Powodz w zatoce sumow, eBooks txt

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ben Lucien BurmanPow�d� w zatoce sum�wStali�my w Zatoce Sum�w, poni�ej Vicksburga, i w chwili kiedy obserwowa�em przesuwaj�ce si� przed moimi oczyma holowniki transportuj�ce drewno i samochody, zobaczy�em nagle starego szopa pracza, kt�ry wyszed� z dziupli drzewa i siad� na pochy�ej skarpie nadrzecznej. W chwil� p�niej przydrepta� m�ody szop pracz i usiad� obok starego, po czym jeden i drugi zabra�y si� z apetytem do objadania czerwonych jag�dek, rosn�cych na jakim� krzaku. Potem zacz�y rozmawia� o statkach parowych -co zreszt� robi ka�dy, kto mieszka nad rzek� - kt�ry ze statk�w jest najszybszy i kt�ry ma naj�adniejszy gwizdek.Po chwili ukaza�a si� na wodzie ��d� nale��ca do Wydzia�u Wodnego i pykaj�c i sapi�c zatrzyma�a si� przy przeciwleg�ym brzegu, gdzie paru ludzi zaj�tych by�o sypaniem wysokiego wa�u ziemnego, kt�ry mia� ochrania� tereny nadrzeczne przed powodzi�. Teraz szopy pracze zacz�y5rozmawia� na ten temat, lecz nie przys�uchiwa�em .si� zbyt uwa�nie. Nagle jeden z nich, ten starszy, powiedzia� co� takiego, co kaza�o mi nadstawi� uszu. I od tej chwili s�ucha�em ju� pilnie. Ale wiecie sami, jak to jest: kiedy tylko nadstawisz uszu, bo chcesz us�ysze� co� szczeg�lnie interesuj�cego, rozmowa zaraz milknie. Po kilku minutach oba szopy pracze przesta�y zrywa� czerwone jag�dki i ten m�odszy poszed� sobie.Stary szop pracz zosta� sam i rozgrzebywa� �ap� mrowisko. Wygl�da� bardzo sympatycznie, tak jakby tylko czeka� na towarzysza do pogaw�dki. Przysiad�em si� wi�c do niego, a�eby porozmawia�. Pyszczek mia� przyjemny i taki jaki� poczciwy. Od pierwszej chwili wiadomo, �e takiemu mo�na zaufa�. Nie zadawa�em mu �adnych pyta�,o� mia�em na to ochot�. Zwierz�ta bywaj� czasem bardzo dra�liwe, a j* nie chcia�em go zrazi�.agle w KK szeni mojej marynarki zaszele�ci� papier 1 szopowi b�ysn�y �lipka-~ Nie ma ?an pocl r�k� tabliczki czekolady? - zapyta�.awsze ma*0 przy Sobje jafcie� czekoladki, ilekro� jestem>tatku. Da em ?? wi�c baton obficie nadziewany orze-???. Srebro staniolj w kt�ry baton by� opakowany,SZ�P *win�� S kulk� i wrzucil d0 dziupH6- Zbieram takie rzeczy - wyja�ni�.Wy�uska� z czekolady orzeszek i chrupa� go d�u�sz� chwil�. Futerko mia� porz�dnie poszarpane, tak jakby si� z kim� pobi�, a ogon pozbawiony by� koniuszka, jakby przyci�ty w sid�ach.- Jak pan si� nazywa? - zapyta� mnie. Powiedzia�em mu.- A mnie nazywaj� Doktorkiem - rzek�. - Mi�o mi pana pozna�. Widzia�em pana na pok�adzie parowca. I ja tak�e lubi� w��czy� si� po �wiecie.Wyci�gn��em do niego r�k�. U�cisn�� mi d�o�, ale po chwili zanurzy� �apk� w rzece i op�ukiwa� przez dobr� chwil�.- Bez obrazy - powiedzia� - szopy pracze takie maj� obyczaje. Tyle zarazk�w wsz�dzie dooko�a!Ludzie z �odzi nale��cej do Wydzia�u Wodnego zabrali si� teraz do wybierania piasku z dna rzeki i zsypywania go na przeciwleg�y brzeg: podwy�szali wa�.- Widzisz - powiedzia�em do szopa - jak te wa�y wspaniale zabezpieczaj� Sumik�w przed powodzi�.- Od pewnego czasu - mrukn�� szop, niezbyt wyra�nie, gdy� w�a�nie zajada� czekolad�.- O czym rozmawiali�cie z tym m�odym? - zapyta�em go.7Mia�em nadziej�, �e zach�c� go do m�wienia. Strzepn�� resztki czekolady z w�s�w.- Ach, z nim... - rzek�, przyg�adzaj�c w�sy tak starannie, �e po chwili ka�dy w�osek l�ni� jak wypolerowany.