Pokolenie zimy, eBooks txt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Aksjonow WasilijPokolenie zimyIHełmy scytyjskieKto by pomylał, że w ósmym roku rewolucji w Moskwie będš korki komunikacyjne! Całš ulicę Nikolskš, która biegnie od Łubianki przez Kitajgorod do placu Czerwonego, zapchały tramwaje, powozy, samochody. Przy Bazarze Słowiańskim z furmanek wyładowujš sadze z żywymi rybami. W bramie Tretiakowskiego Przejazdu straszliwy rejwach, rżš konie, tršbiš ciężarówki, klnš w żywy kamień wozacy. Na razie milicja interweniuje niemrawo, widocznie nie jest jeszcze przekonana do swoich nie politycznych, lecz miejskich, całkiem zwyczajnych obowišzków. Zresztš wszystko wokół wyglšda jak jakie amatorskie przedstawienie. Nawet złoć jest udawana. A co najważniejsze - wszyscy grajš chętnie. W gruncie rzeczy zakorkowanie Nikolskiej - zjawisko korzystne, to jakby szklanka goršcego mleka po dreszczach: zapowiada powrót do życia, budzi nadzieje.- Pomyleć tylko, że jeszcze cztery lata temu panowała tu martwa cisza, gdzieniegdzie błškali się żebracy i stały ponure kolejki po nadgniłe ziemniaki. A Nikolskš jedziły tylko budy GPU - mówi profesor Ustriałow. - Oto, panie Raston, przykład urzeczywistnienia teorii Przełomu.Dwaj panowie pod czterdziestkę siedzš na tylnym siedzeniu w packardzie, uwięzionym na Nikolskiej. Obaj sš ubrani po europejsku, majš na sobie drogie garnitury z eleganckich sklepów, ale jakie drobne, chociaż całkiem wyrane szczegóły wskazujš, że jeden jest Rosjaninem, a drugi autentycznym cudzoziemcem, co więcej - Amerykaninem.Thowsend Raston, paryski korespondent wydawanej w Chicago Tribune, podczas swojej pierwszej podróży do czerwonej Rosji walczył z atakami irytacji. Po prawdzie nie były to ataki, irytacja nie opuszczała go ani na chwilę, po prostu czasami to uczucie było podobne do ćmišcego bólu zęba, a czasami przypominało gwałtowne objawy zatrucia pokarmowego.Pewnie zaczęło się to włanie od jadła, kiedy pierwszego dnia jego radzieccy - pożal się Boże - koledzy, nieznony Kolców i hulaka Bucharin, podejmowali go tutejszymi przysmakami. Ten kawior... Cóż z tego, że teraz w Paryżu szalejš za kawiorem, bo odkryto w nim jaki potężny afrodyzjak, ale proszę państwa, przecież to tylko jajeczka ryby spokrewnionej z chrzęstnoszkieletowymi... A ich teatralnoć, ten permanentny stan jakiego uniesienia, budzšcy niekiedy lekkie odruchy wymiotne, ta chełpliwoć, a przy tym brak pewnoci siebie, pytajšcy wzrok... Wyglšda na to, że Europę już rozgryli, ale Ameryka cišgle ich zaskakuje. Rastona tutaj także co zaskakuje. Zawsze uważał, że rozumie mechanizmy rewolucji. Swego czasu jego reportaże z Meksyku uchodziły za szczyty sztuki dziennikarskiej. Robił wywiady z członkami rewolucyjnych junt wielu krajów Ameryki Łacińskiej. A teraz uwiadamia sobie, że owi goryle byli mu znacznie bliżsi niż tutejsi twórcy historii, podobnie jak szarlotka odpowiada mu bardziej od przeklętych rybich jaj. Czyżby bolszewicy rzeczywicie wierzyli, że decydujš o losach wiata? Gdybyż chodziło o zdobycie i utrzymanie władzy, o zmianę kierowniczej elity, ale przecież...Przygotowujšc się do podróży, Raston czytał tłumaczenia przemówień i artykułów przywódców