Portret Suzanne, eBooks txt

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Roland Topor - Portret SuzanneROLAND TOPORPORTRET SUZANNE(Portrait en pied de Suzanne)Przek�ad: Ewa KuczkowskaOd dwudziestu trzech dni przemierzam bez wytchnienia labiryntciemnych uliczek obcego miasta. Czasami przystaj�, �eby co� naszkicowa� wstarym notesie o postrz�pionej ok�adce. Nie wiem, czy jestem malarzem,architektem, czy urz�dnikiem, ale musz� by� biedny, skoro przywi�zuj� tak�wag� do swojej pracy. Powody, dla kt�rych zmuszony by�em opu�ci� Pary�,pozostaj� niejasne; w ka�dym razie starannie unikam my�lenia ookoliczno�ciach swojego wyjazdu.Miasto nazywa si� Caracas, ale nie chodzi tu o stolic� Wenezueli.Mieszka�cy wymawiaj� t� nazw� "Carcasse" (carcasse (fr.) - szkielet,ko�ciotrup) z ponur�, budz�c� niepok�j intonacj�. W tym sm�tnym krajuEuropy �rodkowej, kt�rego j�zyka nie znam, przyszli na �wiat moi rodzice.Pomimo tego faktu, mi�dzy miejscowymi a mn� panuje absolutna niemo�no��porozumienia.Tutejsze domy maj� wprawdzie bogate, barokowe fasady, ale a�przykro patrze�, w jak op�akanym s� stanie. Szczeg�y ornament�w irze�bie� gin� pod warstw� brudu. Z nieba, z zimowego nieba te� nieprzebija ani odrobina jasno�ci. Wysilam oczy, staraj�c si� przenikn��wzrokiem szar�wk�, cho� z g�ry wiem, �e i tak nie uchwyc� podobie�stwa.Kszta�ty i reliefy zacieraj� si�, zmieniaj� si� k�ty. Kamienne elementy,kt�rych rysunek staram si� odgadn��, rozmywaj� si� niczym w m�tnej wodzie.Moja d�o� po omacku odkrywa zielonkawe, podwodne krajobrazy.Ciemno�� staje si� nieprzenikniona, tak �e strona notatnikarozp�ywa si� w mroku nocy. Przez g�ow� przemyka mi my�l: "Teraz rysunekjest wierny, bo r�wnie niedookre�lony jak model".To spostrze�enie wreszcie pokonuje m�j up�r. Trudno, trzeba da� zawygran�. Zrezygnowany, ruszam z powrotem do hotelu.Kiedy id� wzd�u� rzeki, nagle ogarnia mnie przemo�ne zm�czenie.Szcz�liwie w pobli�u stoi �awka. Osuwam si� na ni� z przera�aj�cymuczuciem, �e jestem ci�arem, kt�rego kto� si� w�a�nie pozby�.Rzeka rozlewa si� szeroko, ale nawet najs�abszy refleks nie igra wzag��bieniach fal.Troch� dalej, na lewo, jej brzegi spina nie o�wietlony most. Kiedyza chwil� b�d� na niego wst�powa�, moje serce zabije mocniej.Mieszkam po drugiej stronie rzeki, tu� przy zajezdni tramwajowej.Ze swojego okna na si�dmym pi�trze �ledz� ci�gn�ce si� d�ugo w nocha�a�liwe ewolucje pojazd�w. Na ko�cowy przystanek wagony najcz�ciejpodje�d�aj� puste, a je�eli ju� kto� wysiada, to od wielkiego dzwonu.Ostatniej nocy szcz�cie mi dopisa�o. Dane mi by�o zobaczy� pi�ciupodr�nych.Kamie� mocno uderza mnie w kark. Na wp� og�uszony, czuj�, �e kto�mnie obszukuje, �e chce zabra� mi portfel. Na o�lep �api� czyj�� r�k�.Z�odziejem okazuje si� lobuziak z proc� okr�con� wok� przegubu. Chwytamza ni�. Zmagamy si� w milczeniu, z dzik� zaci�to�ci�. Walka ko�czy si�r�wnie nagle, jak si� zacz�a. Wyrzucony