Pod ziemia, eBooks txt

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Phyllis EisensteinPod ziemi�przek�ad: Dorota MalinowskaMusieli�cie widzie� tego �lepego cz�owieka. Mijali�cie gosetki razy w tunelu ��cz�cym dwie linie metra. Siedzi nask�adanym sto�eczku, sprzedaje orzeszki i gum� do �ucia,kt�re wyci�ga z jutowego worka. Na kolanach trzyma pude�kopo cygarach, do kt�rego zbiera pieni�dze. Zawsze wydawa�omi si�, �e sprzedaje wi�cej orzeszk�w ni� gum, ale mo�edlatego, �e sam nigdy nie lubi�em �ucia. Donny te� nie lubi�.Kiedy Donny sko�czy� pi�� lat, zacz��em z nim podr�owa�metrem. Sheila mia�a go przez ca�y tydzie�, ale sobotynale�a�y do mnie i mogli�my i�� do muzeum albo do zoo, czydobrego kina gdzie� w centrum. �lepiec zawsze by� na swoimmiejscu, tak samo jak w dni, kiedy chodzi�em do pracy.Donny zainteresowa� si� nim od pierwszego razu i zawsze si�ogl�da�, �eby si� na niego pogapi�.Przypuszczam, �e powinienem by� w takim momencieszturchn�� go w plecy albo wyg�osi� ma�y wyk�ad na tematdobrego wychowania, ale stali�my w t�oku i to mniekr�powa�o. Zreszt� dyscyplina - to nale�a�o do jego matki. Jaby�em tym, kt�ry nie musia� m�wi� "nie".Przez kilka tygodni Donny si� przygl�da�, ale nie odzywa�nigdy. Wreszcie jednak zdarzy�o si�, �e mijali�my �lepca wmomencie, gdy jaka� kobieta kupowa�a od niego paczk�orzeszk�w. Donny widzia�, jak wrzuci�a monet� do pude�ka iwzi�a ma��, bia�� torebk�, kt�r� rozrywaj�c otworzy�a.Tydzie� p�niej, gdy zbli�ali�my si� do tego miejsca,poci�gn�� mnie za r�kaw.- Tatusiu, kupisz mi orzeszki?W ten spos�b zacz�� si� cotygodniowy rytua�, a �lepycz�owiek co sobot� otrzymywa� ode mnie �wier� dolara.Min�� prawie rok zanim Donny odezwa� si� do niego. Mnienigdy co� takiego nie przysz�oby do g�owy, ale jak wi�kszo��doros�ych mia�em spor� praktyk� w trzymaniu w cuglachw�asnej ciekawo�ci. Donny sta�, �ciskaj�c torebk� i patrz�c na�lepca szeroko otwartymi, niebieskimi oczyma, w kt�rych nieby�o cienia przebieg�o�ci i nagle si� odezwa�:- Dlaczego nosisz przeciws�oneczne okulary wpomieszczeniu?Poczu�em, �e twarz zalewa mi fala gor�ca. Nie wiedzia�emco powiedzie�. By�em zbyt speszony, �eby cho� wymamrota�jakie� przeprosiny. Chcia�em odci�gn�� Donniego, udaj�c �enic nie s�ysza�em, ale on pu�ci� moj� r�k� i zbli�y� si� do�lepca. Musia�bym si� ruszy�, �eby go z�apa�, ale jako� niepotrafi�em nic zrobi�.- Jestem �lepy, ch�opczyku, nie widzisz mojej laski? -odpowiedzia� m�czyzna.- Widz� - odpar� Donny. - Czy jeste� r�wnie� kalek�?M�czyzna pokr�ci� przecz�co g�ow�:- Laska jest przed�u�eniem mojego ramienia. Trzymam j�przed sob� id�c, �eby nie wpa�� na r�ne rzeczy, poniewa� niewidz� ich tak, jak ty je widzisz.- Je�eli nie widzisz, to sk�d wiesz, �e jestem ma�ymch�opcem?- To proste - odpowiedzia� �lepiec. - Nie jestem g�uchy.Wreszcie uda�o mi si� odezwa�.- Chod�my Donny, bo sp�nimy si� do kina.Wzi�� mnie za r�k�, kt�r� wyci�gn��em do niego. I ju�szli�my, mo�e tylko troch� szybciej ni� zazwyczaj, a Donnywo�a� przez rami�:- Do zobaczenia.Oczywi�cie widzieli�my go tak�e w drodze powrotnej dodomu. Wymienili z Donnym pozdrowienia tak, jakby si� znaliod wiek�w i w ten spos�b ich przyja�� zosta�aprzypiecz�towana. Orzeszki i pogaw�dka, ka�dej soboty. Agdy �lepca nie by�o, Donny pyta�, dlaczego, jakbym m�g� zna�odpowied�. Gdzie on mo�e by�, czy jest chory, mo�e si� nanas obrazi� albo przeni�s� do innego kraju?