- Opowiada�em mu w�a�nie - ci�gn�� - jak wiele ludzi uwa�a, �e to tutejsi farmerzy zebrali si� razem i sk�onili Wydzia� Wodny do zbudowania zapory i wa��w, by rzeka w czasie powodzi nie zalewa�a ca�ej okolicy. Ale ja mog� powiedzie� panu, �e ta ca�a sprawa przedstawia si� ca�kiem inaczej. Chcia�by pan pos�ucha�, jak by�o naprawd�?- Zawsze staram si� dociec prawdy - odpowiedzia�em.- Trzeba odda� Bogu, co boskie, a cesarzowi, co cesarskie - przytoczy� szop pracz znane przys�owie. - Prawda nikomu krzywdy nie zrobi.Spojrza� na przeciwleg�y brzeg i zamy�li� si�.- To nie farmerzy okoliczni - rzek� - za�egnali powodzie. Zrobi�y to zwierz�ta.I oto za chwil� przeczytacie histori�, kt�r� opowiedzia� mi szop pracz. Musia�em tylko zmieni� to lub owo imi�, tak jak mnie o to prosi�. Nie chcia� nara�a� �adnego zwierz�cia na k�opoty.Gdybym si� z t� jego pro�b� nie liczy�, nie zmieni�bym w jego opowiadaniu ani jednego s�owa.IW Sumikowie zawsze mieli�my straszliwe powodzie. Opowiem panu o najgorszej, najgro�niejszej powodzi, jaka si� tu wydarzy�a. Woda zala�a ca�� okolic� i jak okiem si�gn�� nie widzia�o si� ani kawa�ka ziemi, ani nawet dachu �adnego domu. Doko�a rozci�ga�a si� zamulona, b�otnista kipiel, rozp�dzona i wiruj�ca. Wystawa�o z niej tylko jedno drzewo - by�o to najwy�sze drzewo w ca�ej okolicy - ale woda podesz�a tak wysoko, �e jego wierzcho�ek wygl�da� co najwy�ej jak krzak je�yn. A ja siedzia�em na najwy�szej ga��zi i patrzy�em, jak woda wzbiera i wzbiera, i wznosi si� coraz wy�ej, i zastanawia�em si�, jak d�ugo jeszcze uda mi si� utrzyma� przy �yciu.Przesiedzia�em na tym drzewie par� dni, a� pewnego ranka, zaraz po wschodzie s�o�ca, ujrza�em straszliw� fal� sun�c� w d� rzeki, tak ogromn� i tak czarn�, �e wygl�da�a jak tornado, z t� r�nic�, �e nie by�a to tr�ba powietrzna, tylko wodna. I w ci�gu jednej chwili zala�a mnie ca�ego i dooko�a zrobi�o si� tak ciemno, jak gdybym znalaz� si� w brzuchu wieloryba, i zdawa�o mi si�, �e ze mn� ju� koniec. Jednak�e po jakim� czasie, nied�ugim nawet, zacz�o si� zn�w rozwidnia� i przekona�em si�, �e ta wielka fala ju� odp�yn�a. Odp�yn�a, ale porwa�a z sob� moje drzewo, a ja znalaz�em si� na samym �rodku wezbranej rzeki.9P�yn��em dobrych kilka godzin, tak mi si� przynajmniej zdaje. Krztusi�em si� i dusi�em od zalewaj�cej wody i co chwila my�la�em, �e ju� ton�, za ka�dym jednak razem udawa�o mi si� wyp�yn��. Ale tak nie mog�o trwa� wiecznie. Z wolna opuszcza�y mnie si�y, zacz��em s�abn��, w g�owie mi szumia�o, a wszystko dooko�a wirowa�o i wirowa�o jak jaka� olbrzymia fryga puszczona w wodzie. Nie mog�em ju� d�u�ej utrzyma� g�owy nad powierzchni� fal.Nagle ujrza�em przed sob� zbawienie: by� to jeden z tych kopc�w ziemnych, jakie usypali tu ludzie, a�eby w razie powodzi ich konie lub krowy mia�y gdzie uciec. Ale ta zbawcza wysepka znajdowa�a si� do�� daleko ode mnie, jakie� �wier� mili co najmniej, a ja by�em ju� kompletnie wyczerpany. Zebra�em ostatek si�, przep�yn��em jeszcze te �wier� mili i chwyciwszy si� ga��zi, wyl�dowa�em szcz�liwie na brzegu wysepki. A po chwili zn�w wszystko doko�a okry�a ciemno��.Gdy wr�ci�em do przytomno�ci, spostrzeg�em, �e le�� na skraju wysepki, a naprzeciwko mnie siedzi du�a stara ropucha i wpatruje si� we mnie swymi wy�upiastymi �lepiami.Wygl�da�a do�� ponuro z t� swoj� sk�r� zwisaj�c� w fa�dach i podobna by�a do s�pa kr���cego w g�rze i wypatru-10j�cego, czy nie ma gdzie jakiego� zwierz�cia do po�arcia. Takie ropuchy, wiadomo, maj� zawsze sporo k�opot�w w �yciu.