si�� w�asnej procy gagatek wpadana balustrad� i odbiwszy si� od niej, ucieka. S�ysz� cichn�cy w oddalistukot jego bucior�w, gdy zmyka wzd�u� brzegu. Rzeczywisto�� staje si�przyst�pniejsza, kiedy sprawia b�l. Kamie�, kt�ry mnie zrani�, nie ma nicwsp�lnego z owymi niedookre�lonymi, nierealnymi fasadami. On nie jestulotny. Ma nieskomplikowane, ale za to konkretne w�a�ciwo�ci. Ci�ar,kt�ry mia�d�y, kraw�dzie, kt�re tn�, i spiczaste fasety, kt�re przebijaj�.Potrafi upu�ci� krwi.Bo�e, ale ze mnie grubas! Nikt mnie nie kocha. A przecie� jestemjeszcze m�ody. Zreszt� zawsze tak by�o. W szkole przezywali mnie P�czek, apotem Pulpet, Wieprzak i Baleron. M�j Bo�e, jak ja cierpia�em! Tylko jajeden wiedzia�em, jak�e cenne pok�ady nieskazitelno�ci kryj� si� podfa�dami t�uszczu. Inni patrzyli z niesmakiem na to cia�o, kt�re uwa�ali zafizyczne odzwierciedlenie stanu psychiki. Podobnie zwiedzaj�cy ogr�dzoologiczny cz�sto patrz� na zwierz�ta, jakby te przedstawia�y r�ne typyludzkie. Jakby mieli do czynienia z osobnikami skazanymi na wystawianie nawidok publiczny swoich po�a�owania godnych cech. Ma�pa jestbezwstydnikiem, tygrys szelm�, w�� nikczemnikiem, a lew zarozumialcem. Jajestem wieprzem. �ar�okiem i brudasem. O przyziemnym umy�le. Boskie prawoci��enia nakazuje, by cia�o znajdowa�o si� tu� przy ziemi, i pewnie tamki�nie skulona moja dusza.Nieraz bohatersko postanawia�em sko�czy� z jedzeniem. Zupe�nie.Wreszcie mia�bym prosty wyb�r: tycie albo �ycie. Znikn��by ten przekl�tykokon t�uszczu! A ja, niby p�przejrzysta j�tka, ukaza�bym si� taki, jakinaprawd� w g��bi siebie jestem. Niestety, nigdy nie wystarcza mi si�ywoli. G��d bez trudu pokonuje najmocniejsze postanowienia. Pierwszy skurcz�o��dka i odpuszczam. A je�li jakim� trafem chwilowo wytrwam w oporze, top�niej pora�ka jest tym bardziej sromotna. Opycham si� w�dlinami, chlebemi ciastkami z kremem. �r� tak, �e omal nie p�kn�. Chc� zniszczy� toobmierz�e cia�o, kt�rego pad�em ofiar�. Je�eli moja dzieci�ca duszyczka natym ucierpi, trudno! Nie b�dzie mi siebie �al.Zgrzyt �wiru. Odg�os skradaj�cych si� krok�w. Czy�by wraca� tensmarkacz? Nie, z mroku wy�ania si� jaka� inna posta�. Chorobliwie blada,ubrana na czarno m�oda kobieta. Zbli�a si�. Co� m�wi. Wygl�da, jakby si�modli�a. Wyci�ga r�k� i szarpie mnie za r�kaw. Czego ona chce? Taknaprawd�, domy�lam si� czego. Naturalnie, za��da pieni�dzy. Dobrze, alenie dam ani grosza wi�cej ni� zamierza�em zap�aci� za posi�ek. A wi�c dzi�wieczorem nie zjem kolacji. Mam do�� silnej woli, �eby zdoby� si� na takiepo�wi�cenie. Ruszam za ni�.Towarzysz� jej a� do pokoju w kamienicy po�o�onej nad samymnabrze�em. W pomieszczeniu s� dwa krzes�a, st�, a na kuchennej szafceprzy zlewie stoi maszynka gazowa. Nigdzie nie ma ��ka. Naga �ar�wka zwisana ko�cu tasiemcowego przewodu. Rzuca ostre, nieprzyjemne �wiat�o. Zdj��emp�aszcz i powiesi�em na oparciu krzes�a. Jestem zak�opotany, wr�czzawiedziony