Polscy Fani - W blasku ognia, e-booki, Uniwersum Metro 2033
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W blasku ognia
Wybór najlepszych opowiadań polskich fanów
Uniwersum Metro 2033
Autorzy
Michał Serwin, Maciej „doctor” Kóska, Tseena, Dariusz „Stalker1982” Szczepański, Paweł „PalBal” Balcerek, Akuumo, Kamil Jankowski,
Katarzyna Auguścik, malynosorozec, Marcin „Amar” Wosztyl, Mateusz „Hermetyczny” Gembarski, Rafał „Rafen” Górniak
Pomysł serii „Uniwersum Metro 2033”
Dmitry Glukhovsky, 2009
Copyright © Dmitry Glukhovsky, 2014
Redaktor prowadzący
Jakub Szpak
Redakcja
Piotr Mocniak
Koordynator projektu
Admin_uniwersum
Projekt okładki, skład i konwersja
Tomasz Brzozowski
Projekt logotypu serii
Jacek Doroszenko, www.doroszenko.com
Copyright © for this edition Insignis Media, Kraków 2014
Wszelkie prawa zastrzeżone.
ISBN-13: 978-83-63944-36-0
Insignis Media
ul. Szlak 77/228–229, 31-153 Kraków
telefon / fax +48 (12) 636 01 90
,
Tseena
Prolog
Kitaj-Gorod…
Tu znajdziesz wszystko, od prawdziwego kebaba, przez dziwki i mafię, po śmierć, zależy czego
szukasz. Połowa przyjezdnych przegrała tu swój dobytek w karty, druga − nie zdążyła, bo ją obrabowano.
Zorganizowana przestępczość, haracze, lokalne święte wojny.
To miejsce można kochać albo nienawidzić. Albo opuścić je nogami do przodu… Ale pomijając
drastyczne, mniej drastyczne i w ogóle jakiekolwiek szczegóły, to miejsce jest prawdziwym rajem.
Młody Paszka ubóstwiał je, odkąd sięgał pamięcią. Kochał fantastyczne zapachy z bazaru i nie mniej
świetne widoki wystaw pełnych książek, broni, pamiątek z góry… Kochał tę część, w której kobiety
sprzedawały swoje ciała, tę, w której grywano w kosza, i oczywiście tę, gdzie kwas był za półdarmo.
Ale jego najukochańsze miejsce było poza właściwą stacją. Posterunek na setnym metrze. Nie był taki
jak ten obstawiony przez osiłków, tuż przed Kitajem. Obsadzali go ochotnicy, którzy zbierali się od czasu
zatargu z Tretjakowską.
Na ogół nie było tam typowych bandziorów, a jedynie troskliwi obywatele, którzy nie chcieli znów
gasić pożaru. Niekiedy był całkiem pusty, innym razem ludzi było całe mnóstwo.
„Setka” stała się jego drugim domem. Poustawiano tam stoły, zostawiono gitarę, komplet kart.
Wyznaczono palenisko.
W tym miejscu ludzie stworzyli sobie prawdziwą mikrospołeczność. Było przytulnie, można było miło
spędzić czas, a każdy z ochotników zostawiał tu cząstkę siebie, dlatego było tu tak wyjątkowo. Choć
faktycznie… pilnowanie tunelu to ostatnia rzeczą, o którą tu dbano.
Paszka był tu niemal codziennie, uwielbiał słuchać gawęd przy ognisku. Swoje opowieści snuli
miejscowi, a gdy te się kończyły, z pomocą przychodzili przyjezdni. Wiele z historii było tak
fantastycznych, że nie mogły być prawdziwe, mimo to…
– Patrzajta kto lezie! To Paszka! − wołali już z daleka.
Dzisiaj było wyjątkowo dużo ludzi, w większości przyjezdni. Uśmiech rozpromienił chłopcu twarz.
Zapowiadało się świetnie.
Borys brzdąkał coś na gitarze, ale nie on był w centrum uwagi, co mu widocznie przeszkadzało.
Ludzie zebrali się wokół starszego mężczyzny, przy ognisku. Przybycie Paszki oderwało ich na moment.
Kilku jego znajomych wyściskało go i zaprosiło.
– Przepraszam, że przerwałem − powiedział i przysiadł się do grupy. − O czym…?
– Jeszcze o niczym − rzucił ktoś od niechcenia. − Dopiero zaczyna…
– Właśnie. O czym?
