Pozne lato, eBooks txt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
John CrowleyP�ne latoPrze�o�y�a: Iwona ��towskaTytu� orygina�u: Engine SummerData wydania: 1997Data wydania oryginalnego: 1979Spis tre�ciPIERWSZY KRYSZTA� WIELE �YWOT�WPIERWSZA FASETADRUGA FASETATRZECIA FASETACZWARTA FASETAPI�TA FASETASZ�STA FASETASI�DMA FASETA�SMA FASETADRUGI KRYSZTA� �MIECH KUTERNOGIPIERWSZA FASETADRUGA FASETATRZECIA FASETACZWARTA FASETAPI�TA FASETASZ�STA FASETASI�DMA FASETA�SMA FASETATRZECI KRYSZTA� LIST OD DOKTOR BOOTSPIERWSZA FASETADRUGA FASETATRZECIA FASETACZWARTA FASETAPI�TA FASETASZ�STA FASETAPIERWSZA FASETADRUGA FASETATRZECIA FASETACZWARTA FASETAPI�TA FASETADla Lance Bird, bo podziela moj� opini�, �e wtr�ty i dygresje stanowi�najciekawszy elementopowie�ci.�w cz�owiek rzek�: Sk�d ta niech��? Gdyby� s�ucha� przypowie�ci, sam zmieni�by�si� wprzypowie��; to dobry spos�b, by unikn�� wszystkich codziennych trosk.Drugi na to: Got�w jestem i�� o zak�ad, �e i to zdanie jest przypowie�ci�.Pierwszy odpar�: Wygra�e�.Drugi stwierdzi�: Niestety, jedynie w przypowie�ci.Pierwszy na to: Nie, w rzeczywisto�ci. W przypowie�ci ponios�e� kl�sk�.Franz KafkaPrzypowie�ci i paradoksyPIERWSZY KRYSZTA�WIELE �YWOT�WPIERWSZA FASETAZasn��e�?Nie. Czuwam. Mia�em zamkn�� oczy. Kazano mi zaczeka�, a� pozwol� je znowuotworzy�.A wi�c unie� powieki... Co widzisz?Ciebie.Czy jestem...Przypominasz... moj� znajom�. Tamta dziewczyna by�a ni�sza. Wszystkie anio�y s�takiewysokie?Co jeszcze widzisz?Traw�, na kt�rej siedzimy. To jest trawa?Co� w tym rodzaju.Przez szklany dach widz� niebo. Och, aniele, czy to mo�liwe?Oczywi�cie.Dotar�em tutaj. W�a�nie tu. On mia� racj�, m�wi�c �e tego dokonam... Aniele!Widz�chmury pod nami!Oczywi�cie.Odnalaz�em ci� wreszcie. Najwi�ksza ze strat zosta�a dzi�ki mnie wynagrodzona.Tak. Zagin�li�my, a ty nas odnalaz�e�. Byli�my �lepi i dzi�ki tobieprzejrzeli�my na oczy.Tak si� sk�ada, �e nie mo�esz tu d�ugo pozosta�, a zatem...Czego oczekujesz?Twojej opowie�ci.Tym w istocie jestem, prawda? Moj� w�asn� opowie�ci�. Zgoda, b�d� opowiada�, aletod�uga historia. Mam j� przedstawi� w ca�o�ci?Zacznij od pocz�tku i nie przerywaj, a� sko�czysz. A� nadejdzie kres twojejhistorii.Od pocz�tku... Skoro uto�sami�em si� ze swoj� opowie�ci�, zapewne i dla mnieistniejepocz�tek. Czy mam zacz�� od chwili narodzin? Czy one stanowi� pocz�tek? M�g�bympowiedzie� najpierw o twojej srebrnej r�kawicy; o srebrnej r�kawicy i kuli...Zaczn� jednak odMa�ego Domostwa i opowiem, jak si� dowiedzia�em o istnieniu takich przedmiot�w;w tenspos�b pocz�tek b�dzie r�wnie� ko�cem. Zreszt� i tak powinienem opisa� najpierwMa�eDomostwo, bo stamt�d wyszed�em i tam spodziewam si� zako�czy� w�dr�wk�. Na dobr�spraw�przez ca�y czas jestem w Ma�ym Domostwie. Tam jest moje miejsce; jego istotastanowi zarazemesencj� mnie samego. Gdy m�wi� o sobie, zazwyczaj mam tak�e w pami�ci Ma�eDomostwo.Nie potrafi� go dok�adnie opisa�, bo z moj� przemian� i ono si� zmieni�o. Gdysta�em si� inny,zosta�o we mnie przekszta�cone. Z drugiej strony jednak, kiedy ci o sobieopowiem, zrozumiesz,czym jest Domostwo, a raczej, jakie mo�e by�.Przyszed�em na �wiat w pokoju mbaby � matki mojej