Pogrom krzyżackiej armady, Historia Polski-ebooki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Projekt graficzny serii
Michał Bernaciak
Ilustracja na okładce
Bartłomiej Drejewicz
OD AUTORA
Redaktor prowadzący
Kornelia Kompanowska
Korekta
Teresa Kępa
bliżu Elbląga (15 września 1463 r.), kierowałem się
różnymi przesłankami i motywacjami. Mimo odnaj-
dywania tego tematu we wszystkich poważnych opracowa-
niach naukowych, publicystycznych bądź całkowicie zbelet-
ryzowanych poświęconych wojnie trzynastoletniej, w któ-
rych także miałem swój udział, pisząc i rysując,
zainteresowanie tą bitwą jest w naszym społeczeństwie
bardzo nikłe.
Czym to tłumaczyć? Odległością czasu? Mentalnością
lądowo-kontynentalną naszych przodków, którym zawsze
było bliżej do odległych stepów i krain Wschodu aniżeli do
wybrzeży Bałtyku? A może wpływ na to miały obco brzmiące
nazwiska kapitanów, szyprów i rajców miejskich, którzy
dowodzili poszczególnymi jednostkami pływającymi, a także
zespołami tych jednostek? Zarzut to dość ważny, o czym
przekonał się autor na licznych spotkaniach autorskich
z młodzieżą szkolną. Długo i cierpliwie należało tłumaczyć,
że udział „obcojęzycznych" po stronie polskiej w bitwie pod
Elblągiem, jak w całej wojnie trzynastoletniej, był czymś
normalnym, przyjętym i stosowanym przez miasta i monar-
chie całej Europy. W tym czasie nie było pojęcia patriotyzmu
narodowego wykształconego dopiero w połowie XIX w.
Niemniej wierność feudałowi, barwie proporca była już
w XV w. doskonale znana. Nie oznaczało to jednak, że ci,
którzy zaciągali się niejako kontraktowo pod te barwy, byli
z nimi do końca emocjonalnie związani. Toteż autor chce
zwrócić szczególną uwagę czytelnika na to zagadnienie oraz
Rysunki
Eugeniusz Koczorowski
Skład i łamanie
Fotoskład Domu Wydawniczego Bellona
tel. (22) 620 20 44 w. 442
Naświetlanie
Studio Grafiki Komputerowej Domu Wydawniczego Bellona, Atena Press
tel. (22) 620 20 44 w. 440
© Copyright by Eugeniusz Koczorowski, Warszawa 2003
© Copyright by Dom Wydawniczy Bellona, Warszawa 2003
Dom Wydawniczy Bellona prowadzi sprzedaż wysyłkową swoich książek
za zaliczeniem pocztowym z 20-procentowym rabatem od ceny detalicznej.
Nasz adres:
Dom Wydawniczy Bellona
ul. Grzybowska 77
00-844 Warszawa
tel.: 652-27-01 (Dział Wysyłki)
infolinia: 0-801-12-03-67
Internet: www.bellona.pl
e-mail: biuro@bellona.pl
Druk i oprawa: WDG Drukarnia w Gdyni Sp. z o.o.
ul. Sw. Piotra 12, 81-347 Gdynia
tel. (58) 660-73-10, tel./fax (58) 621-68-51
ISBN 83-11-09738-0
P
odejmując temat bitwy na Zalewie Wiślanym w po-
EUGENIUSZ K0CZ0R0WSK1
OD AUTORA
wiele innych, które charakteryzowały stosunki socjalne
i obyczajowe późnego średniowiecza. Miały bowiem ścisły
związek i wpływ na przebieg zdarzeń związanych z bitwą
pod Elblągiem.
W każdym okresie historycznym, a zwłaszcza w tych
dawnych, do których należy zaliczyć między innymi wojnę
trzynastoletnią i wielce ważny epizod tej wojny, to jest
bitwę pod Elblągiem, niebagatelne znaczenie dla końcowego
sukcesu lub przegranej miały nie tyle kondycja fizyczna,
co przystosowanie i motywacje psychiczne zbrojnych ucze-
stników bitwy.
Należy sobie uświadomić, że były to czasy szczególne, do
których nie można stosować współczesnych nam norm i od-
niesień, zwłaszcza dotyczących rycerskiego zachowania.
