Pozegnalna defilada, eBooks txt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
BOHDAN TOMASZEWSKIPo�egnalna defiladaCopyright by Bohdan TomaszewskiWydawnictwo �Tower Press�Gda�sk 2001Tower Press 2000Copyright by Tower Press, Gda�sk 20004Izabelli z Sierakowskich � �onie,po�wi�cam ten zbi�r felieton�w iszkic�w. Pisa�a je przez lata w�asn�r�k�, wymagaj�ca, ale i wyrozumia�apodczas pe�nego po�piechu i rozterekmego dyktowania.5Laury i kolce(zamiast wst�pu)Co najbardziej zmieni�o sport? S�dz�, �e nie polityka, pieni�dze, rekordomania, rozw�jtechniki, przemys�, reklama, sztuczny doping, ale � telewizja. Wszystkie wymienione czynnikizrobi�y swoje, lecz telewizja torowa�a drog�. Przemieni�a widowisko sportowe, kiedy� dost�pnestu tysi�com lub pi�ciu tysi�com widz�w, w spektakl ogl�dany przez setki milion�wos�b. Powt�rz�: wszystko inne, a wi�c po�cig za rekordami, wynalazczo�� w dziedziniesprz�tu, post�p techniki sportowej i medycyny, polityka i reklama, przemys�y najrozmaitszychdziedzin, szowinizmy r�nej ma�ci, konkurencyjno�� z showbusinessem � wszystko towtargn�o na obszar sportu dlatego, �e dawa� on wyj�tkowo korzystne szanse ekspansji zewzgl�du na olbrzymi zasi�g widowiska, jaki stworzy�a telewizja.Kiedy� na Igrzyskach Olimpijskich w 1896 roku marato�ski bieg Greka Spiridiona Louisaalbo wcze�niej regaty wio�larskie uniwersyteckich za��g z Oxfordu i Cambridge, albo p�niejbokserskie walki Dempseya z Carpantierem, bieg Nurmiego, sprinty i skoki w dal Owensapodziwia�a rzesza widz�w zgromadzona jedynie w obr�bie stadionu. W latach dwudziestychco prawda funkcjonowa�o ju� radio i jego sprawozdawca, staraj�cy si� tworzy� obrazy, aleby�y one dost�pne jedynie wyobra�ni odbiorc�w. Przekaz filmowy sportu nie by� jednoczesnyz wydarzeniem, by� op�niony i prezentowa� jedynie wycinki zmaga�. Telewizja sprawi�a, �emiliard ludzi w tej samej sekundzie ogl�da z ca�� dok�adno�ci� i wielkim zbli�eniu przebiegka�dej wielkiej sportowej walki. Miliony widz� nie tylko biegacza d���cego do mety, alejednocze�nie �ledz� sekundy i ich u�amki przesuwaj�ce si� na ekranie i odmierzaj�ce czas,jaki osi�gnie nie tylko zwyci�zca, ale dziesi�ty zawodnik, czasem i ostatni.Mo�e w�a�nie ze wzgl�du na dawn� hermetyczno�� widowisk sportowych � bo c� znacz�tysi�ce naocznych �wiadk�w przy setkach milion�w! � dawni herosi owiani byli legend�.Obecni dokonuj� wyczyn�w jakby w naszych mieszkaniach. Tak dalece przybli�yli si� i takszybko zmieniaj� si�, �e stali si� bardziej zwyczajni. Wiemy o nich wszystko, no, mo�e niemalwszystko. Nie ma ju� zagadek i legend. Kiedy�, podawane z ust do ust, sz�y jak w�drowiecprzez �wiat.Jakim by� w rzeczywisto�ci Paavo Nurmi? Czy tylko Milcz�cym Finem? � mizantropemzamkni�tym w sobie, lubi�cym jedynie zwyci�a�? Ilu, na dobr� spraw�, by�o naocznych�wiadk�w sceny, kiedy Kusoci�ski po zwyci�skim olimpijskim biegu zdejmowa� pantofel zeskrwawionej nogi? Jak�e odleg�y by� od nas w 1932 roku stadion w Los Angeles i jak samotnyzwyci�zca w chwilach walki!Telewizja w znacznym stopniu odmitologizowa�a sport i jego heros�w. Czy przemiany, jakichdokona�a, wysz�y sportowi na korzy��, pozostawiam opinii Czytelnika. Na pewno spopularyzowa�asport w fenomenalny spos�b. Jakim kosztem? Jestem daleki od tego, by