radzieckich. W końcu sierpnia RKP(b)* poruszył wypadek, który zdarzył się w Ameryce. W czasie przejażdżki łódkš po jakim jeziorze w stanie Maine utonęli dwaj znani działacze bolszewiccy, przewodniczšcy Amtorgu Isaj Churgin i Efraim Sklanski, bliski towarzysz Trockiego w latach wojny domowej. Podczas pogrzebu, który odbył się w Moskwie, wszechmocny wódz proletariuszy wszystkich krajów dał wyraz dziwnemu, niemal metafizycznemu zdumieniu: ...nasz towarzysz Efraim Markowicz Sklanski... przeszedłszy przez wszystkie wielkie burze rewolucji padziernikowej... zginšł w jakim nędznym jeziorze...* Rosyjska Partia Komunistyczna (bolszewików) - wszystkie przypisy tłumacza.Skšd ta pogarda dla jeziora, zdumienie ahistorycznš mierciš? Oni rzeczywicie czujš się pobratymcami mieszkańców Walhalli lub mitycznymi tytanami. Do diabła, w Ameryce mało kto zrozumie, że ci tutaj bardziej sš opętani walkš klasowš niż poczuciem władzy. Rewolucja, jak się wydaje, jest po prostu szczytem dekadencji...Ruszył tramwaj oblepiony czarnymi jesionkami i szynelami żołnierskimi, przejechał kilkanacie metrów. Kierowca packarda z wysiłkiem kręcił kierownicš, by się włšczyć do nurtu komunikacji miejskiej. Raston rozglšdał się, ssšc wygasłš fajkę. Od czasu do czasu w bezbarwnym tłumie migały urodziwe kobiety o prawie paryskim wyglšdzie. Przed wejciem do apteki, mieszczšcej się w okazałym gmachu, stało dwóch młodych czerwonych oficerów. Rumiani i smukli, mocno cinięci pasami, rozmawiali z ożywieniem, nie zwracajšc na nikogo uwagi. Ich umundurowanie cechowało owo dekadenckie barbarzyństwo, jak całš tę rewolucję, tę władzę: przedziwne czapki ze sterczšcymi szpicami i czerwonymi gwiazdami nad czołem, szynele do pięt ozdobione na piersi czerwonym szamerunkiem, brak naramienników kompensujš jakie zagadkowe figury geometryczne na rękawach i kołnierzu - armia chaosu, Mag i Magog.- Przepraszam, profesorze, mam do pana jedno pytanie, prowokacyjne, jak się mówi w Ameryce. Po omiu latach władzy rewolucyjnej co pan uważa za jej główne osišgnięcie?Dla podkrelenia wagi pytania Raston wyjšł wieczne pióro i przygotował się do notowania odpowiedzi na marginesach bedekera. Profesor Ustriałow zamiał się sangwinicznie. Kto jak kto, ale on przepadał za kawioreczkiem i łososikiem.- Proszę nie pomyleć, drogi panie Raston, że sobie stroję z niego żarty, ale głównym sukcesem rewolucji jest to, że KC ma o osiem lat więcej!Szczerze mówišc, nawet ten facet z jego kiepskš angielszczyznš i nutkami zadufania w głosie (skšd u Rosjan to poczucie wyższoci, z jakim traktujš ludzi z Zachodu?) irytował Thowsenda Rastona. Postać dwuznaczna. Były minister w rzšdzie białych na Syberii, emigrant, mieszka w Charbinie, przywódca ruchu Przełom, jest częstym gociem w czerwonej Moskwie. Jego najnowsza ksišżka Pod znakiem rewolucji wywołała wiele hałasu na Zachodzie, a tutaj w każdym politycznym artykule cytujš jego nazwisko.Zinowiew nazywa Ustriałowa szczególnie niebezpiecznym wrogiem klasowym, ponieważ pozornie aprobuje Lenina, chwali zbawiennš transformację centrum, hamowane lšdowanie, normalizację władzy radzieckiej, liczy na NEP-owskš burżuazję i mocne chłopstwo...Zinowiew kpi z Ustriałowa typowo po bolszewicku - kura ni o karmie, pan Ustriałow nie ujrzy panowania kułactwa jak własnych uszu... A Bucharin nazywa go wielbicielem cezaryzmu. Ciekawe, do czego i do kogo się pije w ostatnim przypadku?W rozmowie z Ustriałowem Raston udaje prostaczka, płytkiego amerykańskiego dziennikarzynę.