Późne średniowiecze to świat na poły bajkowy, ale w poło-
wie także brutalny i okrutny świat zamków i rycerzy. Baj-
kowość należałoby przypisać architekturze i wystrojowi zam-
ków nie zaś ich mieszkańcom — rycerzom. Rycerze mieli
stosować zasady wiary chrześcijańskiej, wcielać w życie
nauki Kościoła, walczyć z innowiercami, nawracać pogan,
przestrzegać norm moralnych, bronić słabych i uciśnionych,
być hojni nie tylko wobec przyjaciół, ale także wobec
biednych.
Taka też była ideologia i statut rycerzy Zakonu Szpitala
Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie
w czasie III krucjaty krzyżowców. Wobec utraty miejsca
osiedlenia, chętnie skorzystali w 1226 r. z zaproszenia księcia
Konrada Mazowieckiego do spełniania swojej misji, zwłaszcza
wobec pogańskich Prusów, którzy grabieżczymi wyprawami
nękali Mazowsze.
Oddaną im na prawach lennych ziemię chełmińską, Krzy-
żacy, fałszując dokumenty, uznali za swoją, by z tego
„przyczółka" prowadzić nie tylko podbój ziem pruskich, ale
także poszerzać swoje władztwo na ziemie Pomorza Wschod-
niego, a następnie na litewskie oraz wielkopolskie.
Ogniem i mieczem nawracali Prusów na wiarę chrześ-
cijańską, dbając przede wszystkim o opanowanie zdobycz-
nych krain i podporządkowanie ich ludności swojemu władz-
twu. Równie okrutnie (Gdańsk 1308 r.) rozprawiali się
z ludnością polską czy też słowiańską na podbitych terenach
Pomorza Wschodniego. Krzyżacy, bo tak ich nazwano
z racji wizerunku krzyża noszonego na płaszczach, zostali
zapamiętani podobnie jak wikingowie jako okrutni grabież-
cy, chociaż jedni i drudzy na taką ocenę do końca nie
zasługiwali. To, że klamrowali podbite tereny zamkami
wznoszonymi w najbardziej strategicznych, operacyjnych
punktach i ośrodkach handlu oraz żeglugi, należy uważać za
operacyjną czy wręcz strategiczną sprawność.
Obiektywnie rzecz traktując, trzeba przyznać, że wznoszone
zamki, młyny, spichrze i inne budowle związane z obronnością,
handlem i żeglugą traktowali bardzo poważnie, bo też poważ-
nie i trwale chcieli osadzić się na podbitych bądź podporząd-
kowanych ziemiach.
Drang nach Osten
(czyli parcie na
wschód) było nie tylko ich dewizą. Stała za tym cała Rzesza
Niemiecka z błogosławieństwem kolejnych papieży.
To z ich inspiracji odbywały się kolejne krucjaty przeciwko
niewiernym na Bliskim Wschodzie. W takim kontekście
próbowali też cesarz i papież rozwiązywać konflikt Polski
z zakonem krzyżackim, nie wdając się w przedstawienie racji
strony polskiej.
W istocie już w połowie XV w. rycerze zakonni przeżywali
upadek zasad moralnych, jakimi rycerze Kościoła powinni się
kierować.
Na pół zniewieściali, bardziej dbający o doczesne uciechy
życia aniżeli o czystość swoich dusz wędrujących w za-
światy, stali się zaprzeczeniem wszelakich cnót zakonnych
i rycerskich.
Wprawdzie zakon krzyżacki starał się utrzymać rolę
hegemona poprzez regulacje dzierżaw i podatków, to jednak
napotykał w tym względzie coraz większy opór. Zamki
EUGENIUSZ KOCZOROWSKI
OD AUTORA
należały do Krzyżaków. Podzamcza i podgrodzia zasiedlali
kupcy, żeglarze i rzemieślnicy, wsie i pasieki zaś częściowo
zakonnicy, w dużej mierze zasymilowani z ludnością
miejscową.
Przybysze pochodzili z Flandrii i innych krain zachodniej
Europy, także z Rzeszy Niemieckiej, zwłaszcza zaś z Lubeki.
