Poradnik Neverwinter Nights 2, Książki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Poradnik
Wst´p
Jaskinia była skryta w lekkim mroku oświetlały ją jedynie nikłe promienie słońca wpadające przez
wąski otwór, którym zszedłeś na dół, wiedziony dziwnym impulsem. Przeraźliwą ciszę panującą
pod ziemią przerywało tylko rytmiczne kapanie wody w oddali. Ruszyłeś powoli przed siebie,
odgarniając ręką zwisające z sufi tu lepkie pajęczyny. Echo twoich kroków przeszywało cię ni-
czym ostrze bełtu, a roztrącane na boki fragmenty skał były niczym małe lawiny. Po przejściu
kilku kroków, które zdawały się milami, ujrzałeś niewielki kopiec kamieni, na który nieśmiało
padały resztki dobywającego się z wejścia światła. Drżącą dłonią przesunąłeś kamienie i twoim
oczom ukazała się zakurzona, wielka księga oprawiona w brązową, grubą skórę. Na okładce wid-
niały dwa wyryte ostrza oraz trudny do odczytania napis. Podniosłeś delikatnie cenne znalezisko,
a twoje ciało przeszedł zimny dreszcz. Księga zdawała się przez chwilę wibrować tajemniczą
energią. Wiedziony ciekawością, otworzyłeś okładkę. Twoim oczom ukazał się obraz pięknego,
monumentalnego miasta, nad którym wznosiła się ciemna, gęsta mgła. Wydawało ci się, że lekko
porusza się w twoim kierunku. Odetchnąłeś głęboko i przewróciłeś następną stronę. Księga żyła
swoją historią. Historią, która właśnie się rozpoczęła.
Szkolenie
Festyn Do˝ynkowy
Każda przygoda ma gdzieś swój początek. Moja zaczęła się niepozornie, w Zachodnim Porcie,
na południe od Neverwinter. Mieszkałem tam od dziecka i, od kiedy pamiętam, zajmował się
mną mój przybrany ojciec Daeghun. Tego dnia odbywał się akurat coroczny Festyn Dożynkowy.
Ojczym poprosił, bym dostarczył kupcowi Galenowi zwierzęce skóry. Wziąłem je z kufra, zamie-
niłem z Daeghunem jeszcze kilka zdań i wyszedłem z domu.
Na zewnątrz już czekali na mnie Bevil i Amie
– moi towarzysze zabaw z dzieciństwa. Przy-
witaliśmy się i ruszyliśmy w głąb miasteczka.
Tuż za mostem spotkaliśmy Georga Redfella,
który przypomniał nam, że w tym roku mamy
ostatnią szansę na zdobycie Pucharu Dożyn-
kowego – w przyszłym roku będziemy już
za starzy. Zawody odbywały się drużynowo
i, aby wygrać puchar, musieliśmy zwyciężyć
przynajmniej w trzech z czterech konkursów.
1
Neverwinter Nights
TTM
2 2
Legenda:
Dom Daeghuna
Most
Namiot Georga
Dożynkowa Bójka
Konkurs na największego wieprzka
Kupiec Galen
Konkurs Talentów
Turniej Strzelecki
Wyzwanie Łotrzyka
Scena
Konkurs Talentów
Zaczęliśmy od Konkursu Talentów. Nasza drużyna wystawiła oczywiście Amie. Jako uczenni-
ca lokalnego czarodzieja była do tego najlepiej przygotowana. Konkurs nie był trudny, bo Retta
Starling, która go prowadziła, nieustannie podpowiadała Amie, co ma zaprezentować. Pokaz roz-
począł się od przywołania chowańca. Następnie Amie sprawiła, że Bevil urósł na naszych oczach
o kilkadziesiąt centymetrów. Na koniec Promieniem Lodu rozbiła stojącą nieopodal beczkę. Pub-
liczność była zachwycona, a my zdobyliśmy pierwszy punkt.
Człowiek i jego wieprzek
Kiedy radowaliśmy się ze zwycięstwa Amie, podszedł do nas Orlen i poprosił naszą młodą cza-
rodziejkę o zbadanie świni Lewyʼego Jonesa, która została wystawiona w konkursie na najwięk-
szego wieprza. Orlen sędziował w owych zmaganiach i coś mu się w zwierzęciu Lewyʼego nie
podobało. Podzielił się z nami przypuszczeniami, że świnka mogła zostać magicznie powiększo-
na. Sprawę dało się rozwiązać na dwa sposoby: albo rozmawiając z Jonesem, albo wykorzystując
zwój Rozproszenia Magii, który otrzymaliśmy za zwycięstwo w Konkursie Talentów. Postanowi-
liśmy raz na zawsze dać nieuczciwemu hodowcy nauczkę i użyliśmy zwoju, pokazując wszystkim
mieszkańcom prawdę o zwierzaku. Szczerze mówiąc, dużo bardziej było mi żal wieprzka niż
nieuczciwego człowieka.
