Poezje5, Ebooki, autorzy, K, Kasprowicz Jan, Utwory Poetyckie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
95KSI�GA UBOGICH[1916]WYB�RPoezje, zawarte w �Ksi�dze Ubogich�, powsta�y w obliczu Tatr, na codziennych, samotnychprzechadzkach w polu.Nie ma mi�dzy nimi ani jednego wiersza, kt�ry by mia� jakiekolwiek pokrewie�stwo -z biurkiem. Tym si� tlomaczy charakter tej Ksi�gi zar�wno pod wzgl�dem tre�ci, jaki formy - notatnik i o��wek, u�yte na ukojenie siebie i innych.Jan KasprowiczROZMI�OWA�A SI� MA DUSZARozmi�owa�a si� ma duszaW cichym szele�cie drzew,Gdy koronami ich poruszaDruh m�j, przecichy wiew.Rozmi�owa�a si� ma duszaW g�o�nych odm�tach fal,Gdy druh m�j, burza, je porusza,W nieznan� p�yn�c dal.Rozmi�owa�a si� ma duszaW tw�rczych promieniach z�rz,Gdy druh m�j, s�o�ce, w �wiat wyrusza,�ycia p�omienny str�.Rozmi�owa�a si� ma duszaW przepastnej nocy mg�ach,Gdy druh m�j, �mier�, na po��w rusza,A przed ni� l�k i strach.IWitajcie, kochane g�ry,O, witaj droga ma rzeko!I oto zn�w jestem z wami,A by�em tak daleko!Dzielili mnie od was ludzie,Wrzaskliwy rozgwar miasta,I owa �mieszna cierpliwo��,Co z wyrzeczenia wyrasta.Oddalne to s� przestrzenie,Pustkowia, bezp�odne g�usze,Przerywa je tylko t�sknota,Co ku wam p�dzi dusz�.I ona mnie wreszcie przygna�a,�e widz� was oko w oko,�e s�ysz�, jak szumisz, ty wodo,Szeroko i g��boko.Tak! Chodz� i patrz�, i s�ucham -O jak�e� tu mi�o! jak mi�o! -I �ledz�, czy co� si� tu mo�eOd kiedy� nie zmieni�o?Nic, jeno w chacie przydro�nejZmar� m�j przyjaciel leciwyI usch�y dwie wierzby nad rowem,Stra�niczki wiosennej niwy.A za to �wie�ym si� li�ciemPokry�y nasze jesionyI jaskry si� z�oc� w trawieZielonej, nie pokoszonej.A za to p�yn� od polaTw�rcze podmuchy wieczno�ci,Co �mier� na �ycie przetwarzaI �cie�ki my�li mych pro�ci.Witajcie, kochane g�ry,O, witaj, droga ma rzeko!I oto zn�w jestem z wami,A by�em tak daleko!IIT� sam� chodz� drog�,�cie�kami temi samemi,Lata mnie sp�dzi� nie mog�Z mej udeptanej ziemi.Up�r m�j budzi zdumienieNawyk�ych do przemian oczu,Lecz ja si� wa��sa� nie leni�Po jednostajnym roztoczu.T� perci� id�cy, tym skrajemSmreczynowego lasu,Utartym witam zwyczajemTw�rcz� robot� Czasu.Tu, patrz�c na latoro�le,Na �wie�e ga��zek ko�ce,Szept, bywa, ku g�rze po�l�:�O Tworzycielu, s�o�ce!�Tu, z tego miejsca, najlepiej�nie�yste widz� szczyty .I jak si� nad nimi sklepiStrop niebios, b��kitem kryty.Tu spod mych st�p si� wyrywaM�odzie�cze kwiecie poziomki,Tam le�y ga��� krzywa -Od�ama� cios j� gromki.Od�ama� zesz�ego lata:Pami�tam dobrze t� burz�I z tajemnic� �wiataChodzi� si� dalej nie nu��.Nie nu�� si� chodzi� dalejPo jednej tej samej drodze:Znam, czego nie poznaliPospiesznych krok�w wodze.Ta jedna licha drzewina -Nie trzeba d�b�w tysi�cy! -Z szeptom si� ku mnie przegina:�Jest B�g i czeg� ci wi�cej?!�To ma��, n�dzne pachol�Prawi mi, patrz�c w oczy:�W twym jednostajnym koleWieczno�� wraz z tob� kroczy...�T� sam� chodz� drog�,�cie�kami temi samemi,Lata mnie sp�dzi� nie mog�Z mej udeptanej ziemi...IIINie ma tu nic szczeg�lnego,�adnych tu dziw�w �wiata:Fundament z skalnych od�am�w,Z p�az�w �wierkowych chata.Przed chat� ma�y ogr�dek,A w nim - o ludzie zm�czeni! -Czuwa nad naszym spoczynkiemRz�d pewnych siebie jasieni.Roz�o�y� swoje korony -O ludzie, n�kani strachem! -Nad zr�bem naszego domu,Nad domu naszego dachem...Nie ma tu nic szczeg�lnego...Droga si� snuje pod p�otem -Sk�d ona i dok�d wiedzie,Prawie nie my�l� o tem...Bo na c� taka �wiadomo��,O ludzie, zbytnio ciekawi!? -Poranek zeszed� nad drog�,Droga si� w blaszkach p�awi!Ach! dok�d wy tak spieszycie,O ludzie, t�sknot� gnani?Tu las jest, tu potok szumi,Wyzwolon z g�a�nej otch�ani...Nie ma tu nic szczeg�lnego...Dzwon si� odezwa� z wie�y,W