Powiem wam jak zginal, eBooks txt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
JOE ALEXPOWIEM WAM, JAK ZGIN��WARSZAWA 1959KLITAJMESTRAOto jestem. Zadany cios i czyn spe�niony.Otwarcie i bez l�ku powiem wam, jak zgin��.Otuli�am go p��tna p�acht�, mocno tkan�, jak sieci�.Nie m�g� uciec ani si� uchyli� przed ciosem.Uderzy�am raz po raz, dwukrotnie,a on krzykn�� dwa razy i upad� nie�ywy.A gdy le�a�, zada�am trzeci cios: ofiarny,w podzi�ce Zeusowi, w�adcy pa�stwa zmar�ych...Tak oto pad� i zgin��. W�wczas dusza jegoustami wytrysn�a razem z krwi strumieniemtak silnym, �e mnie ca�� skropi� jak deszcz czarny.I wstrz�sn�a mn� rozkosz jak ziemi� po deszczu,gdy czuje nabrzmiewanie kie�kuj�cych nasion.AJSCHYLOS OrestejaI. PRZED UNIESIENIEM KURTYNYTego dnia Joe Alex sko�czy� trzydzie�ci pi�� lat, ale nie powiedzia� o tym nikomu i nawet niemal o tym zapomnia�. Rano, kiedy spojrza� na kalendarz, przypomnia�y mu si� dni dzieci�stwa, tort, w kt�rym co roku przybywa�a jedna nowa �wieczka, twarze rodzic�w, zatarte kszta�ty prezent�w; a potem przysz�o nag�e, ostre wspomnienie dnia, kiedy lec�c nad chmurami ku p�on�cemu w dole miastu niemieckiemu, zobaczy� pod s�o�ce cie� my�liwca z krzy�ami na skrzyd�ach i pomy�la�, �e dzi� ma urodziny i za chwil� mo�e zgin��, dok�adnie w rocznic� dnia, w kt�rym przyszed� na �wiat. Ale to by�o przed laty. Od dawna unika� my�li o wszystkich osobistych �wi�tach. By� sam na �wiecie i nic nie wskazywa�o na to, �eby ten stan rzeczy mia� si� kiedykolwiek zmieni�. Tym bardziej dzi�.Mimowolnie spojrza� na stoj�c� na kominku tac�. Le�a�y na niej dwa bilety teatralne zaopatrzone w dzisiejsz� dat�. Chcia� p�j�� z Karolin� na przedstawienie Macbetha. A chcia� p�j�� z dw�ch powod�w. Po pierwsze, czu� od pewnego czasu, �e jego przyja�� z Karolin� s�abnie. Znali si� od dawna, mo�e nawet od zbyt dawna. Karolina by�a �adna i kulturalna. Wiedzia�, �e nie jest jej zupe�nie oboj�tny. Odwiedzi�a jego mieszkanie po raz pierwszy przed rokiem. Potem sp�dzili tydzie� nad morzeni Brighton. Wi�zy, kt�re ich ��czy�y, by�y wiotkie, lekkie, mo�e dlatego w�a�nie �adne z nich nie sili�o si� ich zerwa�. Przez pewien czas by�o im nawet dobrze z sob�. Joe, b�d�cy ju� w wieku, w kt�rym instynkt daje chwilami zna� cz�owiekowi, �e powinien sobie znale�� towarzyszk� �ycia, pomy�la� nawet kilka razy przelotnie, �e gdyby si� chcia� o�eni�, osoba taka jak Karolina by�aby bardzo odpowiednia. Mi�y, czysty dom, �adna, opanowana pani tego domu, spokojna, pozbawiona wyboj�w droga �ycia. Tak, ale w �yciu by�o chyba co� jeszcze, co�, czego nigdy dot�d nie zazna�. Mi�o��. A Karoliny nie kocha� i s�dzi�, �e gdyby kiedykolwiek mia� j� pokocha�, by�o na to ju� do�� czasu i sposobno�ci.Mimo to, kiedy ostatnio zacz�� wyczuwa�, �e oddala si� od niej coraz bardziej, u�wiadomi� sobie, �e go to martwi. Wiedzia� r�wnocze�nie, �e wystarczy�oby chcie�, wystarczy�oby zmusi� si� do uwierzenia, �e nie chce jej naprawd� straci�, aby zosta�a. Ale nie umia� wywo�a� w sobie tego uczucia. Stosowa� p�rodki. Takim w�a�nie p�rodkiem by�o wys�anie do niej kartki z zaproszeniem do teatru na dzisiejszy wiecz�r. Gdzie� na tej kartce, po�r�d mi�ych, konwencjonalnych s��w, powinien by� tkwi� wykrzyknik, mo�e podkre�lenie pi�rem. Ale tego nie umia� zrobi�. I dlatego sta� teraz, ubrany do wyj�cia, smutny, ale r�wnocze�nie