Pocahontas, eBooks txt

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mari HanesPocahontasPrawdziwa ksi�niczkaWarszawa 19971 1 72 0 0 108 1 ff 1 32 1Prze�o�y�a: Maria Czerwi�skaOficyna Wydawnicza "Vocatio"Warszawa 1996 r.Wst�pPrzed czterema wiekami wkrainie zwanej Chesapeake (cooznacza miejsce pe�neskorupiak�w) �y�o odwa�nedziecko, kt�re poznali�my jakoPocahontas. Urodzi�a si� wplemieniu Indian ameryka�skichAlgonkin�w. W czasach jejdzieci�stwa z Anglii zacz�linap�ywa� ludzie pragn�cy si�osiedli� w Chesapeake, zieminazywanej przez nich Wirgini�.Ich przybycie na zawsze zmieni�o�ycie Pocahontas i ca�y �wiatAlgonkin�w.Dzi�ki szczeg�owym listom idziennikom pisanym przezAnglik�w wiemy zadziwiaj�co du�oo tej dziewczynce. W ksi��ce tejstara�am si� pozosta� wiernahistorii. Zmy�lone cz�ciopowie�ci zosta�y wplecione wfakty w taki spos�b, by stworzy�mo�liwie prawdziwy obraz tego,jak mog�a �y� i zachowywa� si�ksi�niczka Algonkin�w napocz�tku siedemnastego wieku.Z pewno�ci� jednak nieu�wiadamiamy sobie, �eautentyczna historia kryje wsobie jeszcze wi�cej przyg�d,�wiadczy o wi�kszej odwadze i madaleko g��bsze znaczenie. Taka,jak� historia ukazuje j�naprawd�.Wiele napisano na tematprzyg�d kr�tkiego �yciaPocahontas, tak �e o jejpodr�ach do Jamestown oraz doAnglii. Ta ksi��ka jednak m�wi onajwspanialszej ze wszystkichw�dr�wek - podr�y jej ducha.Rozdzia� 1Pasa�er na gap�1. Pasa�er na gap�Ju� nadchodz�! Chocia� mielina nogach mokasyny i st�palibrzegiem rzeki lekko i cicho jak�anie, Pocahontas s�ysza�a ichrytmiczne kroki.Ukry�a si� pod derk� znied�wiedziej sk�ry na dniecz�na z kory brzozowej,nale��cego do braci. Podci�gn�anogi jeszcze mocniej i zwin�asi� w najmniejsz� jak mog�a,kulk�."Nie mog� mnie tu znale�� -my�la�a. - Musz� wyruszy� z nimiw t� podr�."Podchodzili coraz bli�ej. Nies�ysza�a, by pad�o cho� jednos�owo. Wiedzia�a, �e s�owa nieby�y potrzebne. Pomi�dzy tymidwoma - Parahuntem, jej starszymbratem i bratem przyrodnimTatacoopem, Zapalczywym -istnia�o pe�ne zrozumienie.S�ysza�a odg�osy umieszczaniaw cz�nie, tu� obok niejostatnich rzeczy - �uku, strza�i w��czni, jak si� domy�la�a.Bracia zawsze trzymali je wzasi�gu r�ki.Poczu�a, �e jej kryj�wkazaczyna si� ze�lizgiwa�,us�ysza�a chrz�st piasku poni�ejswojego ucha - bracia spychali��dk� na rzek�.Wstrzyma�a oddech. Cz�noprzechyli�o si� do przodu, gdyParahunt zaj�� swe zwyk�emiejsce. Nast�pny ko�ysz�cyruch. To Tatacoope siada� zty�u, tu� przy jej kryj�wce.Cisz� poranka przerwa� mocnyg�os Parahunta. By�a tomodlitwa, kt�r� zawszewypowiada� przy pierwszymuderzeniu wios�a, zwracaj�ctwarz w kierunku s�o�ca.