Pochroń Łowca, E-BOOK
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Adam Pochro��owcaJake Mallory siedzia� w sterowni swego frachtowca. Siedzia� i my�la� kiedywreszcie wysi�dzie ostatecznie sondaprzestrzenna, ch�odzenie reaktora albo inny podzesp� tego lataj�cego z�omu isko�cz� si� jego k�opoty, pozostawiaj�cpo nim stert� blach na kt�rym� z meteoryt�w albo chmur� py�u w przestrzeni. By��owc�. Profesja ta przechodzi�a wjego rodzinie z ojca na syna. Jego pradziadek, Safet Mallory, zwariowanymilioner, w wieku siedemdziesi�ciu latpostanowi� zostawi� po sobie co�, co ludzie b�d� pami�tali d�u�ej ni� jegopieni�dze. Po kilku poronieniach i ci�kimporodzie ujrza� �wiat�o dzienne pomys� wykopany przez niego w jakiej� starejbibliotece na Ziemi. Ten stary wariat, naprzekle�stwo dla ca�ej rodziny umy�li� sobie, �e za�o�y co� na kszta�tprehistorycznych ogrod�w zoologicznych.Zwyk�y koniunkturalizm. Wiedzia� doskonale, �e podr�e turystyczne po obszarzeImperium s� cholernie drogie, apoza tym biura wycieczkowe oferowa�y wycieczki tylko tam, gdzie nawet po pijakui w nocy mo�na si� by�o najwy�ejzazi�bi�. �adnych planet, gdzie mog�yby zagra�a� drapie�niki, gdzie klimatzmusza�by do stosowania specjalnych�rodk�w bezpiecze�stwa, to znaczy np. skafandra zamiast k�piel�wek. Nie m�wi�cju� o jakiejkolwiek broni. Ta bandami�czak�w rozsiad�a na wszystkich planetach wykastrowanych z zagro�e� dosta�a byzawa�u ju� podczas pr�bwyt�umaczenia im do czego i dla czego maj� strzela�. Od wiek�w niezdrowopodniecaj� si� komiksami i filmami videoo bohaterskich czynach heros�w przestrzeni, kt�rzy p�ac�c swoja krwi� takpi�knie zdobywaj� dla ludzko�ci noweplanety i systemy. Ca�a ta cha�tura p�odzona przez durni�w, kt�rzy nigdy niezadali sobie trudu przeczytaniasprawozdania z jakiejkolwiek wyprawy eksploracyjnej, naje�ona jest scenami walkz superpotworami i si�aminieczystymi. Tylko ci, kt�rzy przy eksploracji pracowali widzieli, �e cz�owiekpotrzebny jest w jednym na stoprzypadk�w, a i to najcz�ciej z powodu notorycznego braku wyobra�ni komputer�w.W ci�gu ostatnich dwustu lattylko raz zdarzy�o si�, �e w czasie wyprawy zgin�� cz�owiek. Facet dosta� zawa�una widok odczytu analizatoraatmosfery na jakiej� peryferyjnej planetce Vegi. By� tam sam etanol, wi�c trudnosi� dziwi�. Pradziadek Mallorypostanowi� zainwestowa� swoj� fortun� w stworzenie ludziom horroruautentycznego, tyle �e w prezerwatywach z polasi�owego. Kupi� kilka nieu�ywanych sztucznych i naturalnych satelit�w w cowi�kszych o�rodkach Imperium, za�o�y�na nich hotele, terraria, akwaria i inne aria, po czym swoj� flotyll� handlow�zacz�� zwozi� do nich na�apane gdzie si�da�o dziwy przyrody. Konkurencja z filmowcami by�a du�a, byle czym karmionychvideopotworami ludzi nie mo�naby�o zaskoczy�. Pomys�y scenarzyst�w przypomina�y koszmarne sny genetyk�w, amatka natura niecz�sto miewa�atakie przeb�yski fantazji tw�rczej. Mimo to, energiczny w�wczas Safet Malloryjako� dawa� sobie z tym rad�. Gorszasprawa by�a z komisj� egzobiologiczn� Imperium, kt�ra co rusz odrzuca�a jakie�egzemplarze jako zbyt niebezpieczne,lub z niewiadomych dla pradziadka przyczyn, niezb�dne na swoich ojczystychplanetach. Pradziadek tyle razy narazi�si� Komisji, �e