telewizj�pot�pia�. Jest po prostu wynalazkiem takim jak samolot albo telefon. Na pytanie, czy podobaci si� telefon, kto� dowcipnie odpowiedzia�: zale�y kto do mnie dzwoni. Zdolno�ci wzakresie wynalazczo�ci schlebiaj� cz�owiekowi, s� dowodem, �e jest pomys�owy, a wi�c inteligentny.A poniewa� cz�owiek czujnie my�li, ogarnia go czasem niepok�j.Ludzie wychowani przez sport dawny s� poruszeni narastaj�cymi objawami jego dehumanizacji,a tak�e nadmiernym upolitycznieniem. Niekt�rzy wi�c usi�owali i usi�uj� cho�by s�owemm�wionym i pisanym powstrzymywa� rozw�j wypadk�w. Si�gaj� do dawnych wzorowychpostaci oraz do ich zachowa� na boisku. Ludzie post�powi m�wi� wtedy: � To konserwaty�ci.6Us�ysza�em raz inn� opini�: �To, co dobre i sprawdzone, warto zachowa�. Racje post�powei konserwatywne bilansuj� si�, zbawienna jest wi�c r�wnowaga mi�dzy tym, co mo�nazmieni�, a tym, co nie powinno ulec zmianie�.Zbi�r, kt�ry po d�u�szej przerwie przedstawiam Czytelnikowi, to zapis spostrze�e� i osobistychprze�y�, notowanych i w sporej cz�ci drukowanych w kilku czasopismach, pocz�wszyod pierwszych lat sze��dziesi�tych a� po schy�ek osiemdziesi�tych, z przerw� w pisaniuprzypadaj�c� na lata 1982�1983. �wiadomie wy��czam ze zbioru istotne dla mych do�wiadcze�szersze zapisy wydarze� z dwunastu olimpiad, jakie mia�em szcz�cie ogl�da�, pracuj�cna stadionach jako sprawozdawca. Wra�enia olimpijskie przekaza�em w miar� mych mo�liwo�ciw kilku ksi��kach i uwa�am te sprawy za zamkni�te. Nie b�dzie tak�e mowy o kolarskimwy�cigu Warszawa � Berlin � Praga. Opowiedzia�em o nich do mikrofonu i napisa�emchyba wszystko, na co by�o mnie sta�. To tak�e bezpowrotne prze�ycia. Tak jak chyba i przesz�o�ci�jest wielka popularno�� tej imprezy. Czytelnik nie znajdzie prac o charakterze sprawozdawczym,przewa�aj� felietony i szkice niekiedy z pogranicza sportu, a nawet nie maj�cewiele z nim wsp�lnego. Pozostaj� jako ma�y �lad innych wra�e� i zainteresowa�, daj�cychautorowi oddech i kr�tk� ucieczk� z kr�gu problem�w czysto sportowych.Pocz�tek niniejszych zapisk�w to nied�ugi czas po igrzyskach 1960 roku w Rzymie. Mia�emza sob� ju� kilka lat pracy przy mikrofonie, gdy� w okresie Przedpa�dziernikowym otworzy�ysi� przede mn� drzwi do Redakcji Sportowej Polskiego Radia. Jesieni� 1956 roku mog�emju� pracowa� na igrzyskach w Melbourne. Cztery lata p�niej pracowa�em w Rzymie.Tego� lata naczelny redaktor �Przegl�du Kulturalnego�, Gustaw Gottesman, nieoczekiwaniezwr�ci� si� z propozycj�, bym przys�a� z igrzysk w Rzymie reporta�e dla tego tygodnika. Waha�emsi�, zadania sprawozdawcy radiowego wystarczaj�co mnie poch�ania�y. Ba�em si� przytym szacownych �am�w �Przegl�du Kulturalnego�. Pisz�c o sporcie szed�em do tej pory rytmemi stylem �Expressu Wieczornego�, gdzie wychowa�em si� pod dziennikarsk� opiek�redaktora Rafa�a Pragi, kierowany bezpo�rednio przez do�wiadczonego, bo jeszcze przedwojennegodziennikarza sportowego, redaktora Kazimierza Gry�ewskiego. Ale pokierowa�a mn�ambicja. Napisa�em z Rzymu dla �Przegl�du Kulturalnego� par� reporta�y i redaktor Gottesmanzaproponowa�, bym zacz�� pisa� cotygodniowy felieton sportowy. Tego ju� przestraszy�emsi� bardziej. Znale�� si� na tych samych stronicach, gdzie pisz� Wa�kowicz, Dygat,Osma�czyk, gdzie pojawia si� proza D�browskiej, Andrzejewskiego, Stryjkowskiego, Iwaszkiewicza?Onie�mielaj�ce swym poziomem by�y tak�e sta�e felietony Andrzeja Kijowskiego.