Poczet Dziwow Miejskich - PISKORSKI KRZYSZTOF, Ebooki w TXT

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Krzysztof PiskorskiPoczet Dziwow Miejskich2007Krach operacji "Niebianskie Zastepy"Kruk Rrax'Thwyl'Ydrwhyn przeszedl majestatycznie po gzymsie i schowal sie w mroku za plecami gargulca. Swiatlo mu nie sluzylo, szczegolnie o pierwszej w nocy. Oswietlic katedre - tez pomysl! Przez osiemset lat nie miala oswietlenia i nikomu to nie przeszkadzalo!Rrax wychylil na sekunde dziob, aby spojrzec w dol. Wbudowane w chodnik reflektory porazily mu wzrok. Ech! Wszystko przez niemieckich turystow. Zeby ich wszystkich...Czasem Zhmf Spod Wzgorza smial sie z Rraksowej nienawisci do Niemcow. Coz jednak mogl wiedziec Zhmf? Przeciez byl tylko glupim, sklerotycznym bazyliszkiem. Poza tym przybyl ledwie sto lat temu, uciekajac z Krakowa, gdzie zaczeto przebudowywac kanaly. Rrax tymczasem mieszkal w okolicy od samego poczatku.Lubil wracac mysla do dni mlodosci, kiedy zyl w chramie na szczycie Slezy. To byla dopiero, jak to sie teraz mowi, fucha. Co tydzien ofiary, a cztery razy w roku taka wyzerka, ze nastepnego dnia nie mozna sie bylo ruszyc. Wtedy po raz ostatni Rrax jadl naprawde dobry miod. Ech! I ta nabozna czesc, jaka otaczano kruki. Mogles wleciec komus do chalupy, wyzrec cala kasze z miski, a on patrzyl jak zaczarowany i ani myslal przegnac! Dobrze bylo... I krukow jakby wiecej. Za Henia Brodatego w okolicach grodu mieszkalo ich ze trzydziesci. Dzis zostal juz tylko Rrax. Niedawno ostatniego ze znajomych - Elmmrezzfaeta - dorwal na dachu jakis gruby kocur.Rraksowi udalo sie przetrwac w miescie, bo wlasciwie nie przypominal kruka. Niegdys czesto przeklinal Stworce, ze nie dal mu dodatkowych dziesieciu centymetrow skrzydel, przez co uznawano go za duzego gawrona. Takie porownanie bylo oczywiscie dla kruka obrazliwe, ale zdazyl sie juz przyzwyczaic. Tym bardziej ze wiekszych pobratymcow dawno powywozono do rezerwatow przyrody. Najgorszym wrogiem kruka sa bowiem ornitolodzy. Jak cie jeden z drugim wytropi, to koniec. Uspia i zabiora na jakies bezludzie, gdzie jest okropnie zimno i pelno dzikich zwierzat. A co moze kulturalny miejski kruk robic w takim miejscu?! Ech, zeby tych wszystkich ornitologow...Nagle Rrax przerwal rozmyslania. Przekrzywil lepek, patrzac na niebo ponad katedra. Do ziemi zblizal sie maly, swietlisty punkcik. Ludzie z reguly w tym momencie wypowiadali zyczenia i robili inne glupie rzeczy. Rrax tylko sie usmiechnal (na tyle, na ile mozna sie usmiechnac, majac dziob). Dokladnie wiedzial, co znaczy "spadajaca gwiazda". Ech! Czy ci wariaci na gorze i na dole nigdy nie dadza sobie spokoju? Od kiedy rozbili ostatnia brame, coraz czesciej pojawiaja sie w Strefie. I jak porzadny kruk ma tu zyc? Jak nie turysci z Berlina, to wariat z zaswiatow. Ech!* * *Porfirion siedzial w glebokim fotelu, trzymajac nogi na biurku. Lubil te pozycje. Za mlodu czesto bywal w Strefie i przejal wiele ludzkich nawykow. Oczywiscie nie wszystkie dawaly sie latwo przeniesc na nowy grunt. Na przyklad ciagle jeszcze mial problem z blatami. Musial je czesto wymieniac, bo ostre racice bezlitosnie kaleczyly drewno.Drzwi gabinetu rozsunely sie, ukazujac kosmata twarz Surtaka. Mlodzik wyciagnal reke w pozdrowieniu, a Porfirion odmachnal mu niedbale."No tak. Ani chwili spokoju" - pomyslal.