tylko pieni�dze i znajomo�ci uratowa�y jego licencj� pilota ica�y interes w og�le. Interes - bo ca�a tacholerna zabawa zacz�a przynosi� zyski. Wielu by�o ch�tnych do zagrania nanosie trzymetrowym gadom z z�bami doziemi, lub zrobienia sobie zdj�cia z oswojonym tygrysem szabloz�bym, wywleczonymgdzie� z mrok�w Tau Ceti. Cowi�cej, wielu bogatych snob�w wyrazi�o nieodpart� ch�� posiadania takich stwor�wwe w�asnych kolekcjach.Pradziadek rozkr�ci� wi�c przemyt na du�� skal�. Z czasem pojawi�a si�konkurencja maj�ca mniej skrupu��w ni�pradziadek, a za to wi�cej pieni�dzy i nowocze�niejszy sprz�t. Dosz�o do tego,�e modne sta�o si� pokazywaniepublicznie z dziwacznymi pupilami w elektronicznych obro�ach, czyni�cych nawet zTyranozaurusa z Formalhaut�agodnego i komunikatywnego przyjemniaczka. Powoli ogrody pradziadka zacz�yschodzi� na psy. Ten cwanyhandlarz postanowi� jednak walczy�. Stotrzydziestoletni w�wczas patriarchalicznej rodziny przela� na m�skichpotomk�w ca�� sw� wiedz� i rozes�a� po Wszech�wiecie. Tak narodzi�a si� profesja�owcy. Najwymierniejszymefektem tych wydarze� by�o wprowadzenie do rodziny dawno ju� zapomnianego doborunaturalnego, a co za tym idzie- do�� znacznym przetrzebieniem jej cz�onk�w. Dzi�ki znacznie z�agodzonym zczasem przepisom komisjiegzobiologicznej, �owcy polowali na coraz bardziej niebezpieczne stworzenia.Zapuszczali si� w peryferyjne rejonyImperium w pogoni za nowymi okazami, kt�re mog�yby zastrzeli� depcz�c� im popi�tach konkurencj�,zmaterializowan� teraz w postaci rodziny Korrden�w. Korrdenowie posun�li si� dotego, �e umieszczali na statkachFloty Eksploracyjnej Imperium swoich ludzi jako egzobiolog�w. Nie ulega�ow�tpliwo�ci, �e zawsze mieli lepszeg�owy do nauki ni� krewni Jake'a. Za to �owcy byli z nich kiepscy. Ju� po ichodlocie Mallory potrafili wyci�gn��,czasem dos�ownie, spod ziemi czy wody jaki� relikt, czy ostatnie osobniki formprzej�ciowych tamtejszej ewolucji.Mimo tego interes podupada� dalej. Obecnie Jake, jedyny �ywy Mallory, by�posiadaczem czterech ogrod�wegzozoologicznych i siedmiu egzobotanicznych oraz wys�u�onego jeszcze w czasachjego ojca frachtowca. W�a�ciwieby� to frachtowiec tylko z nazwy, bowiem z czasem zosta� przekszta�cony zezwyk�ego transportowca w maszyn� do�owienia, tropienia i walki. Jeden Kosmos wie, ile razy pot�ny, rasowany nap�di supernowoczesne uzbrojenieratowa�y �ycie Jake'owi i jego ojcu w walce ze statkami Korrden�w, kt�rzy nieprzebierali w �rodkach, �eby pozby� si�niewygodnej konkurencji. * * * Teraz Jake Mallory wraca� z kolejnej wyprawy.Penetrowa� ma�o znane obszary alfyFeniksa. Dopiero dziesi�� lat temu dotar�y tam za�ogowe patrole Floty Wojennej ijak si� mo�na by�o spodziewa�, poraz kolejny nie znalaz�y dla siebie �adnego przeciwnika. By� to teren pograniczaImperium, niewiele uk�ad�w i planetby�o zbadanych, a wi�c dobra sposobno�� do poszukiwania nowych okaz�w.Oczywi�cie Korrdenowie ju� uznali terejony za spenetrowane, ale znaj�c ich talent �owiecki, Jake obiecywa� sobie conieco po tej wyprawie. I rzeczywi�cie.W sz�stej sferze od centrum galaktyki sondy wys�ane z pok�adu "Grubasa", jakochrzci� sw�j statek Mallory, wykry�yw jednym z system�w s�onecznych kilka planet, na kt�rych