Poufny dziennik dominika Pola - Moguncka noc, eBooks txt

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
WŁADYSŁAW JAN GRABSKIPOUFNY DZIENNIK DOMINIKA POLASYNMOGUNCKA NOCWŁADYSŁAW JAN GRABSKIMOGUNCKANOCINSTYTUT WYDAWNICZY PAX 1966Okładkę projektowały a . , -, * . ,WŁADYSŁAW JANISZ??' ? IStreszczam przeżycia ostatniej zimy i wiosny.Nie udała się wycieczka na narty z Fabiolš do Diable-rets. W połowie drogi na terenie Szwajcarii, pod Cossonay zawadził o nas, cinajšc zakręt, pusty wóz meblowy. Rezultat: strzaskane drzwi i uszkodzenie mojego lewego łokcia. Cišgle ta lewa strona. Rambler pozostał na chodzie. Fabiola, dzielna i przytomna, dowiozła nas do najbliższego szpitala, gdzie zreperowano mi rękę.Trudno orzec, czego miałem w tym wypadku więcej: szczęcia czy pecha? Oczywicie, że gdybym wiedział, jaki dureń siedzi za kierownicš Trucka, przycumowałbym przed zakrętem i odczekał, aż nas wyminie. Mogło być o wiele gorzej, gdyby nasze spotkanie nastšpiło odrobinkę wczeniej, na poprzednim zakręcie, kiedy miałem po prawicy przepać. Pobieżnie można orzec, że sprawa nie była warta więcej, niż kosztowała reperacja łokcia i karoserii wozu, czyli około trzystu dolarów. Nie liczę straconej okazji połamania nóg na nartach w razie udanej do końca wycieczki. Fabiola towarzyszyła mi, zagipsowanemu, przez dziesięć dni. W tym czasie dopilnowała wyklepania i lakierowania drzwiczek wozu. Następne dwa tygodnie, zanim pozwolono mi sišć za kierownicę, spędziłem sam wród nudnych Szwajcarów. Dla mnie byli nudni i nic na to nie poradzę. Nie umiem radować się z ludmi interesujšcymi się tylko tym, co mnie już przestało bawić: robieniem pieniędzy. Trzeciego tygodnia przeniosłem się do Lozanny. Tam, w hotelu Royal Savoy" (mam cišg do Sabaudii), odwiedził mnie Kazimierz. Następnej niedzieli przyleciał do Blecherette, aby mi towarzyszyć w powrotnej drodze do Paryża. Na pięćset z górš kilometrów on prowadził auto przez czterysta. Byłem mu wdzięczny, choć nie okazywałem tego. Kierujšc miałem przykre wrażenie,że gwód, którym mi znitowano łokieć, dršży skórę i wyłazi na wierzch. Jeszcze dzi, chociaż nic mnie nie boli i mogę wyprostowywać rękę, czuję w łokciu to obce ciało. W szpitalu w Lozannie doktor Simon poddał mnie głębszemu przebadaniu. Nie obeszło się bez elektrokardiogra-mu. Albo nadwyżka cinienia była przejciowa, albo reżym szpitalny tak skuteczny, doć że gdy po powrocie do Paryża de Graset zmierzył mnie swoim kosztownym aparatem, skonstatował cinienie 150 na 95, co podobno ma być normš. Notuję to, aby jeszcze raz wyrazić niepewnoć, czy szwajcarska kraksa była moim pechem, czy też szczęciem. Na konto szczęcia winienem zapisać, że w czasie choroby doznałem wiele dobroci od ludzi, których jeszcze przed rokiem nie znałem. Mylę o Fabioli i Kazimierzu. Oczywicie, że za dolary można kupić doskonałš opiekę i namiastki rozmaitych uczuć. Dolarowy człowiek odróżni od nich szczerš troskę i niepokój tych, dla których i bez dolarów byłby bliski, a może nawet kochany...uW czasie przymusowych w Lozannie rekolekcji sporo czytałem. Kazimierz przysłał mi z Paryża dwanacie polskich ksišżek, po wojnie wydanych. Wybrałem je z katalogu na chybił trafił. Pragnę jako przygotować się do wycieczki w Polskę. Nie wiem, czy niefortunnie wybrałem, czy polska literatura taka