Po drugiej stronie nieba, eBooks txt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Edmund CooperPo drugiej stronie niebaPrze�o�y�a Alicja Skarbi�ska(A Far Sunset Hodder and Stoughton)Data wydania oryginalnego 1967Data wydania polskiego 1987Rozdzia� pierwszyStatek gwiezdny unicestwi� si�, tak jak si� tego wszyscy trzej spodziewali, trzydziestego pi�tego dnia od chwili, gdy uwi�ziono ich w lochach Baya Nor. Gdyby dzielili jedn� cel�, by� mo�e mogliby sobie pom�c, lecz od dnia, gdy ich schwytano, pozostawali rozdzieleni. Kontaktowali si� jedynie z nojami, kt�re z nimi mieszka�y, i ze stra�nikami, kt�rzy przynosili jedzenie.Eksplozja przypomina�a trz�sienie ziemi; Baya Nor zadr�a�a w posadach. B�g-kr�l zasi�gn�� opinii rady, rada zwr�ci�a si� do wyroczni, wyrocznia zbada�a �wi�te ko�ci, dosta�a dreszczy, wpad�a w chwilowy trans, po czym og�osi�a, i� by� to sygna� od Oruri. Oruri przeznaczy� Bay� Nor do wielkich rzeczy, a przybycie obcych stanowi dobry znak.Jednak�e obcy nic o tym wszystkim nie wiedzieli. Mieli pozosta� uwi�zieni ze swymi nojami, p�ki nie b�d� do�� rozs�dni, aby stan�� przed obliczem boga-kr�la - to znaczy, dop�ki nie naucz� si� j�zyka.Niestety bogowi-kr�lowi, 609 Ence Ne nie by�o dane pozna� ich wszystkich, poniewa� zniszczenie statku gwiezdnego by�o bolesnym do�wiadczeniem. Wszyscy obcy mieli elektroniczne zegarki, wszyscy mogli dok�adnie �ledzi� up�yw czasu. Ka�dy z nich wiedzia� co do minuty, kiedy g��wny komputer zdecyduje, �e za�oga albo porzuci�a statek, albo nie jest w stanie do niego powr�ci�. Na t� okoliczno�� g��wny komputer - z powod�w oczywistych dla ludzi, kt�rzy zbudowali statek - mia� przygotowany program zniszczenia. Co oznacza�o po prostu, �e bezpiecznik zostanie od��czony od atomowego generatora. Reszta mia�a dokona� si� sama.Ka�dy obcy w swojej celi rozpocz�� w�asne odliczanie, maj�c jednocze�nie nadziej�, �e kto� z pozosta�ych dziewi�ciu cz�onk�w za�ogi powr�ci na czas. Nie wr�ci� nikt. Statek gwiezdny zmieni� si� w chmur� w kszta�cie grzyba, w p�nocnych lasach Baya Nor wypali�o si� ogniste ko�o, a dla upami�tnienia ca�ego wydarzenia pozosta� tylko niewielki pokryty szkliwem krater.Drugi in�ynier postrada� zmys�y w lochach Baya Nor. Zwin�� si� ciasno w pozycj� embrionaln�, lecz poniewa� nie znajdowa� si� w macicy i nie by�o p�powiny, kt�ra podtrzymywa�aby go przy �yciu, a noja - jego jedyna towarzyszka - nie mia�a poj�cia o od�ywianiu kropl�wk�, w ko�cu zag�odzi� si� na �mier�.G��wny nawigator zareagowa� gwa�tem. Udusi� swoj� noj�, po czym znalaz� spos�b, �eby si� powiesi�.Zastanawiaj�ce, �e jedyn� osob�, kt�ra prze�y�a nie wariuj�c przy tym, by� pok�adowy psychiatra. Poniewa� mia� sk�onno�ci do pesymizmu, ostatnie dwa tygodnie odosobnienia sp�dzi� uwarunkowuj�c si� psychicznie.Dlatego te� - kiedy lochy zadr�a�y, kiedy jego noja trz�s�a si� ze strachu pod ��kiem i kiedy w wyobra�ni zobaczy� pi�kny kszta�t statku zmieniaj�cy si� w jednej chwili w wielk� ognist� kul� - powtarza� sobie jak zahipnotyzowany:- Nazywam si� Poul Mer Lo. Jestem obcy. Ale ta planeta stanie si� moim domem. Tu b�d� �y� i tu umr�. Tu musz� zosta�...Nazywam si� Poul Mer Lo. Jestem obcy. Ale ta planeta stanie si� moim domem. Tu b�d� �y� i tu umr�. Tu musz� zosta�...Nie�wiadom �ez sp�ywaj�cych mu po policzkach Poul Mer Lo czu� si� niezwykle spokojny. Spojrza� na swoja noj� skulon� pod ��kiem. Chocia� nie wszystkie s�owa jeszcze dobrze rozumia�, zorientowa� si�, �e noja mrucza�a zakl�cia, aby odp�dzi� z�e duchy.Nagle poczu� dla niej niepoj�t�, wielk� lito��.