do�� dobrze rozwin�ysi� wy�sze formy �ycia. "Grubas"prowadzony sygna�ami sond zapu�ci� si� w g��b galaktyki i po kilku ziemskichdobach stan�� na orbicie parkingowejwok� jednej z trzech �ywych planet. Badania sond wykaza�y, �e atmosfera planetyzbli�ona jest do ziemskiej, czysta,nadaj�ca si� do oddychania. Mallory w kapsule l�downika, otoczony stadkiemtransporter�w wyl�dowa� z pomp� iparad� na najwi�kszym z czterech soczystozielonych kontynent�w. Natychmiast pol�dowaniu automat obozowyrozwin�� pole si�owe i przyst�pi� do budowy bazy. Wok� rozci�ga�a si� puszcza,z�o�ona g��wnie z wysokich drzew,podobnych do ziemskich sekwoi. Ich niebotyczne pnie gin�y w g�rze, tak, �etrudno by�o dostrzec korony, niemalca�kowicie zas�aniaj�ce s�o�ce. Powodowa�o to z�udny efekt zmroku rozcinanegogdzieniegdzie sztyletami jaskrawego,migotliwego �wiat�a. By�o ciep�o i parno. Mallory zastanawia� si�, dlaczegowsz�dzie tam, gdzie bywa� do tej pory,przyroda by�a tak do siebie podobna. Wyj�tkiem by�y planety o du�ej grawitacji.Tam natura tworzy�a formy takniesamowite, �e przyprawia�y one o dreszcze nawet najbardziej otrzaskanychwyjadaczy. Tutaj wszystko wygl�da�onormalnie. Wysokopienny, ale przytulny las, k�py niezbyt g�stego poszycia,ziemia wy�cielona mi�kkim dywanemmch�w i porost�w. - Dobre miejsce na pustelni� emeryta - mrukn�� pod nosemtroch� rozmarzony Jake, przeci�gn�� si�i podszed� do gotowego ju� baraczku, w kt�rym robot ko�czy� instalowa� centralk�komputera dowodzenia. Wyda�polecenie podj�cia normalnej procedury penetracyjnej. Z cichym gwizdemwystartowa�y cztery poduszkowce i wzgrabnym szyku znik�y jak duchy pomi�dzy drzewami. Mallory'emu pozosta�ooczekiwanie na wynik ich wst�pnegorozpoznania. Mia� niejasne przeczucie, �e nie wyl�dowa� tu na darmo. Nawet nieusi�owa� sobie t�umaczy� tychprzeczu�. Po prostu czu�, tak jak marynarz na l�dzie czuje blisko�� morza, albo�lepy pilot przepa�� pod nogami.Wyci�gn�� z podajnika puszk� piwa, w��czy� monitory i przygl�daj�c si� obrazomprzekazywanym przez penetratory,roz�o�y� si� wygodnie w fotelu. Patrzy� przez chwil�, poci�gn�� �yk i zasn��.Obudzi� go delikatny �wiergotsygnalizator�w. Natychmiast otworzy� oczy i spojrza� na ekrany. Zobaczy�pokazan� z czterech stron k�p� krzew�w,tak g�stych, �e ni m�g� dostrzec jej wn�trza. U do�u g��wnego ekranu wy�wietlonyby� meldunek penetrator�w.Zamkn�y w polu si�owym dwa osobniki zwierz�ce. Nie maj�c polecenia schwytaniaich do �adowni, trzyma�y je wszachu, oczekuj�c na rozkaz. - Nareszcie co� si� dzieje. Zosta�cie na miejscu,zaraz tam b�d� - wyrzuci� z siebie Jake ipoderwa� si�. Wskoczy� do poduszkowca i pop�dzi� w stron� swoichskomputeryzowanych ps�w go�czych. Pokilkunastu minutach by� ju� na miejscu. Wysiad� z pojazdu, obszed� dooko�a k�p�krzak�w i nieruchome penetratory.Nic nie zobaczy�. Panowa�a kompletna cisza i bezruch. Rozkaza� zdj�� pole iwej�� jednemu z "ogar�w" w g��b k�py.Wszystko odbywa�o si� w ciszy, przerywanej tylko szelestem li�ci o kad�ub"ogara". Po kilku sekundach, nieomalnaprzeciw Mallorey'ego, z krzak�w wyskoczy�y na tylnych nogach dwa ma�e,kolczaste gady i �mign�y obokw�ciek�ego Jake'a, znikaj�c mi�dzy drzewami. ...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]