-Wlasnie otrzymalismy komunikat - zameldowal Surtak.Porfirion zaczal szybko obstawiac w myslach. Znowu demonstracje w wyzszych kregach? Rezydent nie wrocil po wskazanym czasie? A moze jakiemus paranoikowi ubzduralo sie, ze wytropil sabotazyste?-Niebianie wyslali do Strefy swojego agenta.Cholera - nie zgadl. Swoja droga nie spodziewal sie, ze to bedzie podobna blahostka. Czy nawet z taka rzecza musieli do niego biegac? Popatrzyl na czekajacego w napieciu Surtaka.-I co z tego?Mlodzik sciagnal ze zdziwienia wargi.-Smiem przypomniec, ze wedlug paragrafu osmego, artykulu dwudziestego piatego, mamy teraz prawo wyslac swojego.-Ale w jakim celu, Surtaku?-Zeby wyeliminowac wroga i uniemozliwic mu podjecie dzialan na neutralnym terenie.Slyszac to, Porfirion tylko westchnal. Chwile patrzyl na sciane, gdzie wisiala reprodukcja "Sadu Ostatecznego" Breughla. W koncu wyjal z szuflady talerzyk pelen malin. Wzial jedna, a reszte podsunal Surtakowi, dajac znak, aby sie czestowal.-Od dawna mnie denerwuje, ze choc wojna sie skonczyla, mlodziez jest szkolona w taki sposob, jakby wciaz trwala w najlepsze. Myslisz, ze po co ten Niebianin zszedl na dol? Chodzi z pewnoscia o zbieglego sluge lub zbuntowanego rezydenta...Surtak skinal glowa, ale otwarl usta.-Nie przerywaj przelozonemu - ubiegl go Porfirion. - Sluchaj uwaznie, chlopcze. Pozwolmy im prac swoje brudy. Po co mamy sie mieszac? Niech poluja na siebie, niech rozdzieraja ich konflikty. Patrz daleko, Surtaku. Oczywiscie, ze zamierzam skorzystac z artykulu...Przerwal na chwile, aby zjesc jeszcze jedna maline. Uwielbial je, niestety, na dole byly towarem luksusowym. Rosly tylko w Strefie i za zadne skarby, podobnie jak wiekszosc roslin, nie chcialy sie przyjac w zaswiatach.-Wysle swojego adiutanta, ale nie po to, zeby bawil sie w dziecinne podchody. O nie! Polece mu kupic troche owocow, rozejrzec sie za ciekawymi ksiazkami.-Uzywanie Strefy w prywatnych celach jest niestosowne! - skrzywil sie Surtak.-Bylo niestosowne, moj drogi. Bylo. Teraz Strefa nie jest polem bitwy. Jej przynaleznosc ustalily po wsze czasy traktaty pokojowe. Powinnismy zaczac korzystac z dobr, jakie oferuje nam ludzkosc. Czy myslisz, ze Lucyfer sadzi inaczej? A widziales nowego Picassa, ktorego kazal kupic na aukcji w Nowym Jorku? Zastanawiales sie kiedys, dlaczego w kantynie jest coraz wiecej smakolykow z powierzchni?Mlodzik nie dawal za wygrana.-Ale Ksiega Upadlych mowi... - jeknal.-Ty tylko swoje "ale" i "ale"! - Porfirion machnal reka. - Mimo tego, co ci klada do glowy w szkole, wojna juz sie skonczyla: w dniu, w ktorym ja i moi chlopcy rozbilismy brame. Nikt z gory nie przejdzie na dol i vice versa. Niech wypija piwo, ktorego nawarzyli. W tym czasie najem sie malin i pokontempluje Breughla. Zapamietaj me slowa, chlopcze, bo wiecej nie bede powtarzal! Zrozumiano?-Tak jest!-Odmaszerowac! I przyslij mi adiutanta!