Posrod zycia, eBooks txt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
James Tiptree, Jr.Po�r�d �yciaWiosn�, kiedy Amory Guilford sko�czy� czterdzie�ci pi�� lat, objawi�si� pierwszy symptom jego �miertelnej choroby.�ona us�ysza�a, �e si� poruszy�. Kiedy spojrza�a, siedzia� na brzegu��ka, trzymaj�c g�ow� w d�oniach.- Co� nie tak, kochanie?- Nie... nie chce mi si� ubra�.Usiadta.- Dobrze si� czujesz? Nie powinni�my byli siedzie� tak d�ugo uBlairs�w.- Nie o to chodzi. M�wi� ci, po prostu nie chc� si� ubiera�.- Ale...- Jestem chory i zm�czony na sam� my�l o ubieraniu. Spodnie: lewa nogaw nogawk�, prawa do g�ry i w nogawk�. Zrobi�em troch� rachunk�w. Mo�naspokojnie powiedzie�, �e wliczaj�c przebieranie przed kolacj�, robi� toczterysta razy rocznie. To jest cztery tysi�ce w ci�gu dziesi�ciu lat -szesna�cie tysi�cy razy do dzisiaj. Dodaj do tego przebieranie si� wstroje sportowe, bryczesy. Jestem pewien, �e dot�d w�o�y�em na siebiespodnie ze dwadzie�cia tysi�cy razy. Jestem tym zm�czony. Znudzony! Izapomnia�em o pid�amach. Kolejne szesna�cie tysi�cy!- Poprosz� Manuela, �eby pom�g� ci si� ubra�, kochanie.- Nie. N i e c h e � , �eby Manuel pomaga� mi si� ubiera�. Nie chc� si�ubiera�, jestem znudzony ubieraniem, to wszystko... Czy wiesz, co by si�sta�o, gdybym poszed� tak jak jestem do biura?- O, nie...- Powiem ci. Wszyscy powiedzieliby "Dzie� dobry, panie Guilford", jakbynie sta�o si� nic dziwnego. A gdybym podszed� do komputera, wywo�a� par�przypadkowych pozycji i usiad� wpatruj�c si� w nie z my�l�cym wyrazemtwarzy, Tony mia�by ju� Georga na modemie, zanim zd��y�bym powiedzie�jedno s�owo. I to wszystko, co by si� sta�o, poza tym, �e p�niej, tegosamego dnia w�a�nie te akcje podskoczy�yby odrobin�, a to dzi�ki jakiemu�przeciekowi, kt�ry istnieje w firmie, a kt�rego jeszcze nie wykry�em...Naprawd� mam ochot� to zrobi�. Tylko �e zaraz pani Hewlett zadzwoni doPetersa, �eby przyni�s� mi ubranie, wi�c i tak b�d� je musia� w�o�y�. Takjak zrobi�a, kiedy odkry�a, �e ci�gle jeszcze mam na sobie smoking...Bo�e, jak ja jestem z n u d z o n y!- Ubieraniem si�? Kochanie, mo�e przyda�by ci si� urlop?- Nie, nie potrzebuj� wakacji. Poza tym do tego te� trzeba si� ubra�.Ale w tym momencie ju� �artowa� i szed� w stron� garderoby, gdzieManuel czeka� z garniturem. Wszystko jako� min�o.Kolejny symptom pojawi� si� kilka miesi�cy p�niej i by� znaczniepowa�niejszy.- Amory, kochanie, co robisz o tej porze w domu? Zapomnia�e� czego�?- Nie, po prostu nie jestem w stanie stawi� czo�o pracy.- Stawi� czo�o pracy? Ale� ty j� kochasz! A czy to nie dzisiaj firma,kt�r� chcia�e� przej��, mia�a ci z�o�y� ofert�? M�wi�e� mi o tym.- Tak, tak... Pickering Drill. Zap�ac�. Mam ich na haczyku... Ale wtym momencie nic mnie to nie obchodzi. Byli�my ju� na Palisades Avenue,kiedy powiedzia�em Petersowi, �eby zawr�ci� i przywi�z� mnie do domu.