Podwodny swiat dzikiej mrowki, eBooks txt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ANDRZEJ PEREPECZKOPODWODNY WIAT DZIKIEJ MRÓWKIWydawnictwo Morskie1983WSTĘPdzięki któremu Czytelnik może poznać dotychczasowe przygody Dzikiej Mrówki, zresztš opisane dokładnie w ksišżkach pt: Dzika Mrówka i tam-tamy oraz Dzika Mrówka pod żaglamiMarek, zwany przez rodzinę i kolegów Dzikš Mrówkš z racji niewielkiego wzrostu i niezwykłych pomysłów, które się bez przerwy rodziły w jego nadzwyczaj wybujałej fantazji i wyobrani, mieszkał w dzielnicy Gdańska zwanej Oliwš. Razem z bratem Jarkiem, bliniakiem zresztš, ale zupełnie do Marka niepodobnym, chodzili do jednej klasy i razem też grali w hokeja, tyle tylko że w różnych drużynach. W jednej Dzika Mrówka był napastnikiem, w drugiej Jego Brat (tak nazwano Jarka) - bramkarzem.Tata obu chłopców bliniaków był ochmistrzem na statku, Mama - wielbicielkš języka angielskiego. Starała się, z niecałkowitym jednakże powodzeniem, wpoić w swych synów zamiłowanie do tego języka.Pewnego dnia, gdy Tata wrócił z rejsu, obaj chłopcy tak dokuczyli Mamie swymi niezwykłymi pomysłami i swoim zachowaniem (choć - po prawdzie - wszystkie pomysły były autorstwa Dzikiej Mrówki, a Jego Brat był tylko wiernym, choć nieco powolnym ich wykonawcš), że płaczšc stwierdziła, iż ma wszystkiego dosyć i że nie może sobie absolutnie z nieznonymi chłopakami poradzić.Na takie dictum Tata zdecydował się osobicie zajšć się synami bliniakami, a że pływał na statku i akurat nie za bardzo mógł zejć na urlop, postanowił zabrać chłopców w rejs, żeby ich mieć na oku.Popłynęli tedy statkiem we trójkę: Tata, Dzika Mrówka i Jego Brat. Przed samym odjazdem Mama, którš chłopcy i Tata nazywali Miciš, wcale nie była taka pewna, czy tak naprawdę miała wszystkiego dosyć i czy pomysł zabrania chłopców na statek był najlepszym z życiowych pomysłów Taty.Statek w swym rejsie odwiedził kolejno Londyn, Sewillę w Hiszpanii, Safi w Maroko i port Kaolack w Senegalu. Londyn zwiedzili chłopcy doć dokładnie, ale najbardziej podobało im się muzeum techniki, do którego wielokrotnie wracali. W Sewilli byli na walce byków, która jednak nie za bardzo im do gustu przypadła. W tejże samej Sewilli zauważyli podejrzany, ich zdaniem, statek o nazwie Torro i Dzika Mrówka postanowił na własnš rękę ledzić członków jego załogi, która ani chybi trudniła się jakimi ciemnymi sprawkami.W morzu, w czasie przelotu z Sewilli do Safi, Dzika Mrówka i Jego Brat wdrapali się na maszt statku i dojrzeli stamtšd samotnš łód. Jak się potem okazało, była to uszkodzona łód rybacka z wyczerpanym prawie do cna Arabem i jego rannym synem. Dzięki temu odkryciu, ratujšcemu życie ludziom, obaj bracia stali się sławni na statku i udało im się nawet uniknšć kary za samowolne wlezienie na maszt.Po południu tego samego dnia statek ich dogonił tajemniczy stateczek Torro.W Safi bracia mieli niezbyt przyjemnš przygodę w meczecie, do którego - jak się okazało - wstęp dla niewiernych był surowo zabroniony.Po kilku dalszych dniach podróży dopłynęli wreszcie do Kaolacku w Senegalu, skšd w czasie wojny uciekły po upadku Francji dwa polskie