- Mylai Tui - zwr�ci� si� do niej oficjalnie. - Nie trzeba si� ba�. To, co s�ysza�a� i odczu�a�, to nie gniew Oruri. To co�, co ja rozumiem, chocia� nie umiem ci tego wyt�umaczy�. To co� bardzo smutnego, lecz nie grozi niczym ani tobie, ani twojemu narodowi.Mylai Tui wysz�a spod ��ka. Podczas trzydziestu pi�ciu dni i nocy wiele dowiedzia�a si� o Poulu Mer Lo. Odda�a mu swoje cia�o i swoje my�li, nauczy�a go j�zyka baja�skiego. �mia�a si� z jego niezr�czno�ci i z jego g�upoty. Zadziwia�a j� jego czu�o�� i jego przyjazne nastawienie. Nikt, ale to nikt nigdy nie okazywa� zwyk�ej noi przyja�ni.Nikt, opr�cz tego obcego - Poula Mer Lo.- M�j pan p�acze - powiedzia�a niepewnie. - Nabieram �mia�o�ci dzi�ki s�owom Poula Mer Lo, lecz jego smutek jest moim smutkiem. Dlatego i ja musz� zap�aka�.Psychiatra spojrza� na ni�, zastanawiaj�c si�, w jaki spos�b wys�owi� si� w j�zyku, kt�ry zdawa� si� sk�ada� zaledwie z kilkuset wyraz�w. Dotkn�� twarzy noi i ze zdumieniem poczu� pod palcami �zy.- P�acz� - powiedzia� spokojnie - nad �mierci� wielkiego i pi�knego ptaka. P�acz�, poniewa� jestem daleko od mojego kraju, kt�rego nigdy ju� chyba nie zobacz�... - Zawaha� si�. - Ale ciesz� si�, Mylai Tui, z tego, �e pozna�em ciebie. I ciesz� si� z tego, �e odkry�em nar�d Baya Nor.Dziewczyna spojrza�a na niego.- M�j pan ma dar wielko�ci - powiedzia�a po prostu. - Kiedy b�g-kr�l na ciebie spojrzy, na pewno wyda m�dry wyrok.Rozdzia� drugiTej nocy, kiedy Poulowi Mer Lo wreszcie uda�o si� zasn��, m�czy�y go z�e sny. �ni�o mu si�, �e jest zamkni�ty w przezroczystej rurze. �ni�o mu si�, �e ca�e jego zamarzni�te cia�o pokryte jest grub� warstw� szronu, kt�ra le�y nawet na oczach, zatyka mu nozdrza, zakleja sztywne, nieruchome usta. �ni�o mu si� tak�e, �e mu si� �ni.I w tym �nie wewn�trz snu by�y faluj�ce pola zbo�a, si�gaj�ce horyzontu, oraz niebieskie niebo, na kt�rym puszyste bia�e chmury dryfowa�y jak t�uste, dobroduszne zwierz�ta, leniwie pas�ce si� na b��kitnych ��kach.By� te� dom - ze �cianami z pobielanej gliny i z krzywymi belkami, z dachem o zakopconym ��tym poszyciu. Nagle znalaz� si� wewn�trz domu. Zobaczy� st�. Jego ramiona by�y na wysoko�ci sto�u. Widzia� pyszne g�ry jedzenia - wszystko to, co najbardziej lubi�.By�y te� zabawki. Jedn� z nich by� statek gwiezdny na polu startowym. Stawia�o si� statek na wyrzutni, odgina�o d�wigni� jak najdalej do ty�u i naciska�o przycisk. I statek wylatywa� w powietrze jak srebrny ptak.Dobry olbrzym, jego ojciec, powiedzia�:- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, synu.Wstr�tna wied�ma, jego matka, powiedzia�a:- Wszystkiego najlepszego, skarbie.I nagle znalaz� si� z powrotem w przezroczystej rurze, ze szronem zatykaj�cym mu usta, tak �e nie m�g� ani si� �mia�, ani