matki. Zgodnie z obyczajemsp�dzi�em tam najwcze�niejsze dzieci�stwo. Pok�j mbaby pami�tam lepiej ni� innez tysi�cypomieszcze� Ma�ego Domostwa. To by�o jedyne miejsce, kt�re pozosta�oniezmienione; jego�ciany zawsze wygl�da�y tak samo, chocia� w miar� jak ros�em pozornie si�przemieszcza�o, bos�siednie pokoje i �ciany podlega�y ustawicznym przesuni�ciom. Mieszkanie mbabynie by�o takstare jak pierwotne gniazdo, wzniesione przez �wi�tego Andy�ego � serce Ma�egoDomostwa,pe�ne ciasnych klitek z szarych blok�w porowatego kamienia anio��w, gdzieskrywano wszelkietajemnice. Pok�j mbaby nie przypomina� r�wnie� znajduj�cych si� na obrze�achMa�egoDomostwa �wietlistych nierealnych komnat o widmowych �cianach, kt�re zmienia�ysi� co dnia iharmonijnie ��czy�y z otoczeniem. Mbaba mieszka�a po stronie poranka, niedaleko�cie�ki;�ciany pokoju by�y drewniane, a glinian� pod�og� okrywa�y szmaciane chodniki;pe�za�o po niejmn�stwo �uk�w, raz nawet przypl�ta� si� czarny w�� i mieszka� tam przez dziewi��dni.S�oneczny blask od wczesnego ranka, jak fala wpada� �wietlikami dopomieszczenia; znika� popo�udniu, nim zapalono lampy. Do mbaby mo�na by�o zajrze� od zewn�trz, bo nadjej pokojemby�a kopu�ka z otworami na bokach i pomalowanymi na czerwono okiennicami, kt�retrzaska�yszarpane wiatrem.Przyszed�em na �wiat po po�udniu; ko�czy� si� listopad. Niemal wszyscymieszka�cypowr�cili ju� do ciep�ych pieleszy Ma�ego Domostwa; na zewn�trz pozosta�azaledwie garstka.Zgromadzono wszelkie zapasy na zim�, du�o chleba �wi�tej Bei i zwyk�ej �ywno�ci.Moja matkaprzesiadywa�a u mbaby; towarzystwa dotrzymywa�a im Salwa �miechu, gaw�dziarka icenionaznachorka w jednej osobie. Chrupa�y w�oskie orzechy, popijaj�c je wod� z sokiemmalinowym,gdy zacz�� si� por�d. Tak m�wiono.Imi� nadane mi przez gaw�dziark� brzmia�o Potok S��w. Nazwa�a mnie tak, bo zpocz�tkiem zimy szybciej rw� potoki i wiatr silniej dmie w�r�d pustych �odyg.Wywodz� si� z linii, kt�rej znakiem jest D�o�; nasz patron to �wi�ty Roy oraz�wi�tyDean. Wiele os�b z naszej linii nosi imiona zwi�zane z mow�. Matka nazywa si�Jedno S�owo,mbaba za� ma na imi� Taka Mowa.Bywaj� tak�e odniesienia do r�k i d�oni � na przyk�ad Siedmior�ki albo Kciuk. Wmojejrelacji Ma�e Domostwo b�dzie przedstawione tak, jak widzi je linia D�oni.Narrator spod znakuLi�cia albo Ko�ci przedstawi�by odmienn� wizj�.Srebrna kula i r�kawica... Mia�em wtedy siedem lat. By� listopad. Pami�tamdoskonale,bo tamtego dnia po raz pierwszy w �yciu stan��em przed gaw�dziark�, co spotykaka�degosiedmiolatka, mniej wi�cej w rocznic� narodzin.Okiennice w kopule nad pokojem mbaby postukiwa�y cicho. Zadar�em g�ow�, bypopatrze� jak mbaba zsuwa si� po sznurowej drabince, wisz�cej u otworu wyci�tegow kolistymsklepieniu. Karmi�a ptaki. W promieniach s�o�ca wr�ble pofrun�y za ni� dopokoju z g�o�nymtrzepotem skrzyde�; ich bia�e odchody plami�y szmaciane chodniki rozci�gni�te napod�odze.Dzie� by� ch�odny i dlatego mbaba opatuli�a g�ow� w�ochat� chust�, obszyt�fr�dzlami. Stopymia�a bose, ale ozdobione pier�cieniami.Matka powiedzia�a mi, �e mbaba coraz bardziej zamyka si� w sobie, jak cz�stobywa zestarymi lud�mi. Mia�a racj�; z dzieci�stwa pami�tam, �e