Turniej Strzelecki
Kolejnym przystankiem była strzelnica. Do tej konkurencji podeszliśmy z pełnym spokojem, bo
turniejem kierował mój ojczym Daeghun. Nie oznacza to, że planowaliśmy jakieś oszustwo – po
prostu, nie czułem większych nerwów. Zgodnie z poleceniem, wziąłem z beczki kuszę oraz bełty
i potrenowałem chwilę na tarczach. Kiedy już byłem z siebie zadowolony, zakomunikowałem
ojczymowi, że jestem gotowy. Moim zadaniem było zestrzelić przy pomocy dziesięciu bełtów
jak największą ilość butelek ustawionych na skrzyniach. Zadanie okazało się dziecinnie proste
i kolejny krok ku pucharowi został wykonany.
Wyzwanie Łotrów
Następna część walki o Puchar Dożynkowy okazała się trudniejsza. Wyzwanie Łotrów tym razem
prowadził czarodziej Tarmas. Gdybyśmy byli lepszymi złodziejaszkami, poradzilibyśmy sobie
sami, lecz w związku z tym, że w naszym zespole nie było nikogo z odpowiednimi kwalifi ka-
cjami, musieliśmy poprosić o pomoc Kippa – znanego ze swoich zdolności dzieciaka. Zadanie
2
Neverwinter Nights
Poradnik
polegało na rozwiązaniu zagadki podyktowanej przez Tarmasa. Był to wierszyk, który miał nam
wskazać miejsce ukrycia trzech kolorowych piórek. Pierwsze było schowane pod stosem drewna
zabezpieczonego sprytną pułapką. Drugie znajdowało się w zamkniętej na klucz skrzyni, którą
trzeba było otworzyć wytrychem. Ostatnie natomiast miał w kieszeni człowiek w zieleni. Po ze-
braniu wszystkich fantów wróciliśmy do Tarmasa. W tym momencie moglibyśmy już zakończyć
zabawę, wygraliśmy przecież trzy z czterech konkursów, ale chcieliśmy podtrzymać dobrą passę
i zwyciężyć we wszystkich.
Do˝ynkowa Bójka i przyjacielski zakład
Na ostatni ogień poszła zatem Dożynkowa Bójka. Porozmawialiśmy z bratem Merringiem i zgło-
siliśmy swoją chęć wzięcia udziału w bójce. Tak samo, jak w Turnieju Strzeleckim, wziąłem broń
z beczki – tym razem były to maczugi ćwiczebne. Rozdałem je swoim towarzyszom i poćwiczy-
liśmy na kukłach. Kiedy się rozgrzaliśmy, wróciliśmy do brata Merringa i stanęliśmy do walki
z pierwszą drużyną. Okazali się słabeuszami
i pokonaliśmy nieszczęśników bez problemu.
Szczerze mówiąc, to obiliśmy ich na tyle po-
rządnie, że nikt, poza braćmi Mossfeldami
– naszymi największymi rywalami, nie chciał
stanąć z nami w szranki. Przed konfronta-
cją postanowiłem porozmawiać z Wylem
Mossfeldem. Założyliśmy się o to, kto zwy-
cięży, i stanęliśmy do walki. Nie należała do
najłatwiejszych, ale udało nam się wygrać.
Otuchy dodawała nam myśl, że w razie prze-
granej mogliśmy domagać się rewanżu.
Handel futrami
Wygrywając wszystkie konkurencje, staliśmy się bohaterami Festynu Dożynkowego. Zanim
poszliśmy po nagrodę, udaliśmy się jeszcze do Galena. Sprzedałem mu skóry, a za zarobione
pieniądze kupiłem łuk z drewna zmierzchu, jak polecił mi wcześniej opiekun. Chwilę później
zaniosłem go Daeghunowi.
Wróciłem do Georga, by pochwalić się zwycięstwem. Polecono nam udać się pod scenę, gdzie
Georg zakończył festyn krótką przemową i wręczył nam Puchar Dożynkowy oraz okazjonalny
Płaszcz Dożynkowy. Dziwne, że tylko jeden, ale cóż – nasze miasteczko najbogatsze nie było.
Wtedy jeszcze nie zdawałem sobie sprawy, że jest to jedna z ostatnich spokojnych chwil w moim życiu.
3
Neverwinter Nights
TTM
2 2
Akt I
Wciąż czując radość ze zwycięstwa na Festynie Dożynkowym, położyłem się spać. Po męczącym
dniu łóżko otoczyło mnie ciepłą pościelą. Zapadłem w sen. I wtedy zaczął się koszmar...
Obl´˝ony port
W środku nocy do mojego pokoju niespodziewanie wpadła Amie z Bevilem. Zaczęli krzyczeć coś
o napaści na miasto. W połowie tylko przytomny, wyjąłem ze skrzyni swój ekwipunek i już mie-
liśmy wybiegać z domu, kiedy do środka wdarła się zgraja szarych krasnoludów. Chyba jedynie
zastrzyk adrenaliny pozwolił mi zabić moich pierwszych w życiu prawdziwych przeciwników.