- Ty naprawd� musisz odpocz��. I my�l�, �e powiniene� zobaczy� si� zdoktorem Ellsworthem. To mo�e by� jaki� drobiazg. Zam�wi� wizyt�. Amory,nie jeste� sob�, kochanie.- Wiem.Usiad� ci�ko, wypuszczaj�c z r�k porann� gazet�.- Nagle przesta�o mi zale�e� na ofercie Pickering. Nast�pnetrzydzie�ci czy czterdzie�ci milion�w. B�g wie, �e ich nie potrzebujemy.Po prostu nie obchodz� mnie Pickering Drill ani Yamachito, czy Aleman, anawet Four - L Bits, siedziba mojego imperium - parskn�� drwi�co. - Ci�kopracowa�em, �eby je stworzy�, a teraz przesta�o mnie obchodzi�.- Tony tego nie zrozumie - odezwa�a si� Margo w zamy�leniu.- Nie. �aden z nich. Wszystko co widz�, to jak pr� do przodu, wci�� doprzodu.- I znowu tak b�dzie, kochanie. To tylko z�y nastr�j. Ale jestem pewna,�e doktor Ellsworth...- Nie. Nie chc� doktora Ellswortha. Chc�... Sam nie wiem, czego che�...mo�e po prostu przesta�.- Och, Amory!- Nie, nie to mia�em na my�li...- C�, my�l� �e najlepiej b�dzie, je�eli zadzwoni� do pani Hewlett ipowiem j�j, �e co� nam niespodziewanie wypad�o - powiedzia�a po chwiliciszy.- Dobrze... nie, poczekaj. Sam nie wiem - podni�s� si� i zacz��przemierza� pok�j. Czy�by jego z�y nastr�j mija�?Tak. Chwil� p�niej, znowu pewny siebie, zawo�a� Petersa i pojecha� domiasta wpasowuj�c si� w swoj� star� kolein�. A Pickering Drill z�o�y�o muofert�, na kt�rej zarobi� trzydzie�ci pi�� milion�w dolar�w. Przyj�� je iruszy� ku nowym celom. Dni mija�y jak zwykle.A1e w nast�pnym tygodniu "nastr�j" powr�ci� i by� tak silny, �e Amorydwukrotnie wchodzi� do biblioteki i otwiera� szuflad�, w kt�rej le�a� jegostary colt, czterdziestka pi�tka. Przygl�da� mu si�, a za drugim razemsi�gn�� r�k� i dotkn�� zimnej, ci�tej w szachownic� r�koje�ci.Zdecydowanym ruchem zamkn�� szuflad� i da� si� nam�wi� Margo, �eby nieodwo�ywa� kolacji, kt�r� wydawali tego wieczora.W trakcie przyj�cia zachowywa� si� normalnie, poza tym, �e zaniepokoi�paru go�ci, przygl�daj�c si� im d�ugo i badawczo, w milczeniu, a�zamiera�a rozmowa. A nast�pnego dnia zgodzi� si� wyjecha� na trzy tygodniedo nowo otwartego kurortu na Karaibach, kt�ry Margo uda�o si� gdzie�wyniucha�.Te tygodnie i nast�pne cztery miesi�ce by�y najbardziej zatrwa�aj�cymdo�wiadczeniem w �yciu Amory'ego Guilforda. Wydawa�o si�, �e silnikinap�dzaj�ce jego �ycie zaci�y si� i nic nie jest w stanie ruszy� ich odnowa. Nie m�g� odnale�� motywacji, smaku rado�ci, czy cho�by zwyk�egozainteresowania czymkolwiek, chocia� ze stoickim spokojem wykonywa�wszystko, co narzuca�a mu rutyna. Czu� si� dos�ownie �miertelnie znudzony.Od d�u�szego czasu ��czy�a go i Margo, podobnie jak wi�kszo��ma��e�stw, kt�re znali, przyja�� pozbawiona ju� nami�tno�ci. Ich dwojedzieci studiowa�o i �y�o w�asnym �yciem.Jego jedyn� pasj�, jak wszyscy oczekiwali, sta�a si� teraz praca itylko od czasu do czasu, mniej czy bardziej mechanicznie interesowa� si�jak�� now� warz� pojawiaj�c� si� w