pe�en niemi�ej ulgi. Je�eli Karolina nie zadzwoni, to znaczy, �e nie zadzwoni ju� chyba nigdy.Drugim powodem, dla kt�rego chcia� p�j�� dzi� do teatru, by�a ch�� zobaczenia Sary Drummond, kt�ra gra�a rol� lady Macbeth. Ale i ten pow�d nie by� jasny i prosty. Ani gra wielkiej aktorki, ani trzy godziny sp�dzone oko w oko z nie�miertelnym problemem ambicji i zdrady nie by�yby go dzi� zmusi�y do wyj�cia z domu. Po prostu musia� zobaczy� Sar�, bo by� to jej ostatni wyst�p londy�ski w tym roku, a on sam mia� pojecha� pojutrze rano do jej posiad�o�ci, dok�d zaprosi� go Ian Drummond, m�� Sary. Nie chcia� znale�� si� pod jej dachem, przyznaj�c r�wnocze�nie, �e nie widzia� jej w tym roku na scenie. To by�oby nieprzyzwoite.Ian, Alex i obecny inspektor Scotland Yardu, Ben Parker, byli w ci�gu pi�ciu lat wi�cej ni� przyjaci�mi. Stanowili cz�� za�ogi bombowca, kt�ry wracaj�c sponad jednego z okupowanych port�w francuskich sp�on��, ju� nad Angli�, i run�� na ziemi� z wysoko�ci sze�ciu tysi�cy st�p. Z siedmiu znajduj�cych si� w nim ludzi tylko trzech zd��y�o wyskoczy� i rozwin�� spadochrony. Od tego czasu nie roz��czali si�. Roz��czy� ich dopiero pok�j. Drummond, kt�ry by� m�odym i bardzo zdolnym chemikiem, ale nie chcia� w czasie wojny s�u�y� krajowi poza frontem i u�y� w�wczas wszelkich protekcji, aby dosta� si� do lotnictwa i nie da� si� wyreklamowa� na powr�t do "laboratorium, wr�ci� tam po zawieszeniu broni i szybko zdoby� wielkie nazwisko w �wiecie naukowym.Alex zosta� autorem powie�ci kryminalnych. Nie czu� �adnego powo�ania do tego zawodu, ale wiedzia�, �e po pi�ciu latach wojny nie potrafi ju� nigdy wr�ci� do biura, kt�re opu�ci� jako dziewi�tnastoletni ch�opiec, pocz�tkuj�cy, dobrze u�o�ony, m�odziutki urz�dnik. Nic nie ��czy�o go ju� z tym ch�opcem. Spr�bowa� pisania i ku swemu zdumieniu zobaczy�, �e powie�ci jego s� rozchwytywane. Na szcz�cie zbyt wiele czyta� dobrych ksi��ek, aby ta dwuznaczna s�awa przewr�ci�a mu w g�owie. Mimo to stara� si� pisa� swoje mroczne opowie�ci jak najlepiej.To w�a�nie by� jeszcze jeden pow�d jego z�ego samopoczucia dzisiejszego wieczoru. Ma�a, p�aska maszyna Olivetti sta�a otwarta na stole, a na wkr�conym w ni� papierze widnia�y rozstrzelonym drukiem dwa s�owa: Rozdzia� pierwszy.I to by�o wszystko. Od dw�ch tygodni ta sama kartka tkwi�a w maszynie. Od dw�ch tygodni chodzi� po pokoju ca�ymi godzinami, zbli�a� si� do sto�u, siada�, a potem wstawa� i znowu zaczyna� kr��y� od �ciany do �ciany. Wiedzia� dok�adnie, jaka ma by� ta ksi��ka, chocia� nie mia� nawet jeszcze jej planu. Czu�, �e pomys� jest �wietny: zagadka postawiona przed czytelnikiem prosta i nies�ychanie jasna, a jednocze�nie tak umieszczona w labiryncie pozor�w, �e do rozwi�zania jej b�dzie prowadzi�a tylko jedna jedyna w�ska �cie�ka, zaopatrzona uczciwie wszystkie konieczne drogowskazy, ale ukryta w mroku.Westchn��. To, co czu�, nie mia�o �adnego znaczenia, skoro nie m�g� zacz��. Mo�e w cichym, okolonym starymi drzewami, wspartym o nadmorskie ska�y Sunshine Manor, otoczony dyskretn� go�cinno�ci� Drummond�w, b�dzie wreszcie m�g� ruszy� z miejsca. Wiedzia�, �e je�li tylko potrafi zacz��, wszystko p�jdzie dobrze.Spojrza� na zegarek, a potem na milcz�cy telefon. Je�eli Karolina nie zadzwoni za pi�� minut...Telefon zadzwoni�. Joe podni�s� s�uchawk�.- Dobry wiecz�r - powiedzia�a Karolina.