czerwcowych om�ach po�udnia��ka rozkwit�a le�y.Pozbywa si� moje serce -O ludzie, �yj�cy nadziej�! -Wszelakiej skazy, gdy widz�,Jak trawy �mia� si� umiej�.Gdy stoj�c w progach tej chaty -O ludzie, ��dni bogactwa! -Wyci�gam r�ce i zgarniamSkarby bo�ego w�adztwa...Nie ma tu nic szczeg�lnego...Bo jaki� cud tu by� mo�e,Gdzie w wiecz�r na g�rskich szczytach�agwi� si� ognie bo�e?Zagas�y!... �e zgas�y tak pr�dko -O ludzie, �ywota chciwi! -l�e zagasn�� musia�y,Nikt tu si� temu nie dziwi.Z g��bin tych mrok�w b��kitnych -Walcz�cy z chwiejno�ci� ludzie! -Przyp�ywa ku mnie dzi� pewno��O cudzie i o nie-cudzie...Nie ma tu nic szczeg�lnego,�adnych tu dziw�w �wiata:Fundament z skalnych od�am�w,Z p�az�w �wierkowych chata.VIIPowiedz mi, powiedz,Jaki ci� ku mnie sprowadzi� manowiec?Zza jakiej g�ry, zza jakiej rzekiPrzyby�a� tutaj, w �wiat m�j daleki,Pewny swej drogi w�drowiec?Co za wyrocznieRzek�y ci prawd�, tak dzisiaj naocznieZadowolon� z przyn�ty swojej,�e w mego domu cichej ostoiZnu�ona stopa twa spocznie?Z��e, me dzieci�,Sakw� podr�n�, co barki ci gniecie,I pokrzep si�y czar� mi�o�ci:Dla najprzedniejszej jest ona z go�ci,Dla jednej ju� tylko na �wiecie...A je�li padnieKropla goryczy, co le�y gdzie� na dnie,Zawiedzionymi nie krzyw si� usty:Ja� nie poszed�em mi�dzy oszusty,Nie chcia�em ubiec ci� zdradnie.Takie s� dzieje�e i najczystsza fala, co ja�niejeOdblaskiem nieba, ciemno si� sk��biI mu� i zielsko wyrzuci z g��bi,Gdy wichr niezwyk�y zawieje...Lecz po c� o tem?Dzi�ki ci, dzi�ki, �e takim mnie z�otemObdarowujesz, wybranym z skrzyni,Gdzie si� na �ycie ofiara czyni,Gdzie nie ma pakt�w z odwrotem.Oczy ci p�on�Na my�l, �e tak� niepowszedni� stron�Przybywszy sk�dsi� w te progi,Bogacisz dom m�j ubogiSw� wiar� nieprzemo�on�.Lico-� si� pali,Kiedy mi szepcesz, �e widzisz gdzie� w dali,Jak za t� skon�w powlok� ciemn�Jak�� �wiat�o�ci� �wiecim wzajemn��r�d tych, co dnia nie zaspali.O, niebogatoZa mi�o�ciwe odp�acam si� lato:Id�c w t� przysz�o�� za twymi tropy,Chcia�bym ci s�o�ca rzuca� pod stopy,A daj� li pie�ni ci za to.Ale ty w�a�nieM�wisz, �e przy nich wszelki skarb ci ga�nie,Albowiem celem twoim przybyciaBy�o uczyni� hymn z mego �ycia,W wieczyste zmieni� je ba�nie.Powiedz mi, powiedz,Jaki ci� ku mnie sprowadzi� manowiec?Zza jakiej g�ry, zza jakiej rzekiPrzysz�a� z t� wol� w �wiat m�j daleki,Zwyci�stwa pewny w�drowiec?...VIIISwobodna jest moja dusza,Nikt jej skr�powa� nie zdo�a,Mi�uje� ona swe skrzyd�a,Cze�� �ywi dla swego czo�a.Czy loty jej g�rne, czy niskie,Czy nieba, czy ziemi jest bli�ej,Nigdy na �aden si� ukazNie ugnie i nie poni�y.Nie w�adnie tu �adna pot�gaNad jej wieczorem czy ranem,Sama jest sobie monarch�,Sama jest sobie kap�anem.Sw�j w�asny ma ona ko�ci�,Kr�lestwo swe osobiste,Parafian ma i poddanychWielce dobran� list�.Swych praw �wiadoma i dzier�aw,Nieraz i w pych� porasta,My�li, �e nie ma ju� nad ni�Swobodniejszego w�asta.A przecie� bywaj� chwile -O si� tajemnych przymierze! -I� co� j� wi�zi i p�ta,Co� j� na arkan bierze.Nasturcje, co w naszym ogr�dkuPu�ci�y kie�ki i rosn�,W raba zmieniaj� m� dusz�Pot�g� sw� bezlitosn�.Kwiat z�otog�owia, co w�a�nieDzi� zakwit� nam w ca�ej ozdobie,Ka�e mej duszy po cichuPo�o�y� skrzyd�a po sobie.Ten kret tu, co pod korzeniemTych mak�w przyziemnych ryje,Przymusza j�, jak poddank�,Bezwoln� ugina� szyj�.Ta wrona, co dla swych piskl�tChleb nam ze sto�u kradnie,Potrzeb� i rozkosz niewoliBudzi w jej sercu na dnie.I dusza ma, wielce pos�uszna,O prawa si� swoje nie pyta,Z podwi�zanymi skrzyd�amiStoi w podziwie jak wryta...Swobodna jest moja dusza,Nikt jej uni�y� nie zdo�a,Ale s� chwile, gdzie kornieMusi pochyla� czo�a.XO wielcy i syci tej ziemi!C� z wami ��c...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]