firmie. Jak g��boka by�a jegodesperacja, �wiadczy dwukrotna pr�ba powr�cenia z Margo do dawnejaktywno�ci.Poniewa� zupe�nie si� to nie uda�o, skierowa� sw� uwag� na dziewczyn�,kt�r� zabrali z biura na wypadek, gdyby powr�ci�o jego zainteresowanieprac�. Sko�czy�o si� to r�wnie nagle jak zacz�o.Pod koniec pobytu w St. Antrin ledwie by� w stanie zmusi� si�, �ebyw�o�y� k�piel�wki i patrzy� oczami bez wyrazu na sprz�t do nurkowania,kt�ry dawniej tak lubi�. Prawie przez ca�y czas chodzi� w starym, frotowymp�aszczu k�pielowym. Wreszcie Margo zabra�a go do domu.Nic wi�cej nie mo�na powiedzie� o kolejnych czterech miesi�cach. Koniecnadszed� pewnego popo�udnia, kiedy Amory wszed� do biblioteki, wyj��pistolet, bez ceremonii wsadzi� sobie luf� w usta i poci�gn�� za spust.Nast�pi� o�lepiaj�cy, bezd�wi�czny huk.Potem, ku w�asnemu zdziwieniu, poczu�, �e wstaje na nogi. Sta� twarz�do drzwi, przez kt�re wbiegali ludzie. Obejrza� si� w kierunku, w kt�rymwszyscy patrzyli i zobaczy�, �e na pod�odze co� le�y: Odwr�ci� wzrok...Dooko�a t�oczyli si� ludzie.Staraj�c si� ich nie potr�ca� szed� w kierunku wyj�cia. Porusza� si�lekko i �atwo, bez b�lu. Pomy�la�, �e idzie zupe�nie bez wysi�ku, w spos�bjakiego nigdy dot�d nie zna�.- Ale, ale... - mrucza� po cichu do siebie.Pozostawiaj�c za sob� wrzaw�, zbli�a� si� do g��wnych drzwi. Tu zawaha�si� przez moment. Poczucie ostateczno�ci by�o bardzo silne. Wiedzia�, �eje�eli opu�ci dom teraz, ju� nigdy wi�cej tu nie wr�ci. A wi�c niech takb�dzie.Min�� foyer, przeszed� przez drzwi i zacz�� schodzi� w d� podjazdemdla samochod�w. Obok auta sta� Peters i patrzy� w g�r� na dom.- Hello - powiedzia� Amory.Peters, jak si� zdawa�o, nie s�ysza� go ani nie widzia�. Amory ruszy�dalej, zatrzyma� si� przy bramie z kutego �elaza. Ostatni raz obejrza� si�za siebie.Ju� teraz co� w rodzaju mlecznej mg�y zawis�o mi�dzy nim a domem.Wiedzia�, z ca�kowit� pewno�ci� i ostatecznie, �e nie �yje.I �e znajduje si� w krainie �mierci.Kt�ra zreszt� na pierwszy rzut oka nie r�ni�a si� zbytnio od krainy�ywych. Za bram� widzia� znajom�, dwupasmow�, czarn� jezdni�, ocienion� zdw�ch stron przez wysokie drzewa. Dzie� by� pochmurny, �wiat�o mglistozielonkawe.Przeszed� przez bram� - nie by� ca�kiem pewien w jaki spos�b - i zacz��i�� wzd�u� drogi. Nie mia� celu i na razie nie potrzebowa� go. Sprawia�omu przyjemno��, �e po prostu idzie przez coraz bardziej zamglonykrajobraz. By�o zupe�nie cicho, nie widzia� ludzi, nie przejecha� ko�oniego ani jeden samoch�d. Droga nie wiadomo kiedy zmieni�a si� w ulic�ma�ego miasteczka. Cichego miasteczka, bez ludzi i bez ruchu. Po pewnymczasie droga znowu zmieni�a charakter. Teraz szed� mi�dzy blokami cichegomiasta.Szed� i szed�. Wci�� by�o zupe�nie jasno, chocia� wiedzia�, �e powinienju� zapada� zmrok. Zegarek, jak stwierdzi�, zatrzyma� si� na pi...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]