p�aka�.By� strach i zimno, i samotno��.Wszech�wiat by� jedynie wielk� kul� niczego, podziurawion� rozpalonymi koniuszkami igie�, przenikni�t� bezgranicznym mira�em ruchu i bezruchu, celu i bezcelowo�ci.Nigdy nie przypuszcza�, �e cisza mo�e by� tak zupe�na, �e ciemno�� mo�e by� tak g��boka, �e �wiat�o gwiazd mo�e by� tak zimne.Wszech�wiat znik�.By�o miasto, w mie�cie restauracja, w restauracji owo pionowe dwuno�ne stworzenie, �miej�cy si� ssak. Mia�a w�osy koloru zbo�a, kt�re pami�ta� z dzieci�stwa. Mia�a oczy tak niebieskie, jak niebo z dzieci�stwa. Mia�a pi�kne usta, a d�wi�ki, kt�re si� z nich wydobywa�y, nie przypomina�y mu w niczym dzieci�stwa. Przede wszystkim emanowa�a ciep�em. By�a bogactwem pe�ni lata, obietnic� wielkich, s�odkich zbior�w.Powiedzia�a:- Wi�c �wiat ci nie wystarcza?To by�o pytanie, na kt�re zna�a ju� odpowied�.U�miechn�� si�:- Ty mi wystarczasz, ale �wiat jest za ma�y.Obraca�a w d�oni kieliszek.- Jeszcze jedno pytanie, klasyczne pytanie, a potem zapomnimy o wszystkim, opr�cz tej nocy... Dlaczego naprawd� musisz wyruszy� w gwiazdy?Wci�� si� u�miecha�, ale u�miech sta� si� mechaniczny. Nie wiedzia�.- Istnieje klasyczna odpowied� - rzek�. - Poniewa� gwiazdy istniej�.- Jest ksi�yc. S� planety. Czy to ma�o?- Ludzie byli na ksi�ycu i na planetach przede mn� - wyja�ni� cierpliwie - dlatego to mi nie wystarcza.- S�dz�, �e mog�abym da� ci szcz�cie - szepn�a.Wzi�� j� za r�k�:- Wiem o tym.- Mogliby�my mie� dzieci. Nie chcesz mie� dzieci?- Chcia�bym mie� dzieci z tob�.- C� wi�c stoi na przeszkodzie? Mo�esz je sp�odzi�.- Kochanie... moja najdro�sza... Ca�y k�opot w tym, �e chc� czego� wi�cej.Nie mog�a zrozumie�. Spojrza�a na niego oszo�omiona:- Czego chcesz? Jaka to rzecz, kt�ra znaczy wi�cej ni� mi�o�� i szcz�cie, i dzieci?Patrzy� na ni� zak�opotany. Jak znale�� prawd�! Jak odnale�� potrzebne s�owa! I jak uwierzy�, �e s�owa mog� mie� cokolwiek wsp�lnego z prawd�.- Chcia�bym - powiedzia� z trudno�ci�, szukaj�c w�a�ciwego wyra�enia - chcia�bym by� jednym z tych, co robi� pierwszy krok. Chc� zostawi� �lad na dalekim brzegu. - Roze�mia� si�. - Chc� ukra�� dla siebie male�ki fragment historii. Powiedz, �e jestem paranoikiem; przyznam ci racj�.Wsta�a.- Dosta�am swoj� odpowied� i nic ci nie powiem, opr�cz tego, �e graj� cesarskiego walca... Chcesz zata�czy�?Chcia�.Ta�czyli razem w zagubionej ba�ce czasu...Chcia� zap�aka�. Ale jak mo�na p�aka� zamarzni�tymi ustami, zamarzni�tymi oczami i zamarzni�tym sercem. Jak mo�na czu�, kiedy jest si� zamkni�tym w ponurym u�cisku wieczno�ci?Obudzi� si� z krzykiem.Lochy Baya Nor nie zmieni�y si�. Czarnow�osa, wielkooka noja u jego boku nie zmieni�a si�. Zmieni� si� jedynie on sam, poniewa� uwarunkowanie - dzi�ki Bogu - nie przyj�o si�. Poniewa� ludzie byli lud�mi, a nie robotami. Poniewa� �al w jego duszy by� tak g��boki i tak beznadziejny, �e on - kt�ry zawsze uwa�a� si� tylko za niebieskooki komputer - wreszcie zrozumia�, co to znaczy by� przera�onym zwierz�ciem.Usiad� na ��ku, z wytrzeszczonymi oczyma i karkiem zesztywnia�ym ze strachu.- Nazywam si� Poul Marlowe - wybe�kot...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]