mbaba sp�dza�a corazwi�cej czasu wswoim pokoju. W gruncie rzeczy nie by�a jednak sama, bo pod �cianami sta�y kufryi komodyoznaczone wyobra�eniem D�oni � w�asno�� ziomk�w z naszej linii, powierzonambabie. Terze�bione skrzynie przypomina�y... plastry miodu. Stanowi� obraz Ma�ego Domostwa�st�oczone ciasno, pe�ne tajemnic i niezwyk�ych opowie�ci. Ka�da z niezliczonychszuflad jestopatrzona znakiem i ozdobiona rze�bionym wzorem � zale�nie od rodzaju ukrytych w�rodkuprzedmiot�w. Kufry powsta�y, by chroni� sw� zawarto��... a tak�e legendy ozagadkowychprzedmiotach trzymanych w Ma�ym Domostwie, o ich przeznaczeniu i tajemnejwymowie.Mbaba nie by�a samotna, bo mia�a przy sobie mn�stwo pami�tek, zamkni�tych wszufladachkufr�w i kom�d opatrzonych znakiem D�oni.Le�a�em go�y pod ci�kim kocem na pos�aniu mbaby. Obserwowa�em j�, s�ucha�em,jakmamrocze do siebie, kr���c po mieszkaniu z palcem przy zapadni�tych bezz�bnychustach;chyba pr�bowa�a co� sobie przypomnie�. Po chwili zrezygnowa�a i si�gn�a pofajk�. Ma wswoim pokoju star�, bardzo pi�kn� fajk� z zielonego szk�a, uformowan� w kszta�tcebuli izawieszon� na �a�cuchach pod kopu�owym sklepieniem. Odchodzi od niej pi��zwisaj�cychlu�no, gi�tkich jak w�e, cybuch�w o jaskrawych barwach. G�ruje nad nimimetalowa kula wkszta�cie g�owy �wi�tej Bei; w otwarte usta wsuwa si� kostki odkrytego przez ni�chleba.Mbaba trzyma�a w palcach p�on�c� zapa�k�, a drug� r�k� wk�ada�a turkusoweokruchychleba wyj�te z bary�ki. Przytkn�a do nich zapa�k�, si�gn�a po jeden zcybuch�w i dmuchn�aw ustnik. Ciemny p�cherzyk uni�s� si� z dna wodnej fajki i dotar� napowierzchni�, a zmetalowych ust wydoby�a si� smuga dymu. Szerokie r�owe pasma oplot�y �a�cuch,ulatuj�c wg�r� ku sklepieniu. Posta� mbaby gin�a w r�anej mgle; smugi dymu wydobywa�ysi� z jej ust inozdrzy. Przyjemny jest aromat chleba �wi�tej Bei � lekki i korzenny, zalatuj�cyspalenizn� i�agodny... to wo� o wielu r�nych nutach. Na j�zyku czuje si� smak inny odzapachu, jakby si�pr�bowa�o... wszystkiego. Mo�na go por�wna� z czymkolwiek... ze wszystkim. Tosmakjedzenia: suszonych owoc�w, kwaskowatych zi�, orzech�w laskowych, niekiedyw�gladrzewnego albo mlecza, odn�y konika polnego, ziemi, jesiennego poranka, �niegu.My�la�em otym, wci�gaj�c dym w nozdrza; zerwa�em si� z ��ka i owini�ty kocem pobieg�emboso pozimnej pod�odze ku mbabie, z u�miechem kiwaj�cej na mnie r�k�. Przytuli�em si�do niej.Chrz�kn�a, si�gaj�c po m�j cybuch. Mbaba, moja matka i ja siedzieli�my tak,pal�c irozmawiaj�c.� Kiedy�my w�drowali... � powiedzia�a mbaba, a ja st�umi�em chichot, bowiedzia�em,jak� histori� zamierza mi przypomnie�. Tamtego ranka mia�a ich do wyboru tyle,coprzedmiot�w ukrytych w rze�bionych skrzyniach, wybra�a jednak opowie�� z czas�ww�dr�wki.� Kiedy�my jeszcze w�drowali, bardzo dawno temu... tak dawno, �e nie by�ow�wczasmowy o �yciu podobnym do obecnego, ani o naszych liniach, ani o powstaniu Ma�egoDomostwa... Tak czy inaczej, �wi�ty Andy pewnego dnia opad� z si�. Siedmiokro�tak si�zatraci�, kiedy�my w�drowali, a moja opowie�� dotyczy jednej z owych chwil.Os�ab�, bo ci�gn��w�z �wi�tego Roya, za�adowany skar...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]