statki: Cieszyn i lšsk. A że włanie na statku znajdował się bosman, który jako młody chłopak był członkiem załogi Cieszyna w 1940 roku, obaj bracia usłyszeli opowieć naocznego wiadka o tej pełnej emocji sławnej ucieczce.W Kaolacku znajdował się już tajemniczy Torro, Dzika Mrówka zatem i Jego Brat przystšpili do ledzenia załogi. Niewiele brakowało, aby się to bardzo smutnie skończyło dla obu braci bliniaków. Na szczęcie z gronych opałów uratowała ich senegalska policja, która odstawiła obu domorosłych detektywów na statek i oddała w ręce na dobre już zaniepokojonego Taty.Powrotnš drogę do kraju obaj chłopcy spędzili pracujšc - jeden w dziale maszynowym, drugi na pokładzie statku - w Tacie bowiem obudził się nagle niezwykle pedagogiczny talent i postanowił swych synów wychować przez pracę. Wtedy obaj bracia poznali, że praca na statku wcale nie należy do łatwych i że marynarze nie tylko pływajš, opalajš się i zwiedzajš cały wiat.W Gdańsku czekała na swych chłopców stęskniona Mama, która już dawno zapomniała, że miała zupełnie dosyć i obaj bracia bliniacy doszli, tym razem zgodnie o dziwo, do wniosku, żeWSZĘDZIE DOBRZE, ALE W DOMU NAJLEPIEJ!Po powrocie z rejsu obaj chłopcy spónili się o parę dni na rozpoczęcie roku szkolnego. Dzika Mrówka postanowił wykorzystać tę okolicznoć i ułożył błyskawicznie plan, zgodnie z którym profesorowie nie mieli mieć w tym dniu żadnych zajęć w ich klasie. Wszystkie lekcje biorę na siebie - owiadczył swym koleżankom i kolegom Dzika Mrówka.Przemylnie ułożony program działania udał się tylko po częci, bowiem Pan od Przyrody zdemaskował Marka, gdy go zbyt poniosła bujna fantazja i gdy mocno przeholował w opowiadaniu niestworzonych przygód, które miały rzekomo wydarzyć się w cišgu rejsu. Cała klasa miała się z Dzikiej Mrówki, a w obronę wzięła go tylko jedna z koleżanek o imieniu Ulka.W okresie wišt Bożego Narodzenia, które Tata spędził razem z całš rodzinš na lšdzie, ojciec zabrał Dzikš Mrówkę na doroczne spotkanie Klubu Kaphornowców, do którego mogš należeć tylko ci z żeglarzy, którzy na żaglach opłynęli przylšdek Horn, jeden z najbardziej burzliwych przylšdków wiata. Pod wpływem tego spotkania Marek zainteresował się żeglarstwem, zaczšł czytać przeróżne ksišżki na ten temat, poznawał tajniki astronomii i w konsekwencji zarzucił swš dawnš pasję, czyli hokej, i zapisał się do klubu żeglarskiego.W klubie zaczęło się szkolenie teoretyczne i pierwsze prace przy jachtach na przystani. Poczštki były trudne i mało efektowne, trzeba było bowiem jachty czycić, skrobać i malować, a pływanie pod białymi żaglami stawało się coraz bardziej odległe. Mimo trudnoci Dzika Mrówka zawsze pełen był najrozmaitszych pomysłów, krelił wcišż na mapach trasy swych przyszłych rejsów i snuł niezbyt realne marzenia, a tymczasem - na codzień - skrobał jachtowe burty, szpachlował, splatał linki czy też szył żagle. Wreszcie nadszedł dzień, kiedy Marek wypłynšł w pierwszy swój rejs, w czasie którego sam sterował i sam prowadził swš łód. Niedaleki to co prawda był rejs, bo tylko po wodach basenu jachtowego, ale chłopiec po raz pierwszy spostrzegł, że łód posłuszna jest każdemu