- Dzi�ki ci Bo�e_Stw�rco -m�wi� �piewnie - za dar drzewana to cz�no, kt�rym mo�emyp�yn�� po Twoim darze WielkiejRzeki.Bracia wios�owali rytmicznie.W uszach Pocahontas pluskaniewody o ��dk� brzmia�o radosn�melodi�. Poprzez kor� brzozywciska� si� orze�wiaj�cy ch��dwody. W Pocahontas, jakrozkoszne, musuj�ce p�cherzyki,wzbiera�a rado�� - musia�azacisn�� usta, by nie zacz��chichota�. Jej plan si� uda�!P�yn�a z nimi.Ale dok�d?O tym Pocahontas nie mia�apoj�cia.Wiedzia�a, �e nie wybieralisi� wraz z innymi wojownikami napolowanie na pot�negowieloryba. To nie by�aodpowiednia pora roku. Poza tym,mimo ca�ej swej odwagi, niemia�a pewno�ci czy chcia�abyp�yn�� po wodach morza, zwanegoprzez jej r�d Chesapeake, albojeszcze dalej, na falachWielkiego Szarego Oceanu (OceanAtlantycki). Na czas d�ugichwypraw na wieloryby, m�czy�ni zjej wioski pozostawiali swedumne cz�na brzozowe. Wyruszaliw wi�kszych �odziach,wydr��onych w ogromnych pniachdrzew, takich kt�re mog�y unie��wiele wsp�lnie wios�uj�cych,silnych ramion.W ci�gu swego kr�tkiegodziewi�cioletniego �yciaPocahontas s�ysza�a wieleopowie�ci o polowaniach nawieloryby. Kiedy� podczas takiejwyprawy jej starszy brat dosta�si� pod straszliwe uderzeniewielorybiego ogona i ju� niewr�ci� do domu.Pocahontas wiedzia�a te�, �eParahunt i Tatacoope niepod��ali na wojn� plemienn�.Wyprawy wojenne zdarza�y si�cz�ciej ni� polowania nawieloryby, poniewa� jej ojciecby� pot�nym kr�lem Algonkin�w isam siebie nazwa� Powhatan -Niezwyci�ony. Zwyci�y�trzydzie�ci plemion i rz�dzi�teraz ponad dwustoma wioskami,wi�c jego lud zazna� niema�owalki. Od wielu jednak ksi�yc�ww wiosce nie odbywa�y si� ta�cewojenne. Nie widzia�a te�nigdzie barw wojennych w czasieprzygotowa� braci do podr�y.Nie ulega�o te� w�tpliwo�ci,i� tylko oni dwaj zostaliwybrani na wypraw�. Podgl�da�aich z daleka na tajnej naradziez ojcem. Twarze mieli powa�ne im�wili szeptem. Obserwowa�ar�wnie�, jak pokrywali czubekw��czni b�yszcz�cym metalem,nabytym za wysok� cen� odnieznanego handlarza z dalekiejp�nocy.C� to wszystko mog�ooznacza�?- Ojcze, czy mog� pojecha� zbra�mi? - zapyta�a.Powhatan uni�s� brwi ikategorycznie potrz�sn�� g�ow� wge�cie odmowy. Nie pad�o nawets�owo wyja�nienia. To jednaktylko wzmog�o jej pragnienie, bywzi�� udzia� w tej wyprawie.Wkr�tce �agodne ko�ysanie��dki u�pi�o j�. Pod ci�k�sk�r� nied�wiedzia by�o jejprzytulnie jak ma�ej wiewi�rce wswym gnie�dzie w dziupli. �ni�ao pi�knie Wielkiej Rzeki, gdyprowadzi�a po niej swe cz�no.P�yn�a poprzez cienisty zielonylas a� do Chesapeake. ZWielkiego Szarego Oceanuprzyp�yn�� wieloryb, by si� zni� spotka� i porozmawia�. By�oczywi�cie przyjacielski.Zpewno�ci� ne uderzy�by jejogonem.Nagle wszystko zacz�o si�trz���. Tu� obok g�owy s�ysza�astukot i skrzypienie. Zokrzykiem przera�enia usiad�a iodrzuci�a sk�r�nied�wiedzia.Woda rozpryskiwa�ajej si� na twarzy. �wiat by�bia�y, mokry i wiruj�cy.Cz�no w�a�nie pokona�o obszarprogw skalnych. Natychmiastopu�ci� j� strach spowodowanytak gwa�townym przebudzeniemsi�, ale zadr�a�a na my�l oreakcji braci na jej widok.��dkaszybko ze�lizgn�a si� naspokojniejsz� wod�, podczas gdyna twarzach Parahunta iTatacoope'a wzbiera�a burza.Wci�gn�li wios�a, by da� si�unie�� w kierunku wolniejszegopr�du i patrzyli spode �ba napasa�era na gap�.- Pocahontas! - zagrzmia�Tatacoope. Z�apa� j� za ucho ipoci�gn��, a� krzykn�a. - Tyma�a oszustko! Jeste� tak samoszybka, przebieg�a i psotna jakta ma�a wydra, kt�r� trzymasz!Chyba po powrocie do domu zabij�j� za podsuwanie ci takichpomys��w! - poci�gn�� j� jeszczemocniej za ucho.