zachowaniem kobiety, odbiegaj�cym od zwyczajowego w takiejsytuacji.Zapali�a gaz, wyla�a troch� oleju na patelni�, w fajansowejmiseczce roztrzepuje dwa jajka. Ja widz� tylko jej wstrz�sane drgawkamiplecy. Podchodz� �agodnie, ale ona odsuwa si� szybko.Unika mojego wzroku. Nachodzi mnie idiotyczne podejrzenie, �e z t�te� mi si� nie uda. Czy�bym w jaskrawym �wietle elektrycznym okaza� si�zbyt odpychaj�cy? Tak, z pewno�ci� w cieniu na �awce musia�em wyda� si�jej bardziej poci�gaj�cy. Ura�ony, na z�o�� zdejmuj� buty. Maj� przetartepodeszwy. Sk�ra rwie si�, jakby to by� papier. B�d� musia� kupi� sobienowe.Kobieta u�miecha si�.Podsuwa mi krzes�o. Nakrywa do sto�u. Po chwili stawia przede mn�omlet i kieliszek wina.Jem, a ona stoi, przypatruj�c mi si� �yczliwie. Kiedy ko�cz�, nakawa�ku papieru wypisuje jakie� cyfry.Co ma znaczy� ta liczba? Czy�by chcia�a si� upewni�, �e mampieni�dze? Wyjmuj� banknot. Kr�ci g�ow�. Dlaczego nie chce go wzi��?Wstaj� i pr�buj� j� poca�owa�. Wyrywa si� przera�ona.- Prosz� si� uspokoi�, nic pani nie zrobi�.Bior� banknot i zak�adam p�aszcz. Ona rzuca si� na mnie, przetrz�sakieszenie. Wy�awia jedn�, potem drug� drobn� monet�. Ta skromna kwota wpe�ni j� satysfakcjonuje. Nieoczekiwanie zaczyna rozp�ywa� si� wpodzi�kowaniach. Jak nic, kpi sobie ze mnie w �ywe oczy. Mam ochot�wymierzy� jej policzek, ale nie �miem. Gotowa jeszcze poszczu� na mnieca�� dzielnic�, o�wiadczy�, �e jestem maniakiem seksualnym, bandyt�...Wol� zwia�, p�ki to jeszcze mo�liwe. Krzyczy za mn� na schodach. Rzuca mimoje buty.Grubo si� pomyli�em, bior�c t� kobiet� w czerni za prostytutk�.Ol�ni�o mnie gdzie� w po�owie mostu: moja gospodyni dorabia sobie, wydaj�cdomowe obiady. Dzielna kuchareczka, i tyle. Proponowane przez ni� menujest r�wnie ubogie, jak ona sama. Jedno danie dnia, a mo�e nawet tygodniaczy miesi�ca...Co za hart ducha, a wszystko po to, �eby zdoby� tych kilka marnychgroszy!Wzgardzi�em ni� podle i niesprawiedliwie, zraniony w samo serce jejdotkliw� oboj�tno�ci�. Wreszcie dostrzegam te� pewien komizm sytuacji.Najgorzej, jak si� komu� brzuch pomyli z podbrzuszem! Musz� przystan��,�eby zaczerpn�� tchu, taki mnie �miech porwa�. Co za kapitalnenieporozumienie! Ta kobieta - niczym ekspert - potrafi�a na pierwszy rzutoka oszacowa� moje ot�uszczone cia�o, kt�rym w�a�nie zamierza�em do niejprzywrze�. Bardziej ni� mi�o�ci brakowa�o mu po�ywienia!Moja weso�o�� przechodzi w stan uniesienia. Oto i ja, jak tyluksi��kowych bohater�w, sta�em si� prawdziwym �owc� przyg�d. Nikt nie mo�ezaprzeczy�, �e przed chwil� prze�y�em autentyczn� przygod�. To dzi�kiwygnaniu trafi�a mi si� taka gratka: poprzednio nigdy nic mi si� nieprzydarza�o. Przywo�uj� w my�li �ywe jeszcze obrazy, moje w�asnewspomnienia. Jaka� mi�a dykteryjka, ciut frywolna, a przy tym niezwykleporuszaj�ca. �wiadectwo ludzkie. A historia w... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jaczytam.htw.pl