�yczliwa zach�ta paru os�b z tego �rodowiska przewa�y�a i pierwszy felieton sportowy ukaza�si� w �Przegl�dzie Kulturalnym� w numerze noworocznym, na starcie 1961 roku. P�niejinne czasopisma literacko � spo�eczne zaczn� tak�e zamieszcza� sta�e felietony sportowe.Przez tyle lat pisania, najpierw w �Przegl�dzie Kulturalnym�, do jego likwidacji w 1963roku, potem w �Kulturze�, a� po rozwi�zanie jej �wczesnego zespo�u redakcyjnego w grudniu1981 roku, nazbiera�o si� tych cotygodniowych felieton�w wiele, ponad tysi�c, wi�kszo��w rubryce �Laury i Kolce�. Dokonuj�c tego wyboru przywi�zywa�em wag� do charakteruopisywanych postaci. Cz�sto decydowa�y osi�gni�cia albo szczeg�lne losy tych ludzi, czasempo prostu sympatia autora. Niechaj jeszcze raz pojawi� si� niczym w po�egnalnej defiladzie.Felietony powi�za�em komentarzami pisanymi teraz z perspektywy lat. Zosta�a zachowanaich chronologia, lecz chronologii zdarze� Czytelnik nie znajdzie. W�drowa� b�dziemy w czasiei przestrzeni. Zmian w dawnych tekstach staram si� unika�, w paru przypadkach dokonuj�drobnych skr�t�w. Nie zmieniaj� one w niczym moim pogl�d�w.Pora otworzy� sejf tych w�asnych wspomnie� i do�wiadcze�. Czytelnicy rozstrzygn� sami:Kolce czy Laury?7�PRZEGL�D KULTURALNY�z lat 1961 � 19628Zaw�d: pi�karzMartyna d�ugo i pieczo�owicie ustawia� pi�k� w miejscu, gdzie Kotlarczyk II dotkn�� jejprzed chwil� r�k�. Potem lekkim truchcikiem cofn�� si�. Stan�� i spojrza� przed siebie. Uderzy�czubkiem buta w ziemi�, jak robi� to tyle razy przed laty, bij�c rzuty wolne i karne � niedo obrony dla najs�ynniejszych bramkarzy �wiata: Planicki, Hidena, Platki... Po czym ruszy�ostro na pi�k�.Tak mo�na by rozpocz�� sprawozdanie z meczu lat trzydziestych, ale rzecz dzia�a si��wier� wieku p�niej, w okresie kiedy cz�sto odbywa�y si� sportowe imprezy, z kt�rych doch�dprzeznaczono na fundusz odbudowy Warszawy. Przyznam szczerze: szed�em w�wczasna mecz tak zwanych oldboy�w z du�ym niepokojem. Ci starsi panowie nosili wielkie, ale ju�historyczne nazwiska. Mia� wyst�pi� beck nad becki � Henryk Martyna, mia� gra� Kotlarczyki Szczepaniak, Madejski, Ziemian i Adamek. Dawne s�awy. Oczekiwa�em wi�c raczej komicznychmoment�w w czasie gry i � t�um�w publiczno�ci na trybunach.Tymczasem same zaskoczenia i rozczarowania. Trybuny by�y puste, lecz nogi nie zawiod�yweteran�w. Pi�ka chodzi�a od buta do buta. Stosowali chytre uliczki, u�ywali efektownychcentr, a� prosz�cych si� o g��wk� Nawrota, tego Nawrota, kt�ry kiedy� by� najwi�kszymmajstrem dryblingu, czasem leni� si� � lecz kiedy widownia zaczyna�a mu gwizda�, zrywa�si� do walki i umia� wykiwa� ca�� przeciwn� dru�yn� zr�czniej ni� Cie�lik albo Brychcy �bo�yszcze wczorajszego i dzisiejszego dnia. Wyci�ga� w pole bramkarza i wje�d�a� z pi�k� dosiatki.Na boisku co prawda Nawrota nie by�o, ale i tak oldboye pokazali niejedn� techniczn�sztuczk�. Bili precyzyjne kornery i celne rzuty wolne. Pi�kny ten pokaz odbywa� si� tylko wzwolnionym tempie. C�, pi��dziesi�t lat � to nie dwadzie�cia. Czas zrobi� swoje, ale gra pozosta�agr�....
[ Pobierz całość w formacie PDF ]