Tradycje socjalne i obyczajowe, które ze sobą przynosili, były
przeciwstawne wobec totalnej zaborczości zakonu.
Wobec napływowej ludności z Zachodu zakon krzyżacki
nie mógł już stosować podobnych restrykcji, jakie stosował
w ciągu stuleci wobec miejscowej ludności. Krzyżacy zdawali
sobie z tego sprawę, obserwując rozrastające się podgrodzia
i miasta, które wymykały się coraz bardziej spod ich kontroli.
Rycerze zakonni nie byli aż tak liczni, aby utrzymać istniejący
stan rzeczy. Jedynym wyjściem było sięgać po posiłki, po
swoistych kondotierów, których nie brakowało w południo-
wo-zachodniej Europie, zwłaszcza w Czechach, na Morawach,
Śląsku, w Austrii, Rzeszy Niemieckiej, a zwłaszcza w tzw.
Marchii Wschodniej nabytej od Luksemburgów w 1402 r.,
obejmującej tereny nad dolną Odrą i Notecią.
Werbowani na tych terenach zbrojni byli w dzisiejszym
pojęciu bezpaństwowcami. Wyznacznikiem ich zaangażowania
zbrojnego po jednej lub drugiej ze zwalczających się stron
była kwota pieniężna, jaką im oferowano. Nie liczyła się
zatem przynależność narodowa czy też interesy państwa,
w którym przebywali, jak również interesy tych, którym byli
skłonni służyć. Zawsze i wszędzie wystawiali rachunki za swe
usługi. Dość skrupulatnie sporządzali zestaw wydatków tyczą-
cych utraty konia, zbroi, pozbawienia zdrowia, czy też na
wypadek śmierci. W zawieranych kontraktach za wszystko
kazali sobie płacić (często zaliczką).
Należny żołd musiał być płacony terminowo. Jeżeli nie był,
najemców mogły spotkać najróżniejsze, delikatnie mówiąc,
niespodzianki, na przykład odmowa dalszej służby, zajęcie
bronionego mienia bądź przejście na stronę przeciwnika.
Zaciężny był żołnierzem zawodowym, wykonującym swój
zawód z całym przynależnym rynsztunkiem. Jeżeli był ryce-
rzem, to z giermkiem, a jeżeli jezdnym, to z koniem.
Każde działania wojenne wymagały dużych nakładów
pieniężnych. Znacznie mniej kosztowny był zaciąg kaprów na
usługi poszczególnych miast portowych Związku Pruskiego.
Opłacani byli bowiem głównie z tego, co sami zdobyli na
przeciwniku w postaci pryzów — zajętych statków bądź
okrętów (na ogół mieli mały udział w zyskach z ich sprzedaży),
przewożonych przez nie ładunków, jeńców nie tylko z załóg
bądź z grupy zbrojnych, które im towarzyszyły, ale często
znamienitych pasażerów, zwłaszcza bogatych kupców, z czym
wiązał się wysoki wykup.
Mamy zatem do czynienia z jeszcze jedną, ale jakże różną
od rycerstwa, stroną biorącą udział w wojnie trzynastoletniej,
także w bitwie pod Elblągiem. Kaperowanie *, czyli naj-
mowanie statków handlowych, czasem korsarskich wraz z ich
załogami (tak powszechne wówczas w całej Europie), było
niczym innym, jak tylko legalizacją pirackich sposobów walki,
po stronie poszczególnych miast czy też monarchii, które nie
dysponowały wówczas regularnymi flotami.
Jakże odległe były te działania, stosowane również przez
Krzyżaków, od wzorca rycerza bez skazy, jakim stał się
mityczny wręcz wizerunek rycerza polskiego Zawiszy Czar-
nego.
Jak zatem należy pojmować rycerski kodeks honorowy
następców Zawiszy Czarnego. Można to przedstawić chociażby
na przykładzie uczestniczącego w wojnie trzynastoletniej
rycerza pochodzenia czeskiego, Bernarda Szymborskiego (Von
Schonborg), którego działania były zaprzeczeniem kodeksu
honorowego.
Rycerz Szymborski, szlachcic i ziemianin, posiadacz dwóch
wiosek, powodowany chyba nie tyle dążeniem do osiągnięcia
* Termin kaper wziął się z języka flamandzkiego od słowa
kapen-
-wegnehmen
— zajmować, rabować.