- Dobry wiecz�r. Zacz��em si� ju� obawia�, �e nie dosta�a� mojej kartki.- Dosta�am... - w g�osie Karoliny zabrzmia�o nieuchwytne wahanie. - Przykro mi, ale dzisiaj wyje�d�am. - Znowu wahanie. Joe milcza�. - Wyje�d�am na d�ugo. Dzwoni�, �eby ci powiedzie�: do widzenia, Joe.- Do widzenia, Karolino. �ycz� ci dobrej podr�y.- Dzi�kuj�... - Pauza. - By�e� dla mnie bardzo mi�y, Joe. Mam nadziej�, �e si� jeszcze kiedy� spotkamy.- Na pewno! - powiedzia� z uprzejmym przekonaniem.Pauza.- Do widzenia, Joe.- Do widzenia, Karolinko.Po drugiej stronie przewodu wide�ki opad�y cicho, naci�ni�te spokojn�, ma�� d�oni�.Joe Alex z wolna opu�ci� s�uchawk�, ale w chwili kiedy opad�a, telefon zn�w zad�wi�cza�. Poderwa� r�k�.- S�ucham?- To ty, Joe?- Ja. To ty, Ben, prawda?- Tak, oczywi�cie, to ja. Co robisz w tej chwili?- Co robi�? Powinienem by� zmartwiony. Nie jestem zmartwiony i martwi� si� tym, �e nie jestem zmartwiony. Rozumiesz?- Rozumiem. Czy my�lisz, �e policjanci nie maj� prywatnych zmartwie�?- Nie jestem przekonany... - mrukn�� Joe. - Mo�e by� wpad� do mnie? W�a�nie id� do teatru i...- To znaczy, �e masz dwa bilety na Macbetha i nie wiesz, co zrobi� z drugim.- Mniej wi�cej... - powiedzia� Joe i nagle zrozumia�. - Sk�d wiesz, �e na Macbetha?- Zgad�em po prostu.- Hm...- Co, hm?- Nic. A czy chcesz p�j��?- Nie wiem. Jestem dzisiaj samotnym policjantem - powiedzia� Ben Parker. - Jestem policjantem ubranym w jak najbardziej wieczorowy str�j. Prawd� m�wi�c, chcia�em ci� wyci�gn�� z domu. Jest w East Endzie pewien do�� ekskluzywny lokal, kt�ry wart by�by obejrzenia. To znaczy, mo�emy po��czy� przyjemne z po�ytecznym. Ale to nic pilnego. Po prostu rutyna zawodowa. Lecz skoro masz bilety na Otella...- Na Macbetha.- W�a�nie! Ta sztuka zdecydowanie mi odpowiada.Jest zbrodnia, s� motywy i jest gruntowna analiza psychiki zbrodniarzy. M�g�bym niejedno do tego dopisa�, gdybym umia� pos�ugiwa� si� bia�ym wierszem.- Czy to znaczy, �e chcesz p�j��?- Tak. Potem mogliby�my wpa�� gdzie� na kieliszek. Mam do ciebie niewielk� pro�b�,- Prywatn�?- Nie.- To ciekawe - powiedzia� Joe Alex. - Mamy dwadzie�cia minut do rozpocz�cia przedstawienia, musz� jeszcze po drodze kupi� kwiaty. Gdzie po ciebie podjecha�- Nigdzie - brzmia�a spokojna odpowied�. - Jestem w barze naprzeciw twoich okien, a je�eli ods�onisz firank�, zobaczysz przed tym barem czarny samoch�d. Za kierownic� siedzi pyzaty m�ody cz�owiek w szarym kapeluszu. Nazwisko jego brzmi Jones i jest on sier�antem.- To znaczy, �e jeste� w tej chwili na s�u�bie, prawda?- Jestem tylko s�abym cz�owiekiem - roze�mia� si� Parker.Ale Joe zna� go zbyt d�ugo, aby nie wiedzie�, �e Ben pr�dzej strzeli�by sobie w g�ow� ze s�u�bowego pistoletu, ni�by mia� u�y� s�u�bowego samochodu dla prywatnych cel�w.- Zaraz zejd�! - od�o�y� s�uchawk�, poprawi� w lustrze w�osy i wyszed� do przedpokoju po okrycie, rozmy�laj�c nad tym, sk�d Ben wie, �e dzi� chcia� zobaczy� Macbetha, �e Karolina nie przysz�a, �e...Otuli� si� szczelniej p�aszczem, bo wiecz�r by� ch�odny. Odczuwa� lekkie podniecenie. Z�y nastr�j min��.II. RATUJCIE ICH!Wype�niona do ostatniego miejsca widownia trwa�a w absolutnej ciszy. Sara Drummond unios�a r�k� ku oczom. W kr�gu �wiat�a rzucanym przez umieszczony w g�rze niewidzialny reflektor wydawa�o si� Ale...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]