Podwojna miara, eBooks txt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wielka miłoć i prawdziwa przyjań sš dwoma najcenniejszymi darami życia - czuje się po dwakroć błogosławiona, gdyż oba zostały mi dane. Ksišżkę tę dedykuję w imię przyjani Kathy i Stanowi Zakom.Rozdział 1odgłos kroków Philip Whitworth podniósł wzrok znad biurka.Oparł się wygodniej w fotelu, i spojrzawszy z uwagš na zbliżajšcego się popiesznie wiceprezesa, rzucił mu niecierpliwe pytanie: - No i ujawnili już, kto przebił naszš ofertę? Wiceprezes zacisnšł dłonie w pięci i wzišł głęboki oddech. - Sinclair nas przebił! - wysapał ze złociš. - O marne trzydzieci tysięcy! Przeklęty drań, wyszedł z cenš niższš o tyle co nic i zgarnšł nam sprzed nosa kontrakt na pięćdziesišt milionów dolarów! Radia do wszystkich aut produkcji National Motors, bagatela... - zakoń czył z nutš rezygnacji. Philip Whitworth był bardziej opanowany, co najwyżej lekkie za cinięcie szczęk wiadczyło o tym, że wzbiera w nim gniew. - A więc już czwarty raz w cišgu roku Sinclair sprzštnšł nam ważny kontrakt - rzekł dobitnym, lecz spokojnym głosem. - Cóż to za niezwykły zbieg okolicznoci, prawda? Zdenerwowany wiceprezes nie dopatrzył się w tym ostatnim zda niu ironii. Potraktował je całkowicie serio. Zaczšł wykrzykiwać: - Zbieg okolicznoci! Do diabła, Philip, to nie żaden zbieg okolicz noci, dobrze wiesz, tak samo jak ja! Kto w moim dziale jest u Nicka Sinclaira na garnuszku! Jaki gnojek dla niego szpieguje! Teraz już tylko szeciu naszych ludzi znało stawkę, z jakš wyszlimy w ofercie. Jeden z tej szóstki to szpicel! Philip oparł się jeszcze wygodniej, odchylajšc do tyłu przyprószo nš już z lekka srebrem siwizny głowę. - Przecież sprawdzałe tych wszystkich szeciu facetów i dowie działe się tylko tyle, że trzej z nich lubiš mydlić oczy żonom i robić skoki w bok - starał się zmitygować swego wzburzonego rozmówcę. - Widocznie nie przewietliłem ich doć dokładnie! - burknšł wi ceprezes, po czym podrapał się z zakłopotaniem po głowie i spojrzałNa8 Judth McNaughtWhitworthowi prosto w oczy. - Widzisz, Philip - odezwał się z lekka mentorskim tonem -ja rozumiem, że Sinclair to twój przybrany syn, ale musisz w końcu co zrobić, żeby mu przytrzeć nosa, bo inaczej to on cię zniszczy. Oczy Philipa stały się zimne jak lód. Wyjanił: - Nigdy nie uważałem Nicka Sinclaira za żadnego ,,przybranego syna", nawet rodzona matka, a moja żona, też już się go wyrzekła. A co właciwie według ciebie miałbym zrobić, żeby przyhamować je go niebezpieczne zapędy? - zapytał. - Zainstalować wtyczkę w jego firmie i wyniuchać, kto tu u nas jest szpiegiem. Zresztš zrób, co uważasz, ale na litoć boskš, zrób co! Zrób cokolwiek! Nim Philip Whitworth zdšżył się jako ustosunkować do drama tycznego apelu wiceprezesa, w gabinecie rozległ się ostry brzęczyk interkomu. - Tak, Helen, o co chodzi? - zapytał Philip sekretarkę. - Przepraszam, że panu przerywam, sir, ale przyszła już miss Lauren Danner - usłyszał w odpowiedzi. - Mówi, że jest z panem umówiona na rozmowę w sprawie pracy. - Rzeczywicie... - przywiadczył Philip z lekkim zniecierpliwie niem. - Proszę powiedzieć, że jš przyjmę za parę minut. - Od kiedy to osobicie zajmujesz się kompletowaniem persone lu? - spytał, nie kryjšc zdziwienia, wiceprezes. - To sprawa typowo grzecznociowa - wyjanił Philip. - Ojciec tej dziewczyny jest moim dalekim kuzynem, wiesz, taka dziesišta woda po kisielu. Kiedy moja matka wzięła się przed laty do pisania ksišżki o dziejach naszej rodziny, odnalazła go jako i zaprosiła na weekend. Zawsze tak robiła, kiedy się natknęła na domniemanego krewniaka. Zapraszała tych ludzi, żeby ich wypytać o rodzinne koneksje, spraw dzić, czy faktycznie sš z nami spokrewnieni, i zdecydować, czy warto o nich wspomnieć w ksišżce. Ten Danner był profesorem na uniwersy tecie w Chicago. Sam nie mógł przyjechać, więc podesłał nam ,,w za stępstwie" żonę - pianistkę i córkę. Wiem, że pani Danner zginęła kil ka lat póniej w wypadku samochodowym... Z Dannerem nie miałem żadnych kontaktów, dopóki nie zadzwonił do mnie tydzień temu z probš, żebym przyjšł do pracy jego córkę Lauren, Mówił, że dziew czyna nie może znaleć nic odpowiedniego w Fenster, w Missouri, gdzie teraz mieszkajš. - Trzeba mieć niezły tupet, żeby zadzwonić ni z gruszki, ni z pie truszki w takiej sprawie, nie uważasz?Podwójnš Philip zniechęcony machnšł rękš. miarš 9- Pogadam z tš dziewczynš i odelę jš do domu. Przecież nie ma my tu zajęcia dla absolwentki konserwatorium. A nawet gdybymy mieli, jej akurat i tak bym nie przyjšł. Mówię ci, to był najokropniej szy i najbardziej denerwujšcy dzieciak, jakiego kiedykolwiek w życiu widziałem. Dziewięć lat czy co kolo tego, fatalne maniery, pucoło wate policzki, piegi, rude włosy, cišgle potargane, paskudne rogowe okularki... A przy tym wszystkim smarkula jeszcze miała czelnoć zadzierać nosa! W naszym domu... Sekretarka Philipa Whitwortha zerknęła na siedzšcš naprzeciw ko niej młodš osobę w granatowym kostiumiku i eleganckiej białej bluzce. Dziewczyna była po prostu piękna: włosy o barwie miodu upięte w elegancki kok, lekko wypukłe koci policzkowe, nosek nie wielki, podbródek delikatnie zaokršglony, długie, wywinięte rzęsy, no i te oczy - niezwykłe, wietliste, turkusowe! - Pan Whitworth przyjmie paniš za kilka minut - poinformowała uprzejmie i odwróciła wzrok, by dodatkowo nie peszyć oczekujšcej na ważnš rozmowę interesantki. Lauren Danner umiechnęła się blado. Powiedziała tylko: - Dziękuję pani. Powróciła do przeglšdania magazynu ilustrowanego, który trzy mała przed sobš. Trzymała go i patrzyła na kolorowe stronice, w istocie jednak nic tam nie widziała, skoncentrowana wyłšcznie na jednym: na przenikajšcym jš napięciu, a nawet lęku, przed spotka niem twarzš w twarz z Philipem Whitworthem. Czternacie minionych lat nie zatarło przykrego wspomnienia dwóch dni spędzonych we wspaniałej rezydencji w Grosse Pointe, gdzie nie tylko cała rodzina Whitworthów, ale nawet ich służba od nosiła się do Lauren i jej matki z obraliwym lekceważeniem. Gdyby ojciec nie zadzwonił do swego zamożnego i wpływowego ,,kuzyna" w tajemnicy i nie umówił Lauren na rozmowę z nim w sprawie pracy, z pewnociš nigdy by się tu, w Detroit, nie zjawiła. Ale nie wypadało się wymawiać, skoro wszystko zostało uzgodnione i Philip zgodził się ,,zrobić jej grzecznoć". Lauren mogła wprawdzie opowiedzieć ojcu o tym, jak zachowa li się Whitworthowie czternacie lat temu, i wykręcić się od tego spotkania, nie chciała jednak przysparzać mu frasunku. Wystar czajšco dręczył się brakiem pieniędzy, odkšd - wraz z wieloma in nymi nauczycielami z Missouri - stracił