EUGENIUSZ K0CZ0R0WSK1
OD AUTORA
korzyści majątkowych, co raczej chęcią przeżycia wojennej
przygody, stał się prowodyrem i organizatorem wypraw
zaciężnych do odległych Prus i Pomorza Wschodniego, by
uczestniczyć w konflikcie zbrojnym pomiędzy stroną polską,
wspartą zbrojnymi Związku Pruskiego, a zakonem krzyżackim.
Wówczas, to znaczy w 1453 r., nie bardzo wiedział, po której
stronie i za jaką kwotę zaoferuje swoje usługi. Najpierw
przystał do Związku Pruskiego, by następnie przenieść się do
Krzyżaków. Toteż kolejne kontyngenty werbowanych przez
niego zaciężnych trafiały pod skrzydła Krzyżaków.
Szymborski, ponoć rycerz bez skazy, wielekroć złamał
swoje rycerskie słowo, kiedy był aresztowany, a następnie
wypuszczany z niewoli polskiej na słowo rycerskie. Czasami,
ale tylko czasami próbował dotrzymać rycerskiego słowa za
zwolnienie go z niewoli. Nie przejmował się utratą honoru,
stając się później najbardziej zajadłym przeciwnikiem stanów
pruskich i króla Polski w wojnie trzynastoletniej.
Nie był to wcale odosobniony przykład niewierności rycer-
skiej, chociaż zgodnie z kodeksem honorowym Szymborski
powinien być postrzegany jako zdrajca. Był to jednak rycerz
wybitny, który mógł dać dobry przykład werbowanym przez
siebie zaciężnym. Ci zaś — rotmistrze i szeregowi zaciężni
— jednoznacznie dawali do zrozumienia, że tak naprawdę dla
nich najważniejszą sprawą jest wysokość żołdu.
Toteż bez skrupułów, zależnie od wysokości oferowanego
im żołdu, czy w ogóle płacenia im zadośćuczynienia za
wysiłek militarny, przechodzili na jedną lub drugą stronę.
Najczęściej na tę, która lepiej płaciła godzili się też przekazać
za wykup zdobyte bądź bronione jeszcze do niedawna zamki
czy miasta.
Można, aczkolwiek nie bez oporów, zaakceptować po-
stępowanie zaciężnych rycerzy i ich giermków. Taka bowiem
była obyczajowość zaciężnych. Zdrada, przejście na stronę
przeciwnika, wierność zależna od otrzymanych ekwiwalentów
pieniężnych nie były czymś wyjątkowym, ale raczej regułą. Ci
na pozór nieskalani rycerze, szeregowi zaciężni działali
przecież na obcych ziemiach, w imię dla nich obcych
interesów.
Inna jest ocena, gdy chodzi o postępowanie naszych polskich
rycerzy oraz szlachciców, którzy w pospolitym ruszeniu także
potrafili zawodzić w
najbardziej krytycznych,
wręcz decydujących sy-
tuacjach. Może nie tyle
zdradą i przejściem na
stronę przeciwnika, ile
zwykłym tchórzostwem
bądź przedkładaniem
własnych interesów (po-
ra żniw) nad interes pań-
stwa polskiego. Prze-
kupieni przez zakon
krzyżacki, powodowali
ferment oraz zniechę-
cenie w szeregach wła-
snych formacji, jak
chociażby w czasie ob-
legania Gniewa. Chcie-
li tylko doczekać za-
kończenia swego udzia-
Zaciążny (najemnik)
łu w zbrojnym starciu
z Krzyżakami i spiesz-
nie powrócić w domowe pielesze. Głównych prowodyrów
czekał wprawdzie sąd królewski oraz utrata życia i mienia, ale
przecież nie wszystkich, którzy zaniechali wypełnienia swej
powinności wobec króla Polski. Rycerz, szlachcic był jedno-
cześnie ziemianinem, właścicielem obszernych włości i „dusz"
pańszczyźnianych, dla którego najważniejsze było wyprodu-
kowanie płodów rolnych i leśnych, a następnie spławienie ich
Wisłą do Gdańska i dalej do krajów zachodniej Europy.
10
11
[ Pobierz całość w formacie PDF ]