- Jestem pewien, �e za tydzie� b�dzie tu znowu -odpowiada�em i zazwyczaj mia�em racj�.Donny uwielbia� metro. Im linia by�a starsza, tym bardziejj� lubi�. Kiedy mia� siedem lat zawsze chcia� je�dzi� z jednegoko�ca trasy na drugi. Proponowa�em mu zoo, nowy film,muzeum ze wszystkimi elektronicznymi urz�dzeniami doomawiania eksponat�w, uruchamianymi przez naci�ni�cieguzika ale nie, wola� je�dzi� metrem. Siedzia� z nosemprzylepionym do przedniej szyby patrz�c jak �wiat�a i szynybiegn� w nasz� stron�.Kocha� tak�e perony. M�g� �azi� po nich czytaj�c og�oszeniai ogl�daj�c mapy po��cze� i napisy na �cianach. Alenajbardziej lubi� patrze� w d�, gdzie mi�dzy szynami wida�by�o otwory do odci�gania �mieci. Niskie, o kwadratowymprzekroju, otwarte z jednego ko�ca tak, �eby p�d powietrzanadje�d�aj�cego poci�gu wepchn�� w nie wszystkie brudy.Najpierw chcia� dowiedzie� si� dlaczego poci�g ich niemia�d�y. Podszed� do brzegu platformy, �eby przekona� si�,�e mieszcz� si� one pod wagonami. Wtedy po raz pierwszykrzykn��em na niego, odci�gaj�c go od kraw�dzi w ty�.Spojrza� na mnie nie wiedz�c zupe�nie o co mi chodzi:- Przecie� poci�g sta�!- Widzisz ten napis? - wskaza�em du�e litery wymalowanena �cianie. Oczywi�cie, �e widzia�:UPRASZA SI� STA� POZA �ӣT� LINI�.��ta linia znaczy�a brzeg peronu.- Uwa�a�em - b�kn�� .- Nie obchodzi mnie, jak bardzo by�e� ostro�ny. Co by si�sta�o, gdyby poci�g w tym momencie ruszy�?Przyjrza� si� swoim stopom.- Przepraszam.Poci�g z rykiem przetoczy� si� wzd�u� tunelu; pozostawiaj�cstrumie� czerwonych �wiate�, kt�re zmieni�y si� w ��te, apotem w zielone.- Zobacz tato - krzykn�� Donny szarpi�c m�j r�kaw. - Tenpapier, on si� r u s z a .W otworze zbiornika na �mieci szele�ci�y zgniecioneserwetki, papierowe kubki i gazety. Gdy co� ma�ego i szaregowyskoczy�o z otworu, Donny pisn�� i odskoczy�, �apj�c mnieobydwiema r�kami.- Co to?- Mysz. Sp�jrz, tu jest jeszcze jedna.- Mysz! - Zrobi� krok w stron� kraw�dzi peronu, aletrzyma�em go za �okie�.- St�d te� je widzisz - powiedzia�em.- Ale to jest mysz!- Ogl�daj je z tego miejsca.By� zafascynowany sposobem w jaki prze�azi�y przez otw�r,sprytnie przebiegaj�c pod szynami i ich z��czami.- Co one robi� tatusiu?- My�l�, �e szukaj� jedzenia. W tych papierach mo�e si�znale�� jaki� cukierek.Wyci�gn�� z kieszeni bia�� torebk�. Zosta�o w niej jeszczepar� orzeszk�w. Rzuci� jeden na tory. Le�a� taki bia�y, nabrudnej pod�odze tunelu. Kiedy �adna mysz nie zbli�y�a si� doniego, odwr�ci� do mnie zawiedzion� twarz.- Czy one nie lubi� orzeszk�w, tato?- To nie s� wiewi�rki w parku, Donny. One boj� si� ludzi.Jestem pewien, �e potem przyjd� i go zabior�. Nie s�dz�, �ebycz�sto im si� co� takiego trafia�o.- W takim razie czym si� �ywi�?- Tym, czego nie chc� ludzie. Albo wyrzucaj� przezprzypadek. Sp�jrz na te wszystkie �mieci. Ludzie rzucaj� natory mn�stwo rzeczy, chocia� nie powinni.- Nie chcia�bym je�� �mieci - powiedzia�, wyj�� nast�pnegoorzeszka i rzuci� go na tory. Kilka minut p�niej rzeczywi�ciejaka� mysz zacz�a ostro�nie zbli�a� si� do niego. Ale w tymmomencie tunel zacz�� wibrowa� od nadje�d�aj�cego poci�gui mysz znik�a.