- Wszystko wraca na swoje miejsce - cišgnšł Ustriałow - anioł rewolucji szykuje się do odlotu...Raston rozumiał, że profesor cytuje własnš ksišżkę.- Pożar rewolucji wygasł... Nie marksizm zwycięży, lecz elektrotechnika... Proszę się przyjrzeć zachodzšcym tu zmianom. Jeszcze wczoraj żšdano wprowadzenia komunizmu, a dzisiaj rozkwita własnoć prywatna. Wczoraj domagano się rewolucji wiatowej, a dzisiaj zabiega się o koncesjonowane umowy z zachodnimi kapitalistami. Wczoraj panował wojujšcy ateizm, a dzisiaj kompromis z cerkwiš; wczoraj nieokiełzany internacjonalizm, dzisiaj - uwzględnienie nastrojów patriotycznych; wczoraj proklamowano całkowity antymilitaryzm i antyimperializm, oddawano wszechwiat wszystkim narodom w Rosji, dzisiaj - Armia Czerwona to duma rewolucji, a w gruncie rzeczy siła jednoczšca wszystkie ziemie rosyjskie. Kraj odzyskuje swojš odwiecznš misję historycznš Euroazji...Częciowo rozładowano wozy przy Bazarze Słowiańskim i na Nikolskiej ruch zaczynał powoli wracać do normy. Uliczny tłum w rzeczy samej wyglšdał doć optymistycznie. Lekki padziernikowy przymrozek poganiał ulicznych sprzedawców.Rumianolica handlarka oferujšca pierożki i kulebiaki podobna była do kupcowej Kustodijewa. Inwalida z drewnianš nogš wesoło rozcišgał miechy harmonii. Obok sprzedawano jakie diabełki w szklanych słoikach. Amerykański goć nie wiedział, że dziwnš zabawkę nazywano amerykańskim podwodnym mieszkańcem.- Proszę, proszę, otwarto księgarnię Sytina! - zawołał po rosyjsku Ustriałow, ale uwiadomiwszy sobie, że Rastonowi nic nie mówi ta nazwa, z umiechem dotknšł tweedowego ramienia. - Musi pan wiedzieć, że literatura i sztuka przeżywajš prawdziwy rozkwit. Powstały spółdzielcze i prywatne wydawnictwa. Nawet w gazetach, nadal pozostajšcych w ręku bolszewików, znacznie mniej nachalnej propagandy, a więcej rzeczowej informacji. Krótko mówišc, choroba minęła, Rosja szybko wraca do zdrowia.Na szczytowej cianie kamienicy, zwanej tu tak jak w Niemczech brandmauerem, widniał afisz filmowy - facet w cylindrze podobny do Douglasa Fairbanksa i ufryzowana blondynka, pewnie Mary Pickford. Obok jakie rysuneczki w kubistycznym stylu i podpis cyrylicš. Gdyby Raston znał rosyjski, mógłby się dowiedzieć, że obok reklamy hollywoodzkiego przeboju umieszczono apel owiaty sanitarnej: W socjalizmie nie ma miejsca dla wszy!- A co na to ludzie partii, wojska, tajnej policji? - spytał Ustriałowa (wymawiał jego nazwisko Justriałou). - Nie uważa pan, że oni także przeżywajš transformację?Żywa słowiańska twarz profesora, na której przed chwilš malowała się przesadna egzaltacja, nagle spoważniała, stężała w jakiej ponurej zadumie.- Poruszył pan sprawę najważniejszš, panie Raston. Jeszcze wczoraj mówiłem o bolszewikach, że to żelazne potwory o sercach ze stali i duszach robotów... No cóż, ta metalurgia ma pewne uzasadnienie, kiedy się przypomni niektóre...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]