Zaraz przed domem spotkałem brata Merringa opatrującego rannych. Powiedział, że jestem po-
trzebny w mieście. Po tym, jak mnie pobłogosławił, pobiegłem w kierunku mostu, gdzie wpadłem
w sam środek bitwy.
Zgłoszenia na słu˝b´ i powrót do walki
Po rozprawieniu się z kilkoma napastnikami mogłem w końcu porozmawiać z Georgem. Polecił
mi znaleźć przynajmniej pięciu członków milicji. Nie było to trudne. Przebiegłem dookoła mia-
steczka i przekazałem informację odpowiednim ludziom – między innymi braciom Mossfeldom.
Ward potrzebował mojej pomocy, gdyż został ciężko ranny. Wróciłem do brata Merringa po zioła
lecznicze, dzięki czemu mogłem pomóc Wardowi oraz innym rannym obrońcom.
Legenda:
Mostek
Dom Tarmasa
Dom Starlingów
Członkowie milicji do zwołania
Kiedy zebrałem już odpowiednio duży oddział, udałem się
na pole koło farmy Sterlingów, na południowym wscho-
dzie Zachodniego Portu, by spotkać się z Georgem.
Czarodziejski arsenał
Koło studni natrafi liśmy na czarodzieja Tarmasa toczącego magiczną walkę z istotą, której nigdy
wcześniej nie widziałem na oczy. Jakiś czas później dowiedziałem się, że należała ona do rasy
Githyanki. W starciu tym doszło do tragedii. Amie, mimo zakazu, stanęła w obronie swojego
nauczyciela i poległa. Mogła stać się w przyszłości potężnym czarodziejem i bardzo przydatnym
sojusznikiem – niestety, popędliwość zapędziła ją do grobu szybciej niż kule ognia.
Kiedy mag Githyanki uciekł z pola walki, Tarmas pozwolił nam udać się do jego domu i zabrać
stamtąd wszystko, co tylko mogło się nam przydać. Zaskoczyło nas to, gdyż Tarmas zawsze za-
wzięcie bronił swoich kwater i nikomu nie pozwalał beztrosko po nich buszować. Tym razem
przeglądanie skrzyni czarodzieja miało gorzki posmak pozbawiony jakiejkolwiek satysfakcji.
4
Neverwinter Nights
Poradnik
Walka u Starlingów
Kiedy już zebraliśmy się na polu Starlingów,
zaczęła się pierwsza prawdziwa bitwa w moim
życiu. Moja drużyna i obrońcy miasta po jed-
nej stronie, a przed nami horda ostrzaków
i szarych krasnoludów. Po którejś fali ataków
doszły nas słuchy, że do domu Starlingów
przedostało się kilku przeciwników. Może
i pozwoliłbym innym się tym zająć, ale
w środku były dzieci. Wziąłem Bevila i pobie-
gliśmy do atakowanego domostwa.
W przedsionku spotkałem Rettę i jej psy. Po krótkiej rozmowie postanowiłem zabrać je jako do-
datkowe wsparcie i wszedłem z nimi w głąb domu. Z napastnikami rozprawiłem się szybciej, niż
myślałem. Zwierzęta okazały się bardzo przydatne. Błyskawicznie upewniłem się, że dzieciom nic
nie jest, i wróciłem na pole bitwy. Tutaj sprawy stały tak samo, jak je zostawiłem. Odpieraliśmy
ataki jeden za drugim. Kiedy już traciliśmy nadzieję, wrogie oddziały zupełnie bez powodu się
wycofały. Oblężenie Zachodniego Portu się skończyło.
Ruiny przeszłoÊci
W czasie natarcia krasnoludy i ostrzaki mówiły o poszukiwaniu srebrnego przedmiotu. Obudziło
to wspomnienia Daeghuna, który opowiedział mi, jak kiedyś po bitwie w naszym miasteczku zna-
lazł srebrny okruch. Mając przeczucie, że nie jest to zwyczajny przedmiot, postanowił go ukryć
w ruinach na bagnach za miastem. Teraz trzeba było odzyskać błyskotkę, żeby dowiedzieć się
o niej więcej.
Legenda:
Wejście do lokacji
Wejście do ruin
Zabrałem ze sobą Bevila i ruszyliśmy na mokradła. Jak zawsze – było mokro, śmierdziało roz-
kładającymi się roślinami i jaszczurzowcami. Ci ostatni oraz bagienne żuki stanowiły dla nas
największe zagrożenie. Podążając ścieżką, dotarliśmy do zniszczonej budowli. Opatrzyliśmy rany
i zagłębiliśmy się w mroczną pustkę drzwi. W środku czekało na nas tylko więcej żuków i jasz-
czurzowców. Na samym końcu kamiennego labiryntu starożytnej budowli dotarliśmy do pomiesz-
czenia z szamanem jaszczurzowców i jego podwładnymi. Może gdyby udało mi się przekonać ich,
5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jaczytam.htw.pl