ruchowi JEGO ręki, że to ON kieruje, po raz pierwszy naprawdę ŻEGLUJE!Po pewnym czasie Dzika Mrówka został wyróżniony - wyznaczono go na zawodnika regat jednoosobowych żaglowych łodzi, zwanych bardzo ładnie Optymistami. Regaty miały wielce dramatyczny przebieg, bo w momencie, kiedy Marek już, już miał wyjć na czoło wycigu, łód jego wywróciła się wskutek nieuwagi chłopca i oczywicie tym samym stracił on wszelkie szanse w wycigu.Mimo tego pierwszego niepowodzenia Marek brał udział również i w innych kolejnych wycigach, a po pewnym czasie został w nagrodę wybrany do załogi pełnomorskiego jachtu w rejsie bałtyckim. W czasie podróży Dzika Mrówka spróbował po raz pierwszy niezwykle trudnej - jak się okazało - sztuki kucharzowania na jachcie.W swym rejsie jacht o wdzięcznej nazwie Stella Polaris odwiedził Rygę i Leningrad. W drodze powrotnej żeglarzy złapał sztorm, który zagnał jacht aż pod brzegi szwedzkie. Tam, w nocy i w sztormie, Dzika Mrówka zauważył czerwony błysk rakiety. To mógł być kto wzywajšcy pomocy!Stella Polaris ruszyła na ratunek i nad ranem odnaleziono przewrócony jacht, a przy nim trzymajšcych się resztkami sił młodych rozbitków. W czasie akcji ratunkowej szczególnie wyróżnił się Marek, który nie baczšc na niebezpieczeństwo wskoczył do wody i uratował kilkunastoletniš dziewczynę, Szwedkę o imieniu Ulla.Polski jacht z uratowanš załogš wpłynšł do portu w Sztokholmie, gdzie rodzice rozbitków przyjęli polskich żeglarzy niezwykle gocinnie i serdecznie. W czasie zwiedzania zabytków tego pięknego portu, Wenecji Północy, Dzika Mrówka został tak zafascynowany widokiem żaglowca Vasa sprzed przeszło 300 lat, wydobytego w całoci z dna morskiego, że stwierdził: Pływanie pod żaglami to jest na pewno bardzo fajna sprawa,alePODWODNE POSZUKIWANIAARCHEOLOGICZNETO JEST WŁANIETO!ROZDZIAŁ PIERWSZY,w którym Dzika Mrówka uwiadamia Mamie, że pod powierzchniš wody dzieje się bardzo dużo ciekawych rzeczyPogoda tego dnia była naprawdę wspaniała i zupełnie odwiętna, jak - nie bez pewnej dozy słusznoci - zauważył Dzika Mrówka, gdy zbudzono go na porannš wachtę.Wracali do kraju. Jacht Stella Polaris zbliżał się do swego macierzystego portu, do prastarego polskiego Gdańska, do swej zacisznej klubowej przystani, skšd wypłynšł w kilkutygodniowy, niezbyt może długi, ale za to niezwykle ciekawy i pełen przygód bałtycki rejs. Oczywicie kulminacyjnym jego punktem była akcja ratunkowa i wizyta w stolicy Szwecji, nazwana przez załogę jachtu sztokholmskš przygodš.Jacht płynšł pod pełnymi żaglami w rzekich podmuchach porannej morskiej bryzy. Przed dziobem rysował się ojczysty, polski brzeg. Na tle pogodnego nieba widać było już nawet gołym okiem poszarpanš koronkę wież starego miasta, a bliżej na pierwszym planie czerniała pajęczyna kratownicy transporterów węglowych Portu Północnego.Na redzie stały statki czekajšce swej rozładunkowej kolejki, a wród nich rozpierał się potężny kadłub olbrzymiego zbiornikowca, który włanie kilka pracowitych holowników wprowadzało między falochrony. Po prawej stronie rozległej Zatoki Gdańskiej widniały zielon...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]