniczymnocwłosy.
OdznaczałsięteŜtym,ŜebyłIndianinem,cojednakBellianitrochęnieprzeszkadzało.
Znalisięodzawszeimimo,Ŝeczasamipotrafiłwkurzyćjądotegostopnia,Ŝezmiłąchęcią
rozbiłabyjegogłowęościanę,toniewyobraŜałasobielepszegoprzyjaciela.
Niemamnicinnegodoroboty.Zbierajsię,odwiozęciędopracy.
Spojrzałananiegospodpowiekipokręciłaprzeczącągłową.
Mamswojegomałegograta,jakraczyszgonazywać,więcdojadęsama.
Niemówmi,ŜemaszokresidlategojesteśtakarozdraŜniona–odparł,patrzącjejwoczy.
ZakrztusiłasiępłatkamiiomaływłoszawartośćjejustniewylądowałananowozałoŜonym
obrusie.
Jake.Obiecujęci,Ŝektóregośpięknegodniaobijętwojątwarz.Przyrzekam–powiedziała
podenerwowanymgłosem,jednakdłuŜejniemogłaprzednimniczegoukrywać.–Napisałam
doniego.
Zmarszczyłbrwi,nierozumiejąc,ocojejchodzi.
Dokogonapisałaś?
DoJasperaWhitlocka–odparła,przestępującznoginanogę.
Wkuchnizaległaciszaigdybynieśmiechydziecizzewnątrz,moŜnabyłobyusłyszeć
przelatującąnieopodalmuchę.
JuŜdawnocimówiłem,cootymmyślę,Bells.
Wiem,wiem.Alepoprostu…No,niemogłamsięoprzeć,okej?Rozumiem,Ŝenicztego
niebędzie,Ŝeniedostanęnawetznaczkapowrotnego.Alemusiałamtozrobić.–Przyjęła
minęzbitegopsaiwplotładłoniewewłosy.
Przezchwilęzastanawiałsięnadtym,copowinienzrobićlubpowiedzieć.Oddawnawiedział
ojejfascynacjitympisarzemiwydawałomusię,Ŝetoprzejściowe.Alemyliłsię.
KaŜdyznasmajakiśfetysz,prawda?–Uśmiechnąłsięciepło,rozładowująctymsamym
sytuację.
Wiedział,ŜeBellapotrzebujeprzyjaciela,któremumoŜepowiedziećowszystkim,aonnie
chciałtegostracić.ZostałomutylkobiernewysłuchanieochówiachównadjakŜecudownym
Jasperem.
CzekałogocięŜkiepopołudnie.
Więc?Conapisałaś?
Błyskradościwjejoczachtopiłmuserceidobrzewiedział,Ŝenigdyniczegojejnieodmówi.
Nowy Jork
Copowinienemzrobić?
AlicezprzestrachemspoglądałanatrzymanewdłoniachzdjęcieiniemogłaznaleźćŜadnej
logicznejodpowiedzi.Widziałają,Ŝywąiuśmiechającąsię,jakgdybynicsięniestało.Jak
gdybymogłazawojowaćcałyświat.WtymuśmiechukryłasięnadziejaiwolaŜycia,nie
przyćmionaŜadnyminnymuczuciem.
ZastanawiałasięnadtymiimdłuŜejtorobiła,tymbardziejniewiedziała,cootymmyśleć.
Tojestdziwne,Jazz.Zresztą,dziwnetomałopowiedziane–zmarszczyłabrwi.–Pamiętam,
jakmioniejopowiadałeś.KaŜdydetal.OnajestpodobnadoElizabeth?Kropkawkropkę?
Potrafiłtylkoskinąćgłową.
Trzymamtozdjęcieiwidzętylkopustkę,nic.Niemogędotegodojść.
Sytuacjabyłaniecodzienna.Jakimcudemkobieta,któraŜyłaprzeszłostolattemu,mogła
pojawićsięwewspółczesnychczasach?
Niechciałemwracaćdoprzeszłości,aleonazawszenademnąciąŜyła.Ateraz…Głosmu
sięlekkozałamał,jednakszybkogoopanowałiwróciłdoswojejobojętnejpostawy.–Teraz
dogoniłamniecałkowicie.
Aliceniewiedziała,cootymmyśleć.BałasięoJaspera,oto,comoŜeterazzrobić.
Wiedziała,Ŝenajlepszymrozwiązaniembędziepozostawieniesprawyiniewnikaniewto,
dlaczegopannaSwanprzypominaElizabeth.Znałagojednakzbytdobrzeizdawałasobie
sprawę,Ŝeprędzejczypóźniejzrobicoś,comoŜeniepowinnonastąpić.
Zajmiemysiętym,dobrze?
PodeszładoniegoipołoŜyłaswojesmukłedłonienajegoramionach.Spojrzałjejprostow
oczyiuśmiechnąłsięsłabo,czując,ŜejestjejcięŜkoztymwszystkim.Mimo,Ŝenigdynie
poznałaElizabeth,wiedziałailedlaniegoznaczyłaisamotowystarczyło,byjejwspółczuć.
Znajdziemyrozwiązanie.
Bylenietrwałotodługo.Mymamywieczność,Alice,onanie.
***
Powyjściuprzyjaciółkidługosiedziałnasofieirozmyślał.Zdawałomusię,Ŝecała
przeszłośćiteraźniejszośćzlałysięwjedno.NiewidziałjuŜbariery,któraodgradzałagood
tamtychwydarzeń.WiedzaoistnieniuIsabelliSwansprawiła,ŜeodŜyławnimiskierka
nadziei,iskierka,którazkaŜdąsekundąjaśniała.
Wiedział,ŜeniemoŜliwymjest,bytobyłaElizabeth.Siłąrzeczytakaopcjaniemiałaprawa
istnieć,jednakgdzieśwgłębiduszywierzył,ŜemoŜeloswłaśniesiędoniegouśmiechnął.
Czułam,jakbymbyłatamjuŜwcześniej,jakbystronytejpowieściopowiadałyomoimŜyciu.
PrzypomniałsobiesłowazlistuijuŜwiedział,cozrobicopowinienzrobić,bynieŜałować,
Ŝestraciłokazję.Niechciałspędzićkolejnychstulat,rozmyślającnadtym,cobybyłogdyby.
Zebrałwsobiewszystkiesiłyiwyjąłkartkę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]