- By�e� o krok od �mierci - zarechota�a ropucha. -Uratowa�e� si� cudem. Jest to jedyny skrawek sta�ego l�du, jak okiem si�gn��. Koniec �wiata!G�os jej by� tak dudni�cy, �e przypomina� najni�sz� basow� nut� syreny okr�towej.Nie mia�em si�y, �eby cokolwiek odpowiedzie�. Le�a�em bezw�adnie, z trudem �api�c oddech. Dopiero po chwili, gdy odpocz��em troszeczk�, zaczerpn��em powietrza i zapyta�em :- Jest tu kto jeszcze opr�cz ciebie?- Jest jaki� kr�lik - odpar�a ropucha.I rzeczywi�cie po chwili ukaza� si� kr�lik, przecieraj�c oczy: widocznie uci�� sobie drzemk�. Rozejrza� si� doko�a i zawo�a�:- Na marchewk�! Woda podnosi si� coraz wy�ej i wy�ej!Gdy poczu�em si� nieco silniejszy, unios�em g�ow� i popatrzy�em na kr�lika. Ale to, co ujrza�em, nie zachwyci�o mnie ani troch�. Kto�, kto ledwo nie uton�� i ocala� szcz�liwie z powodzi, ale nie wie, co* b�dzie dzia�o si� z nim za chwil�, chcia�by znale�� kogo� takiego, na kim m�g�by si�11oprze�. Kr�lik by� niczego sobie, wcale sympatyczny, jak mi si� na oko zdawa�o. Ale mia� g�upi zwyczaj paplania bez przerwy, i to wysokim, skrzekliwym dyszkantem, i wci�� chichota� jak podlotek. Poza tym jego ogon ani przez moment nie pozostawa� w spokoju.A ogon ma swoj� wymow� i najlepiej charakteryzuje w�a�ciciela; ogonem trzeba umie� pos�ugiwa� si�, �e tak powiem, z umiarem. Nie przepadam za kotami. Niema�o mia�em z ich powodu zmartwie�, kiedy dochodzi�o do bijatyk z nimi po nocy, w pobli�u domu farmera. Ale musz� przyzna�: koty wiedz�, jak post�powa� ze swoim ogonem. Je�li ruszaj� nim, to powoli, z namys�em, z godno�ci�. Wida�, �e ka�de machni�cie jest przemy�lane, z ka�dego poruszenia przebija inteligencja. A ogon kr�lika jest stale w ruchu, miga przed oczyma, rzek�by�: skrzyde�ka kolibra. Kto tak bezmy�lnie macha ogonem, ten pewno niewiele ma rozumu. I z g�ry wiadomo: po takim nie masz co spodziewa� si� pomocy, je�li znajdziesz si� naprawd� w tarapatach.Ca�e rano przesiedzieli�my na brzegu wysepki, patrz�c na coraz wi�ksz� wod�. I raz po raz musieli�my cofa� si� z naszego miejsca, gdy� zalewa�a je fala. Cofali�my si� coraz dalej, a wysepka kurczy�a si� coraz bardziej.12- Koniec �wiata! - rechota�a ropucha, �cieraj�c okruszyny mu�u ze swego pofa�dowanego oblicza. - I to akurat teraz, kiedy nareszcie zacz�am mie� troch� przyjemno�ci w �yciu! �aby za�o�y�y Klub �piewaczy nad Zatok� India�sk� i mnie obra�y prezesem. Okaza�o si�, �e �wietnie potrafi� im akompaniowa�. A ka�dy wie chyba, jak trudno dostroi� si� do �abiego ch�ru. Ostatnio Klub rozszerzy� swoj� dzia�alno�� na ca�� rzek� Missisipi. Ale obawiam si�, �e ju� nigdy nie b�dziemy dawa� koncert�w.Nagle ropucha przerwa�a i da�a takiego susa, �e znalaz�a si� od razu na drugim ko�cu wysepki.W chwil� p�niej r�wnie� jednym skokiem znalaz� si� obok niej kr�lik.Domy�li�em si� przyczyny paniki ich obojga. Fala wyrzuci�a ogromnego czarnego w�a - d�ugo�ci chyba pi�ciu st�p - kt�ry usi�owa� dosta� si� na brzeg, a by� zm�czony tak samo jak ja, kiedy znalaz�em si� tu przed paroma godzinami. Nie lubi� w��w i nikt ich nie lubi, ale oczywi�cie czarne w�e wcale nie s� gro�ne, tak jak okularniki lub g... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jaczytam.htw.pl