- On jej co� zrobi! - krzycza� Donny. - On j� przejedzie!Tato? Och, tato! Biedna mysz.- Nic si� jej nie stanie - powiedzia�em mocniej ujmuj�c goza rami�, po prostu �eby by� pewnym, �e nie przejdzie znowuza ��t� lini�. - S� tak ma�e, �e wagony przejad� nad nimi.Na jego twarzy wida� by�o ogromn� ulg�, gdy po odje�dziepoci�gu pojawi�y si� znowu. I wtedy jedna z nich wzi�a wpyszczek orzeszek i umkn�a z nim.- Mo�e to mama mysz - powiedzia� Donny - i zabierze godo domu dla swoich dzieci.- Mo�liwe - powiedzia�em. - A co by� powiedzia� na to,�eby�my i my poszli do domu. Czy ty nie jeste� g�odny?Niech�tnie kiwn�� potakuj�co g�ow�.- Ale czy nie mogliby�my zosta� jeszcze chwileczk�?Sp�jrz, tam jest jeszcze jedna.- Ale naprawd� chwileczk� - odpowiedzia�em. �eby by�zupe�nie szczerym musz� przyzna�, �e i mnie bawi�oprzygl�danie si� tym stworzonkom. Myszy by�y w metrze odniepami�tnych czas�w. Przygl�da�em si� im jako dziecko.By�y sprytne, nie tak jak na filmach rysunkowych; ale jednakna sw�j spos�b sprytne. Przypuszcza�em, �e ju� nied�ugoDonny poprosi o jedn� na w�asno�� i zawczasu pr�bowa�emu�o�y� sobie dobr� odpowied�, chocia� przypuszcza�em, �eprawda b�dzie najlepsza: jego matka nigdy by si� na to niezgodzi�a. "Ty jeste� twarda, Sheilo, gdyby� mog�a, niedawa�aby� mi go nawet na weekendy".Ale nigdy nie poprosi�. Mo�e by� na to za m�dry, nawetmaj�c siedem lat. Jednak myszy fascynowa�y go nadal. M�wi�do nich tak, jak si� przemawia do zwierz�t w zoo czywiewi�rek w parku. Pomy�la�em, �e on naprawd� potrzebujeczego� do kochania i stara�em si� co� wymy�li� zabieraj�c gow nowe, cudowne miejsca, na przedstawienia kukie�kowe, docyrku, weso�ego miasteczka. Ale chocia� wszystko tosprawia�o mu przyjemno��, jednak najbardziej lubi� sta� naperonie metra i przygl�da� si� myszom.- Chcia�bym zej�� tam na d�, pobawi� si� z nimi -powiedzia�.- Ba�yby si� ciebie.- Wcale n i e. By�bym ich przyjacielem.- Mog�yby ci� pogry��.- By�bym dla nich mi�y, tatusiu.Mocno trzyma�em jego d�o�. - Linie s� pod napi�ciem.Gdyby� ich dotkn�� mog�oby ci� zdrowo porazi�. Pami�taszjak si� sparzy�e� patelni�? Pami�tasz jak to bola�o?- Myszy przechodz� przez tory.- One biegaj� po podk�adach, dlatego s� bezpieczne. Szynyzrobione s� z metalu i s� pod napi�ciem. Myszy mog� si�prze�lizn�� pod nimi, bo s� ma�e. A ty nie.- Uwa�a�bym.- A kiedy by� si� pr�bowa� bawi�, m�g�by przejecha� ci�poci�g.Pokaza� jedn� z nisz zostawionych w �cianie, �eby pracuj�cyprzy torach robotnicy mieli gdzie si� cofn�� przednadje�d�aj�cym poci�giem.- Tam m�g�bym si� schowa�.- To zbyt niebezpieczne - powiedzia�em stanowczo.Podni�s� na mnie wzrok.- Ja tylko m�wi�em, co bym chcia�, tatusiu - odezwa� si�cicho: - Nie b�d� na mnie z�y.Musia�em go przytuli�, �eby pokaza�, �e wcale nie jestemz�y.Nigdy nie wspomina�em jego matce o tych "ch�tkach".Wiedzia�em, �e do mnie mia�aby pretensje, �e nie opiekuj� si�odpowiednio jej synem. Dla niej najlepsz� metod� by�o da�mu par� klaps�w, gdy tylko zacz�� m�wi� o zabawie zmyszami i to wybi... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jaczytam.htw.pl