pracę, gdy udręczeni ręce-10 Judith McNaught Podwójnq miarš 11sjš podatnicy nie zgodzili się łożyć więcej niż dotšd na stanowš owiatę... Kiedy po trzech miesišcach bezoowocnych poszukiwań ojciec po wrócił z kolejnej nieudanej wyprawy w poszukiwaniu pracy, tym ra zem z Kansas City, umiechnšł się smutno do córki i do swej drugiej żony i powiedział: - Wyglšda na to, że bezrobotny nauczyciel nie dostanie w dzisiej szych czasach nawet posady stróża. Chociaż w moim wypadku to może i lepiej, bo chyba nie umiałbym wywijać miotłš... W chwilę póniej pobladł, przycisnšł dłonie do piersi z lewej stro ny i upadł, rażony silnym atakiem serca. Teraz wracał już, co prawda powoli, do zdrowia, ale pod wpły wem tego, co mu się przydarzyło, Lauren postanowiła skorygować, a właciwie radykalnie wręcz zmienić swoje życiowe plany. Po la tach wytrwałej nauki gry na fortepianie i ukończeniu wyższych studiów muzycznych doszła do wniosku, że nie ma w sobie doć si ły woli, ambicji i gotowoci do powięceń, by zostać koncertujšcš pianistkš jak matka; odziedziczyła wprawdzie po niej talent, ale brakowało jej cech charakteru niezbędnych do osišgnięcia sukcesu artystycznego. Uczšc się, ćwiczšc i wcišż pracujšc dodatkowo, by zdobyć rodki na opłacenie studiów muzycznych, Lauren zupełnie nie miała w życiu czasu na rozrywkę czy relaks. Owszem, jedziła po całych Stanach na konkursy pianistyczne, lecz nigdzie nie widziała nic poza pokojem hotelowym, pokojem do ćwiczeń i salš koncertowš. Spotykała wielu mężczyzn, ale nigdy nie miała czasu na co więcej niż tylko przelotna znajomoć. Zdobywała stypendia i nagrody, zawsze jednak brakowało jej pieniędzy na pokrycie własnych bieżšcych wydatków, co oznaczało cišgłe dodatkowe obcišżenie dorywczš pracš. Lauren miała coraz częciej wrażenie, że zainwestowawszy w mu zykę naprawdę wiele, zbyt mało otrzymuje w zamian. Oczywicie, szkoda jej było bezpowrotnie porzucać to, czemu z wytrwałociš i upodobaniem oddawała się przez wiele lat, od dzieciństwa do dwu dziestego trzeciego roku życia. Choroba ojca i rosnšcy plik rachun ków do zapłacenia, oto co ostatecznie przesšdziło, że podjęła decyzję, z którš dotšd zwlekała. Ojciec stracił pracę w kwietniu, wraz z uprawnieniami do bezpłatnej opieki medycznej. W lipcu zachoro wał, a więc stracił również zdrowie, W cišgu ubiegłych lat to włanie on przede wszystkim pomagał córce w finansowaniu studiów... Lau ren uznała, że teraz przyszła kolej, aby ona pomogła jemu. Pod ciężarem odpowiedzialnoci czuła się tak, jakby musiała dwigać na ramionach cały wiat. Potrzebowała pracy i pieniędzy, i to od zaraz! W Fenster w stanie Missouri szans na znalezienie po płatnego zajęcia praktycznie nie było. Musiała więc zdecydować się na wyjazd do której z wielkich metropolii, do jednego z krajowych centrów biznesu, Los rzucił jš do Detroit; sprawił, że oto oczekiwała, stremowana i zdezorientowana, na wejcie do gabinetu magnata przemysłowego, a zarazem dalekiego kuzyna, który podczas pierw szego i jedynego, jak dotšd, spotkania przed czternastu laty zapre zentował jej się od wcale nie najlepszej strony. Zabrzęczał telefon, sekretarka podniosła słuchawkę. Po chwili wstała zza biurka i oznajmiła: - Pan Whitworth prosi paniš, miss Danner. Podprowadziła Lauren ...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]