- Nie! - wrzasn�a, my�l�cbardziej o swym ukochanymzwierz�tku ni� o b�lu.- Przesta�! - rozkaza�Parahunt. Tatacoope rozlu�ni�chwyt. Ale p�omie� hamowanegogniewu, jaki ujrza�a w oczachParahunta, by� znacznie gorszy obolesnego ci�gni�cia jej za uchoprzez Tatacoope'a.- Wiesz, �e ojciec zabroni� cijecha� z nami! - Parahunt ciska�s�owami w siostr�. Szarpni�ciemchwyci� wios�o.- Tak, ale ja jestem bardzoodwa�na! - powiedzia�a. Chocia�coraz wi�cej �ez pojawia�o si� wjej oczach.- Wiem - odpar�.- Nie idziecie na wojn� -stwierdzi�a Pocahontas. - Widz�to.- Nie - przyzna�.- I to nie jest sezonpolowania na pot�negowieloryba.- Nie.- Czy wybieracie si� na zwiadydo naszych wrog�w, Irokez�w?- Nie.- Wi�c dlaczego nie mog� i�� zwami? - b�aga�a. Podnios�a sw�jma�y koszyk na prowiantwype�niony kukurydz� i suszonymijagodami.- Popatrz! Wzi�am w�asnejedzenie. Nie b�d� wam ci�arem.Usta Parahunta prawiezaokr�gli�y si� w u�miechu, alewidzia�a, �e postanowi� by�surowy. - Nie chodzi o jedzenie,moja ma�a siostrzyczko -powiedzia� po prostu. - Udajemysi� w podr�, kt�ra jestzadaniem dla m�czyzn, a niedzieci�c� zabaw�. Nie potrafiszzrozumie� tej wyprawy ani jejcelu.- Mo�emy j� tu wysadzi� -zaproponowa� Tatacoope. Ton jegog�osu by� okrutny.Parahunt zastanowi� si� przezchwil�. - Nie, to za daleko,�eby sz�a sama w tychniebezpiecznych czasach. - Niem�wi�c nic wi�cej obr�ci� cz�noi zacz�� mozolnie wios�owa� wg�r� rzeki. Wracali do Comoco,wioski wodza Powhatana.Patrz�c na silne ramiona braciwalcz�cych z pr�dem, Pocahontaswestchn�a z rozczarowaniem. "Toniesprawiedliwe" - my�la�a.Dlaczego nie mog�a wzi�� udzia�uw tej podr�y? Przecie� samapomaga�a budowa� to cz�no.Dba�a o nie tak samo jak oni. Toona sili�a si�, by wygi�� tewewn�trzne wr�gi ��dki, gotuj�cga��zie w gliniance wype�nionejwod� i gor�cymi kamieniami,kt�re sama przynios�a. Parahuntpozwoli� jej nawet przyszy�niekt�re starannie dobranekawa�ki kory cienkimi plastramiz brz�z. Za pomoc� ko�cianejig�y jej w�asne palceprzeci�ga�y cienkie sznurki,zrobione z korzeni i kory wi�zu,aby przyszy� plastry korybrzozowej. To jej d�oniewciera�y �ywic� sosnow� w celuuszczelnienia szw�w.Pami�ta�a u�miech na twarzyParahunta: - Moja ma�asiostrzyczka pracuje tak ci�ko,�e cz�� cz�na nale�y do niej.Zgodzi�a si� z nim, oczywi�cie.Przejrzysta rzeka ucieka�a pod��dk�, kiedy p�yn�li z powrotemdo domu. Pocahontas dostrzeg�aciep�e promienie s�o�caprzenikaj�ce wod� a� do �awicypstr�g�w. Po obu stronach rzekilas t�tni� �yciem. Bezszelestnie�lizgaj�ce si� cz�no nieprzeszkodzi�o bobrowi ani norce.Dziewczynka zobaczy�a te�czerwonog�owe kaczki iniebieskie czaple, i g�sikrzycz�ce ponad ich g�owami wswej drodze na p�noc. W tymspokojnym zachwyceniu prawiezapomnia�a o tym, �e wraca dowioski, do swoich dziewcz�cychobowi�zk�w i do ojca.- Ojciec na pewno... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jaczytam.htw.pl