Potter Patricia - Porwanie, E-book PL, Romans, Potter Patricia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
PATRICIA POTTER
PORWANIE
Prolog
Granica szkocko-angielska, 1552
Gościńcem, w ponurym i pełnym napięcia milcze
niu, jechało stępa dwóch konnych. Byli zarazem wro
gami i sojusznikami.
Znali się dobrze i wiedzieli, że nie mogą sobie ufać.
Zdrada czaiła się w ich duszach. Ale tym razem mieli
pozostać sobie wierni. Połączył ich jeden cel. Kiedy bę
dzie po wszystkim, znów staną się tylko wrogami i za
pewne w ciągu miesiąca, najwyżej dwóch spotkają się
na polu bitwy.
Wspólnym celem było uwolnienie się od krewnych,
którzy wywłaszczyli ich z tytułów, ziemi i władzy. Mu
sieli połączyć siły.
Odziani na czarno, stawili się na to spotkanie bez
asysty zbrojnych. Każdy sługa to świadek, wiedzieli
wszak, że gdyby ich plan został odkryty, rodziny ska
załyby ich na okrutną śmierć.
Obaj uważali, że spodziewana korzyść warta jest ry
zyka.
W mgle marcowego wieczoru ledwie widzieli siebie
nawzajem. Lecz dla żadnego nie było tajemnicą, że ten
drugi jest uzbrojony po zęby.
- Ja wypełniłem swoje zadanie - odezwał się
w końcu jeden. - Teraz kolej na ciebie. Oczekuję czy
nów, a nie słów.
- Nie zrobię niczego bez jej przyzwolenia - rzekł
drugi.
- Niech cię paraliż dotknie! Więc zdobądź je!
- Ona ma własne zdanie.
- Od tego jest się mężczyzną, by narzucać kobiecie
swą wolę. - W ciemności dał się słyszeć nieprzyjemny
śmiech. - A może ty nie jesteś w dostatecznym stopniu
mężczyzną?
- Ciekawym, czy będziesz się śmiał, kiedy śmierć
zajrzy ci w oczy. Już wkrótce ona zanurzy sztylet
w twoim sercu. W sercu Careya.
- Nie strasz, bo jeszcze zrobię coś, co bynajmniej
nie sprawi ci radości.
Wyższy z mężczyzn spojrzał niechętnie na towa
rzysza.
- Gdyby stała się jej jakaś krzywda, twój los byłby
przesądzony.
- Twój również, mój szkocki przyjacielu, gdyby od
kryto, że weszliśmy w konszachty.
- To się odnosi także do ciebie. Nawet jeśli twojego
brata nie było w kraju przez osiem lat, to teraz jest ear
lem i może liczyć na lojalność swych ludzi.
- Jest słaby - wybuchnął młodszy z mężczyzn. -
Od kiedy powrócił, ma usta pełne frazesów o pokoju
i obniżaniu opłat dzierżawnych. Wielki Boże, pokój na
tej granicy! Pokój to ostatnia rzecz, jakiej bym pragnął.
Ty chyba również?
Tamten kiwnął głową. Wzbogacił się w ciągu ostat
nich kilku lat, robiąc wypady na angielską stronę.
W tym samym czasie jego towarzysz bogacił się najeż
dżając Szkotów.
- Przejdźmy zatem do sedna sprawy. Gdzie i kiedy
najlepiej napaść na Huntingtona?
- Każdego ranka kąpie się w jeziorze. Sam.
Rozległ się krótki rechot.
- Aż dziw, że nie nabawił się dotąd febry.
- Przeciwnie, te kąpiele zdają się mu służyć. Przy
wykł do nich na kontynencie.
- Każdego ranka, powiadasz. - Nie było dobrze dla
Kerów urządzać marsze za dnia. Ryzyko zakrawało na
czyste wariactwo. - Nie wiem, czy jest już gotowa.
Wciąż nosi żałobę.
- Najlepiej więc się upewnić. Jutro w nocy puścimy
z dymem zagrody kilku jej dzierżawców.
Chwilę jechali w milczeniu.
- A zatem postanowione? :
- Postanowione.
1
Elsbeth Ker chwyciła za cynowy puchar i cisnęła
nim przez całą długość komnaty. Przeleciał nad barw
nym dywanem okrywającym posadzkę i gruchnął o ka
mienną ścianę.
Obaj siedzący przy stole mężczyźni podskoczyli na
swoich krzesłach. Jeden wydawał się rozbawiony, pod
czas gdy na twarzy drugiego malowało się czujne ocze
kiwanie.
- Na rany Chrystusa! - wybuchnęła Elsbeth. - Jak
śmieli?! - Parsknęła gniewnie, po czym powtórzyła: -
Jak śmieli?!
- Careyowie zdolni są do wszystkiego - powie
dział Ian Ker. - Cieszą się poparciem dworu. W dodat
ku teraz, kiedy nie ma wodza, jesteśmy dla nich łatwym
łupem.
- Ja jestem głową klanu - sprostowała Elsbeth. -
I dlatego nie ujdzie im to bezkarnie.
Ian spoglądał w milczeniu na kuzynkę. Jej kasztano
we włosy ze smugami czerwieni były rozpuszczone
i sięgały dużo poniżej talii. Bursztynowe oczy ciskały
skry. A pięknie zarysowana broda unosiła się coraz wy
żej i wyżej, pod wpływem dumy i świętego oburzenia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]