– Mów pan…
– Spokojnie − staruszek przerwał pytania. − Jak już wspomniałem będzie o…
Michał Serwin
Królowa tuneli
Petka był młodym handlarzem, który wszystkie fanty i umowy ze stalkerami dostawcami odziedziczył po
swoim ojczymie. Zmierzał sobie tylko znanymi tunelami z Prospektu Mira do Kuźnieckiego Mostu. Można
powiedzieć, że był szalony – chciał znacznie skrócić sobie drogę, po kryjomu wchodząc na Czystyje
Prudy, stację opanowaną przez czerwonych. Ha! Mało tego, zamierzał przy okazji pohandlować z
mieszkańcami! Wszyscy odradzali mu ten pomysł, zwłaszcza że sytuacja pomiędzy komuchami a Hanzą
była dość napięta.
Jednak Petka, jak to Petka, wszystko wiedział lepiej. Śmiało wkroczył do ciemnego tunelu
prowadzącego na Suchariewską. Gdy tam dotarł, od razu poszedł dalej, nie chcąc tracić czasu. Niedługo
potem zobaczył płonące ognisko i żołnierzy strzegących wrót do stacji Czystyje Prudy. Podróż przebiegła
całkiem pomyślnie, Petka nie napotkał większych niespodzianek. Na posterunku okazał sfałszowane
wcześniej dokumenty. Wiecie przecież, jak łatwo w dzisiejszych czasach można zdobyć takie papierki…
Oczywiście jak ma się odpowiednie kontakty. Ludzie go przyjęli, wszedł na stację. Tyle co się gdzieś tam
na boku rozłożył, straganik postawił, a tu nagle zaczynają wrzeszczeć:
– Stać!!! Zatrzymać go!!!
Petka od razu rzucił wszystko w cholerę, mówił nawet potem, że na sam środek stacji cisnął granat.
Zaczął uciekać, a tamci ruszyli za nim! Skręcił w jakąś odnogę, ciemno tam, straszno, ale trzeba było
wiać! Pędził tunelem, biegł ile sił w nogach… W końcu wybiegł na bardziej otwartą przestrzeń…
Poszukał po omacku ścian. Tunel. Pogoni nie było słychać. Serce biło mu jak oszalałe. Po kilku minutach
Petka uspokoił oddech i zaczął myśleć. Dotarło do niego, że jest sam. W mrocznym tunelu, bez broni, bez
latarki, bez niczego.
Ale on się tym nie przejął. Mówił, że opanował się i ruszył przed siebie. Zdawało mu się, że widział
jakieś blade światło w oddali, prawdopodobnie był to posterunek czerwonych. Skierował się w
przeciwną stronę. Wolał umrzeć tam, w ciemnościach, niż rozstrzelany przez strażników.
W czasie marszu, nie przejmując się brakiem pożywienia czy narzędzia do obrony, rozmyślał nad tym,
gdzie się dokładnie znajduje. Znał wszystkie stacje metra niemal jak własną kieszeń. Mówiono, że
potrafiłby jedynie za pomocą węchu stwierdzić, na jakiej jest stacji. Myślał sobie: „Jeżeli za mną były
Czystyje Prudy, to właśnie zmierzam na Łubiankę, a tam też komuchy. To może skręcić na Sreteński
Bulwar? Znajdzie się tam jakieś wyjście, maskę… W końcu to porzucone stacje”.
Gdy tak rozmyślał, usłyszał nagle echo oddalających się kroków dochodzące z prawej strony. Petka
skierował się w tamtym kierunku. Szedł, szedł… Dziwił się, że tak gładko mu idzie. Żadnych stworów,
mutantów, roślin… Nawet szczurów. Wydawać by się mogło, że idzie zwyczajnym tunelem, takim jak
sprzed katastrofy. Ale to przecież niemożliwe, zwłaszcza że te stacje nie były nawet w pełni ukończone i
funkcjonalne. Niedługo potem zaczęło mu się kręcić w głowie. Stacji coś nie było widać, ciągle tylko
tunel i tunel. Nie wiedział, jak długo już tak idzie, miał wrażenie, że całe godziny, a nawet dni.
Wycieńczony, głodny, ale wciąż dobrej myśli, usiadł na ziemi i oparł się o ścianę. Zamierzał przeżyć i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]