* * *Najpierw poczulem dotyk zimnego bruku i okropne zawroty glowy. Z trudem podnioslem sie na czworakach, otwierajac oczy. Lezalem na srodku ulicy. Wszystkie miesnie bolaly. Prawie juz zapomnialem, jak to jest miec cialo z krwi i kosci. Dowloklem sie do najblizszej bramy, padlem plackiem na ziemie. Czekalem cierpliwie, az swiat przestanie sie krecic. Posadzka pachniala moczem.Wreszcie zdolalem dzwignac sie jeszcze raz i usiasc pod murem. Oddychalem gleboko, lapiac wielkie hausty zimnego powietrza. Skrzyp schodow! Blyskawicznie odwrocilem glowe, wbilem wzrok w ciemnosc. Z pierwszego pietra schodzil wasaty mezczyzna w wyswiechtanym swetrze. Ciekawe, gdzie sie wybieral kilka minut po polnocy? Niewazne. Trzeba cos zrobic. W koncu nie mogl zobaczyc w swojej bramie dwumetrowego golego faceta z wielkimi skrzydlami sterczacymi z plecow. Spojrzalem mu prosto w oczy, jak uczyl archaniol Malachiasz. Odwrocil wzrok i minal mnie obojetnie.Uf! Udalo sie. Teraz musze chwilke odpoczac. Tak wlasnie - odpoczne, a potem rusze na poszukiwanie pierwszego.* * *-Widziales to, Gran?Gargulec siedzial na gzymsie z wywalonym jezorem i oczyma wlepionymi w niebo. Rrax przestapil z nogi na noge i stuknal go dziobem po raz drugi.-Gran! Rusz sie, ty ociezala kupo piaskowca!Gargulce potrafia spac i przez pol roku, jesli nikt ich nie budzi. Mozesz im wtedy narobic na sam czubek nosa, a i tak nie drgna. Rrax czekal chwile, potem stuknal jeszcze raz tak mocno, ze omal nie pekl mu dziob.-Grrraaaan!Dlugi jezor powoli wsunal sie w kamienna paszcze. Gran popatrzyl na kruka swoimi smiesznymi, wylupiastymi oczyma.-Nie budzic - powiedzial wolno basem, od ktorego az zadrzal gzyms.-Nie budzic, nie budzic... Ech! Bez starego Rraksa skamienialbys tu ze szczetem. Nie widziales, ze cos sie dzieje?-Nie budzic - odparl Gran.Rrax westchnal. Gargulce byly prawie tak ociezale w mysleniu jak w ruchu.-Gran! Sluchaj uwaznie. Specjalnie dla ciebie powtorze: cos sie dzieje. Widziales?-Nie widzial.-Ach! Jak to mozliwe, jesli mozna spytac, skoro gapisz sie w niebo bez przerwy?-Nie patrzyl. Myslal.Kruk pokrecil glowa z politowaniem.-Wiec cie oswiece, tlumoku. Pojawil sie ktos z gory. Moga sie dziac interesujace rzeczy. Lecisz sie przyjrzec?Gran stal dluzsza chwile w bezruchu, pochloniety najwyrazniej ukladaniem odpowiedzi.-Nie leci. Nie umie.-Daj spokoj! Przeciez kazdy gargulec potrafi latac, tak jak kazdy smok ma zloty brzuszek.-Gran spi.-Graaan! Ile mozna spac?!Po chwili Rrax zorientowal sie, ze zadal zbyt trudne pytanie. Gran znow myslal, jeszcze dluzej niz poprzednio.-Dziesiec lat byloby dobrze. Gdyby ty nie budzic. Ech! I po co Stworca dal gargulcom poczucie humoru?-Tylko mi nie mow, ze jestes zmeczony. Czym? Rozmyslaniem? Gapieniem sie w niebo?-Siedzenie meczy.-Grrraaaaan! Prosze po raz ostatni! Lec ze mna, bo inaczej zapaskudze ci leb! No dalej, rusz sie, becwale!Rrax czekal i czekal, lecz zadna odpowiedz nie nadeszla. Gargulec pograzyl sie w calkowitym bezruchu. Przez chwile kruk przemysliwal, czy nie wprowadzic grozby w zycie, ale w koncu uznal, ze Gran, chocby nie wiem jak leniwy, jest jego przyjacielem, wiec na podobne traktowanie nie zasluguje. Zreszta i tak byl najbardziej rozmownym ze wszystkich gargulcow na katedrze. Wiekszosc nigdy nie raczyla na Rraksa spojrzec. Ech! Trzeba obyc sie bez towarzystwa.Kruk rozwinal skrzydla i skoczyl z gzymsu. Chwile potem szybowal nad dachami starych kamieniczek.* * *Dopiero pol godziny po zejsciu poszedlem na przystanek nocnego autobusu. Nie moglem przeciez stac tam nagi, a tworzenie nie wychodzilo mi zbyt dobrze. Dopiero po czterech probach udalo mi sie zrobic szary plaszcz. Na reszte odzi... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jaczytam.htw.pl