mętna, ale nie zostałem olniony ani zbudowany. Choć pisać to oni umiejš. Typowi Słowianie. Sš precyzyjni i nachalni zarazem, co sprawia wrażenie, że wierzš w to, co piszš.Po każdej z tych ksišżek przynajmniej dzień byłem sobš zaniepokojony. Jak dłużnik telefonem gronego wierzyciela. Mówi się, że autorom chodzi o prawdę człowieka. Może to być frazesem bez pokrycia albo insynuacjš. Owszem, chodzš oni po prawdzie człowieka, depcš tę prawdę lepkimi słowami, ale kto by jš zdołał ukształto-wać trwale, skoro sam jest migotem, a prawda promieniowaniem.Po powrocie w lutym do Paryża znalazłem w konsulacie sporš pocztę. Pakiet greetings" wištecznych i tylko jeden list doktor Ilony o rozwoju klubu. Z kolegów pamiętał Gordon, Leclerc, Klein i Waza. A ta, z którš najbliżej, zdawało się, żyłem, Angela Hammond, nie wysiliła się nawet na autograf na pocztówce. Pewnie czuje się obrażona. A może przeciwnie, nie przywišzuje wagi do tych spraw, które dla wielu autorów współczesnych zdajš się najważniejsze spraw łóżka. Charakterystyczne, że włanie ja, chociaż nie wysłałem do USA ani jednej kartki, teraz krytykuję pretensjonalnie ludzi, którzy podobnie zaniedbali sprawę okazania mi pamięci. Jeżeli nie odpowiem tym, którzy pamiętali, dam im prawo do przypuszczenia, że albo zaginšłem, albo straciłem resztę kultury w dzisiejszej prze-rafinowanej Europie. Owszem, napiszę do nich wszystkich, ale z innego wiata, z Polski. Dla zblazowanych szybkociš przelotów Amerykanów jedynie kraje zza żelaznej kurtyny pachnš egzotykš. Polska, po Jugosławii, odnawia apetyt.W Paryżu nie stało się nic, czego nie powinno zabraknšć w moim dzienniku. Mój dziennik i Paryż cóż za zestawienie. Chyba takie, że Paryż jest jedyny w wiecie, a dzienniczek dla mnie także jeden. Wszystkie miasta obu Ameryk nie sš warte jednego Paryża. Samo trwanie tu jest już bogatym przeżyciem. Wcišż co się dzieje. Pieni i ksišżki Paryża wystarczyłyby na wykarmienie całego globu. I na zatrucie go. Musi być zdrowy w sobie i tęgi korpus Francji, jeżeli stać jš na taki łeb-stolicę.Nowy mój znajomy z konsulatu polskiego, magister Dziubal, w rozmowie na bulwarach przeciwstawił Paryżowi bohaterstwo Warszawy. Drażnišce nieporozumienie. Paryż też potrafi być bohaterski, ale nigdy nie przestaje pamiętać o sobie. Stšd odpowiedzialnoć zapewniajšca trwanie. Wiele tu radoci, więc i cierpienia, wiele bezbożnoci, więc i wiary. Umie też Paryż być podły. Kto nie pada, ten się nie podnosi. Przecież jest w tym raju rozpustników miejsce na Sacre Coeur i Mission fitrangere. Niezbraknie dziesięciu sprawiedliwych. W Warszawie też ich nie brakowało, skoro odbudowała się z popiołu jak Jeruzalem, a nie znieruchomiała jak Gomora na dnie słonych jezior. To styl mojego Kazimierza.Z Kazimierzem przebywam doć często. Zapisał się na wycieczkę Inturista do Gruzji i Moskwy. Wpłacił wymaganš porcję dolarów i czeka na sierpień. Ponadto uczy się polskiego. Znalazł fachowego korepetytora, a ja muszę, mu służyć konwersacjš. Trudno mi zrozumieć jego postawę. Nie podejrzewam głosu krwi w jego skłonnoci do Polski, której ja w sobie nie czuję. Więc to co z mistycyzmu. Raczej mesjanizm. Też produkt Paryża. Chyba trochę za-póniony.Nie orientuję się, co będzie z moim wyjazdem do Polski. Jak długo pozwolš mi tam zostać i gdzie przebywać? Poczyniłem potrzebne starania i wysłuchałem w konsulacie polskim wielu zachęcajšcych obietnic. Z drugiej strony od Polaków paryskich dowiaduję się o mojej słowiańskiej ojczynie tyle zatrważajšcych nowin, że już samš decyzję wyjazdu do Warszawy uważam za bohaterstwo. Rodacy z ambasady amerykańskiej nie zachęcajš bynajmniej do tego bohaterstwa. Dobrze mi w Paryżu z Fabiolš. Gdyby nie obietnica dana Kazimierzowi, że go do siebie w Polsce zaproszę, pozostałbym najchętniej w granicach Francji. Nie, nie mam prawa obcišżać Kazimierza inicjatywš mego wyjazdu do Polski. Mogłem mu nie opowiadać, że mam jakš córeczkę czy żonę nad Wisłš, mogłem nie obiecywać, że je odwiedzę i wspomogę, a jego na swój koszt zaproszę.Fabiola zna już mój paryski adres. Musiałem go podać, gdy wracajšc pierwsza ze Szwajcarii podjęła się skompletowania mojej garderoby. Mała Suson ma dla Fabioli wiele respektu. Dla jej kostiumów i pantofli. Kazimierz za dużo naopowiadał matce o naszej szwajcarskiej eskapadzie i Diana zażšdała, abym przedstawił jej Fabiolę. Była niš rozrzewniona. A może samš sobš, w niej widzianš przez pryzmat wspomnień. Cieszy mnie, że się polubiły. Fabiola nie podejrzewa, by Dianę mogło łšczyć ze mnš ongi co' '? >.' twięcej niż protekcja profesorska. Krępowałbym się przyznać dzi przed niš do tamtego romansu. Zdradziłbym Kazimierza. Ale z rękš na sercu zapiszę, że tamta moja Diana nie ustšpiłaby miejsca na tapczanie dzisiejszej Fabioli. Ejże? A gdyby zamiast mnie był z Fabiolš Dominik sprzed dwudziestu lat?Dla pamięci zapiszę tu, że gdy przekraczalimy, buńczuczni jeszcze, granicę szwajcarskš jadšc do Diablerets, a propos rewizji zagadnšłem Fabiolę, co naprawdę przewoziła z USA do Francji na transatlantyku Savoie". Odpowiedziała na to dopiero dnia następnego, po operacji mojego łokcia. Nie wiem, co jš skłoniło do szczeroci: bezbronnoć zagipsowanego czy litoć nade mnš. Otóż wyznała, że w jednej z kaset leicowskich jeden z filmów Minox miał na co trzeciej klatce, wród wykrojów mód, wzory matematyczne i naukowe schematy. Nie miała pojęcia, co one znaczš. Otrzymała za ten film, zgodnie z umowš, w chwili doręczenia go pewnemu Francuzowi w Paryżu, kopertę z czekiem na pół miliona franków. Według niej nie miało to zwišzku ani z politykš, ani z narkotykami. Wyraziłem przypuszczenie, że mogło to być szpiegostwo naukowe, dzisiaj stokroć niebezpieczniej sze od polityki i narkomanii. Nie ma chyba rozbieżnoci naukowych między Francjš a twojš Amerykš? starała się mnie uspokoić. Niestety, nie byłem tego pewny. Jeżeli Francja pomoże Niemcom zdobyć broń nuklearnš, a mógłby temu służyć porednio i przemycany przez Fabiolę film, wtedy rozbieżnoć między dzisiejszymi partnerami może zaognić się katastrofalnie. Pocieszam się, że i tym razem Fabiola zblagowała. Może wymyliła co takiego dla ukarania mej podejrzliwoci? Za pół roku znowu jš zapytam i zobaczymy, co nowego wymyli.iatiazimierz ma kłopoty ze służbš wojskowš. Boi się, że go zabiOffš na parę miesięcy do Algieru. Pokrzyżowałoby mu8,- ito plany wakacyjne. Wolnoć może uratować znaczeniem swoich prac laboratoryjnych dla uzbrojenia. Nienawidzi tej wojny. Nie wierzy, aby mógł służyć ojczynie zabijajšc Algierczyków.De Graset koresponduje z Lipskiem. Li... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jaczytam.htw.pl